Dodatkowy zasiłek opiekuńczy do 20 września
W marcu, gdy w Polsce pojawiły się pierwsze przypadki koronaworusa, rząd wprowadził dodatkowy zasiłek opiekuńczy dla rodziców, którzy musieli zaopiekować się dzieckiem w czasie, gdy zajęcia w szkołach, przedszkolach i żłobkach zostały zawieszone.
Na początku zasiłek przypawany był na 14 dni, jednak czas jego obowiązywania był sukcesywnie wydłużany. Miesięczny zasiłek opiekuńczy – zarówno dodatkowy z powodu COVID-19, jak i przyznawany na tzw. zasadach ogólnych – wynosi 80 proc. wynagrodzenia.
Po okresie wakacyjnym zasiłek ma być znów przywrócony. - Zdajemy sobie sprawę, że sytuacja związana z pandemią może być różna, dlatego będzie obowiązywał dodatkowy zasiłek opiekuńczy. Proponujemy zasiłek do 20 września. Będziemy na bieżąco monitorować sytuację – oświadczyła na konferencji prasowej Marlena Maląg, minister rodziny, pracy i polityki społecznej.
Jak wyjaśniła szefowa resortu zasiłek będą mogli otrzymać rodzice dzieci w wieku do lat 8. - O dodatkowy zasiłek opiekuńczy będzie można się ubiegać w przypadku, gdy zamknięcie placówki będzie spowodowane epidemią koronawirusa – tłumaczyła.
Na tych samych zasadach zasiłek przysługiwał będzie również ubezpieczonym rodzicom dzieci do 16 lat, które mają orzeczenie o niepełnosprawności, a także rodzicom dzieci do 18 lat - które mają orzeczenie o znacznym lub umiarkowanym stopniu niepełnosprawności oraz które mają orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego.
O dodatkowy zasiłek opiekuńczy będzie można wystąpić do pracodawcy, osoby prowadzące działalność pozarolniczą powinny się zgłosić bezpośrednio do ZUS.
Szef MEN: Poluzowaliśmy zasady sanitarne
Dariusz Piontkowski wyjaśnił na konferencji prasowej, że zmieniły się wytyczne dotyczące przedszkoli. Nowe przepisy sanitarne zakładają, że jednemu dziecku w placówce należy zapewnić 1,5 mkw. powierzchni, a nie jak wcześniej 2-2,5 mkw.
- Samorządy, przy wcześniej obowiązujących ograniczeniach, zwracały uwagę na to, że część dzieci z takiej opieki nie będzie mogła korzystać – mówił Piontkowski, dodając, że sanepid wskazuje na to, iż te wyliczenia dotyczące powierzchni „nie są aż tak bardzo restrykcyjne”, „nie co do centymetra”.
Szef resortu zapytany został m.in. o wytyczne Związku Nauczycielstwa Polskiego, w których znalazł się postulat, aby to dyrektorzy szkół decydowali o formie zajęć.
Piontkowski stwierdził, że decyzja o wprowadzeniu danego trybu nauczania nie może być tylko „wrażeniem dyrektora". - On nie jest fachowcem od zagrożenia epidemiologicznego. Odpowiednią instytucją jest Państwowy Inspektorat Sanitarny – mówił.
Jak dodał, do placówek zostaną dostarczone m.in. bezdotykowe termometry, maseczki oraz dyspensery do odkażania rąk.
Według szefa MEN stacjonarna nauka w szkołach jest ważna zwłaszcza dla uczniów klas pierwszych, którzy będą mogli spotkać się z wychowawcami i zobaczyć, jak wygląda ich miejsce nauki.
Podejrzenie koronawirusa
Piontkowski mówił również jak powinno wyglądać postępowanie w przypadku podejrzenia zakażenia wirusem.
Według zaleceń GIS i minierstwa rodzice przypadku podejrzenia koronawirusa rodzice natychmiast powinni skontaktować się z lekarzem. Ten w razie konieczności zleci wykonanie testu na obecność Covid-19.
Jeśli wynik okaże się dodatni, wówczas dyrektor składa wniosek o wydanie opinii do powiatowego inspektora sanitarnego w jaki sposób zorganizować zajęcia. - Inspektor sanitarny przygląda się sytuacji. Prowadzi dochodzenie epidemiologiczne. Sprawdza krąg osób, które miały styczność osobą zarażoną i te osoby będą musiały udać się na kwarantannę – tłumaczył minister.
Maseczki alternatywą dla zdalnych lekcji?
Minister edukacji mówił również, że alternatywnym rozwiązaniem dla wprowadzania innych trybów nauki niż stacjonarny w poszczególnych szkołach może być np. wprowadzanie obowiązkowego mierzenia temperatury przed wejściem do placówki lub nakaz noszenia maseczek, czy przyłbic podczas przebywania we wspólnych przestrzeniach. - Nasze decyzje oparte są na zagranicznych doświadczeniach oraz raportach Europejskiej i Światowej Organizacji Zdrowia, które wskazują, że dzieci nie są łatwym ogniwem roznoszenia choroby – mówił Pionktkowski.
