- Nienawidzę swojej pracy. Gdy tylko wchodzę do biura, marzę o tym, żeby dzień wreszcie się skończył. Po powrocie do domu zadręczam się myślą, że jutro znów muszę tam pójść...
<!** Image 2 align=right alt="Image 148486" sub="Wymagania pacjentów, rywalizacja w środowisku - to stresuje lekarzy / Fot. Thinkstock">- Odrobiny spokoju doświadczam dopiero w piątek wieczorem - zwierza się pani Katarzyna, która na co dzień obsługuje klientów w jednej z bydgoskich firm.
Doktor w stresie
Taka postawa to oznaki zaawansowanego syndromu wypalenia zawodowego. Niechęci wobec wykonywanego zajęcia nabierają najczęściej ci, którzy na co dzień pracują z ludźmi. W czołówce zawodów najbardziej dotkniętych tą przypadłością od lat znajdują się lekarze i pielęgniarki. Praca oparta na niesieniu pomocy innym to ciągły stres i olbrzymia odpowiedzialność.
- Lekarze i pielęgniarki wykonują zawody prestiżowe. Boją się porażek, by nie stracić społecznego zaufania. Z drugiej strony pacjenci, którzy znają swoje prawa, nadużywają ich i prowokują niemiłe sytuacje - mówi Anna Piotrowska, studentka IV roku medycyny w Collegium Medicum UMK. - Poza tym, nie oszukujmy się, praca lekarza to ciągła rywalizacja o pozycję w środowisku. Medycy zazwydzaj uczą się od swoich starszych kolegów, którzy nie zawsze są przychylnie do nich nastawieni. Brak zainteresowania ze strony przełożonych bywa deprymujący dla młodych lekarzy, którzy z czasem tracą mobilizację.
<!** reklama>Studenci kierunków lekarskich uczą się, jak radzić sobie z objawami wypalenia zawodowego. Dla pracowników służby zdrowia syndrom jest o tyle groźny, że na ogół nie mogą oni po prostu zmienić branży. Młodym lekarzom radzi się więc, by w swoim otoczeniu znaleźli doświadczonego kolegę po fachu, który stanie się dla nich mentorem i pomoże pokonać trudności w radzeniu sobie z rzeczywistością.
Wypalenie zawodowe często dotyka tych, którzy się przepracowują. Długotrwały stres, nadmierna ilość obowiązków i obciążenie psychiczne skutkują przemęczeniem. To z kolei prowadzi do bólów głowy, zaburzeń apetytu i wahań nastrojów. Tak wygląda pierwszy etap wypalenia zawodowego. Osoba dotknięta syndromem rzadko kojarzy go z pracą, a przynajmniej nie na tyle, by zatrzymać się na moment i nabrać dystansu. Pogłębiające się złe samopoczucie sprawia, że narastają złe emocje, które prędzej czy później znajdą ujście. W drugim etapie wypalenia mówi się o niekontrolowanych wybuchach agresji, buncie wobec zadań zawodowych i ludzi. Zanika umiejętność sprawnej komunikacji. Trzeci etap zwraca się przeciwko człowiekowi wypalonemu zawodowo. Zaczyna podejrzewać siebie o brak kompetencji, drastycznie zaniża samoocenę. Czuje się wyizolowany i osamotniony. Najgroźniejszym skutkiem tkwienia w wypaleniu zawodowym jest depresja.
Już na starcie
Syndrom wypalenia nie zawsze dotyka osób z długim stażem w zawodzie.
- Zdarza się, że ktoś, kto właśnie rozpoczął pracę w zawodzie, nie czuje do niej powołania - mówi Beata Rataj, dyrektor Kolegium Pracowników Służb Społecznych w Toruniu. - Czasem natomiast bywa też tak, że dana osoba ma ambicje i ideały, ale ogranicza ją na przykład system pracy.
Można wziąć udział w jakimś szkoleniu, lub kursie, dzięki czemu wspomożemy własny rozwój. Zmiana pracy to bardziej radykalny sposób, ale może okazać się jedynym skutecznym.
- Są zawody, w których trudno zmienić dyscyplinę, jak na przykład zawód lekarza. Ale sama zmiana środowiska może pomóc wyjść ze stanu wypalenia zawodowego - uważa Beata Rataj. - Ogromne znaczenie dla samopoczucia w pracy ma zespół koleżeński. Wymiana doświadczeń i informacji doskonale przeciwdziała syndromowi.
Pracownicy socjalni mogą również liczyć na wsparcie superwizora, który czuwa nad kondycją grupy. A specjalne warsztaty i zajęcia pomagają im zachować energię i chęć do pracy.
Bez entuzjazmu przy tablicy
Szczególnie podatną na wypalenie zawodowe grupą są też nauczyciele. Zapał tych z powołaniem z czasem zgasić może rutyna.
- Nauczyciel przez lata pracuje na tym samym materiale. Znużenie pracą skutkuje niechęcią wobec uczniów i poczuciem frustracji na widok młodszych i bardziej zaangażowanych kolegów - uważa prof. dr hab. Aleksander Nalaskowski, dziekan Wydziału Nauk Pedagogicznych UMK i dyrektor Szkoły „Laboratorium” w Toruniu. - Co więcej, studenci kierunków nauczycielskich odczuwają tzw. przedwypalenie, które dotyka ich już na etapie samej obserwacji pracy w szkole.
Wypalenie zawodowe to, zdaniem dziekana, choroba struktury, a nie jednostek.
- Szkołę należy reformować. Lekarstwem na ten syndrom dla nauczycieli będą wtedy wymagający i żądni wiedzy uczniowie - uważa prof. Nalaskowski.
Jak się bronić przed wypaleniem? Cele zawodowe, które sobie wyznaczamy, powinny być realistyczne.
Poza pracą powinniśmy być jak najbardziej aktywni. Dobrym sposobem na odpoczynek jest sport. Jeśli na okrągło kontaktujemy się z ludźmi, to powinniśmy zadbać o chwilę wyciszenia. Dobrą metodą jest angażujące hobby...