To jest miła niespodzianka. Jeszcze maju tego roku polska sztafeta, w przeszłości przecież halowi mistrzowie świata, była na dnie. Rafał Omelko skończył karierę, Łukasz Krawczuk był bez formy, Jakuba Krzewinę zawieszono, bo wprowadzał w błąd kontrolerów antydopingowych. Podczas nieoficjalnych mistrzostw świata sztafet w Chorzowie Polacy nawet nie weszli do finału i wydawało się, że igrzyska obejrzą w telewizji. Ostatecznie znaleźli się w gronie czterech zaproszonych zespołów.
Szans na awans nie dawano im wiele. Oni jednak udowodnili, że stać ich nawet na walkę o finał. W eliminacjach Polacy pobiegli w składzie Dariusz Kowaluk, Karol Zalewski, Jakub Krzewina i Kajetan Duszyński. Nie dali szans rywalom w czasie 2,58:55 - drugi wynik w historii polskiego sportu!
Na trzeciej zmianie bardzo dobrze spisał się Krzewina, który dopiero na finiszu dał się wyprzedzić bardziej utytułowanemu Belgowi. To był jedyny moment, w którym Polacy oglądali plecy rywali, bo na ostatniej prostej Kajetan Duszyński zostawił wszystkich w tyle.
Finał w sobotę o godz. 14.50. 20 minut wcześniej z jeszcze większymi medalowymi szansami będzie rywalizować nasza kobieca sztafeta 4x400 m. Niewykluczone, że z Igą Baumgart-Witan z BKS Bydgoszcz, która biegała w eliminacjach. Skład na finał trzymany jest jednak w ścisłej tajemnicy.
Szanse na walkę o medal ma także kajakarka Zawiszy Helena Wiśniewska. W eliminacjach czwórek na 500 m w nocy z czwartku na piątek polska osada w składzie Karolina Naja, Anna Puławska, Justyna Iskrzycka, Helena Wiśniewska zajęła 1. miejsce i awansowała bezpośrednio do półfinału (godz. 3.07 polskiego czasu).
Znowu nie powiodło nam się na welodromie. W indywidualnym sprincie kobiet Urszula Łoś (Stal Grudziądz) zajęła 25. miejsce w kwalifikacjach, a do kolejnej rundy awansowały 24 najlepsze kolarki. Ostatnia odsłona emocji na welodromie w sobotę. O godz. 9.03 rywalizację w keirinie rozpocznie Matusz Rudyk.
