Wiosną tego roku powstał Miejski Bank Nauczycieli, który choć częściowo miał złagodzić skutki reformy systemu oświaty, czyli likwidacji gimnazjów. Trudno jednak przypuszczać, że wszyscy pedagodzy dzięki istnieniu MBN znajdą nowe zatrudnienie.
Zgromadzeni w bankach
- Obecnie w Miejskim Banku Nauczycieli zarejestrowanych jest 241 nauczycieli - informuje Marta Stachowiak, doradca prezydenta Bydgoszczy. - Najwięcej, bo 136, jest nauczycieli poszukujących kilku godzin (do 9 godz.). Pełnego etatu potrzeba dla 82 nauczycieli, a powyżej pół etatu dla 23.
Z danych zgromadzonych przez MBN wynika, że najliczniejszą grupę zarejestrowanych tworzą nauczyciele zespołów szkół. W banku jest ich aż 156. Natomiast pedagogów, którzy wcześniej pracowali w samodzielnych gimnazjach jest 45 oraz w samodzielnych szkołach podstawowych - 34.
Pojawi się wielu „objazdowiczów”, czyli osób, które będą musiały uczyć w kilku szkołach.
- Najwięcej osób wpisanych według głównego przedmiotu nauczania stanowią nauczyciele: wychowania fizycznego (30 osób), języka polskiego (27 osób) i języka angielskiego (25 osób) - wylicza Marta Stachowiak i podkreśla, że dokładnej liczby nauczycieli, którzy stracą pracę, na razie podać nie można.
Szacuje się, że będzie ich około 100. Wszystko wyjaśni się pod koniec sierpnia po zakończeniu prac nad sporządzeniem planów organizacyjnych podległych miastu placówek.
W Bydgoszczy istnieje także drugi bank, w którym gromadzone są oferty pracy. Prowadzi je kuratorium oświaty. Na stronie internetowej www.kuratorium.bydgoszcz.uw.gov.pl umieszczono aktualne oferty pracy w szkołach zlokalizowanych na terenie województwa kujawsko-pomorskiego. Okazuje się, że we wszystkich placówkach są np. 24 wolne miejsca dla nauczycieli matematyki (kilka z nich tylko na zastępstwo). W województwie pracę na etacie znajdzie tylko kilkunastu nauczycieli języka polskiego, nieco ponad dwudziestu języka angielskiego, 11 biologów i 7 wychowania fizycznego.
Tysiące na bruku
Niektóre związki zawodowe, podobnie jak urzędnicy, nie dysponują jeszcze precyzyjnymi danymi. Związek Nauczycielstwa Polskiego, który w marcu br. w ramach protestu przeciw reformie oświaty zorganizował strajk ostrzegawczy, szacuje, że w całym kraju pracę straci ok. 6 tysięcy nauczycieli, a 10 tysięcy nie będzie miało pełnego etatu.
Zobacz również:
- Okaże się to pod koniec sierpnia, obecne dane to tylko przymiarki – uważa Ryszard Kowalik, prezes Okręgu Kujawsko-Pomorskiego ZNP w Bydgoszczy. - Wtedy słowo stanie się ciałem. Dziś możemy tylko gdybać i mówić, że rząd niepotrzebnie wydaje nie swoje, bo samorządowe, pieniądze. Można byłoby je wykorzystać w lepszy sposób.
Zdaniem Ryszarda Kowalika na nauczycielskim rynku pracy pojawi się wielu „objazdowiczów”, czyli pedagogów, którzy będą musieli uczyć w kilku szkołach po to, by w sumie mieć cały etat.
- Nie wiem, jak da się to pogodzić - zastanawia się Ryszard Kowalik. - Spodziewam się, że często pojawiać się zaczną twierdzenia, że ktoś nie stracił pracy, bo ma w szkole cztery godziny. Jak będzie miał za nie wyżyć?
Czytaj też: Skok na główkę po śmierć. Rozmowa z prof. Markiem Haratem
Kto za to zapłaci?
Warto przypomnieć, że nauczyciele zlikwidowanych gimnazjów, w którym wygaszane będzie kształcenie, będą mogli w pierwszej kolejności skorzystać ze stanu nieczynnego, który może trwać 6 miesięcy.
Zobacz również:
Plażowanie na archiwalnych zdjęciach. Tak kiedyś wypoczywano
Urząd Miasta Bydgoszczy wszystkim zwolnionym nauczycielom będzie musiał wypłacić odprawy. Ile na to pieniędzy zostanie wydanych, jeszcze nie wiadomo. Ministerstwo Edukacji Narodowej obiecuje, że część kosztów poniesie z subwencji budżet państwa.
Polub "Express" na Facebooku
Bydgoszcz dawniej i dziś
