Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po piekle Podgoricy kurort Wrocław Zdrój?

Michał Żurowski
Mogło być lepiej, ale mogło być też gorzej, mamy punkt i nie wybrzydzajmy - pomyślałem zaraz po meczu Czarnogóra - Polska.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/zurowski_michal.jpg" >Mogło być lepiej, ale mogło być też gorzej, mamy punkt i nie wybrzydzajmy - pomyślałem zaraz po meczu Czarnogóra - Polska.

A za moment, tak ku pokrzepieniu, jeszcze jedno: faworyci grupy H - Ukraińcy, może nawet Anglicy - też mogą w tym piekle ponieść straty. Zresztą Terry, Lampard i spółka już w Podgoricy punkty gubili...

<!** reklama>Zaraz jednak przyszło otrzeźwienie: inni mogą mieć już łatwiej. Wszak zespół gospodarzy powinien za ekscesy swoich fanów zapłacić w kolejnych meczach albo grą przy pustych trybunach, albo zesłaniem daleko od domu. Tego trochę żal: że konsekwencje meczu z Polakami (którzy nie pękli ani przed rywalami na boisku, ani przed ziejącą nienawiścią publicznością) poniosą Czarnogórcy w spotkaniach z zupełnie innymi drużynami. I one na tym mogą skorzystać. A my? Szanujmy ten punkt.

Po porażce na Euro 2012 i o(b)lanym towarzyskim sprawdzianie z Estonią, było się czego obawiać w Czarnogórze. Wprawdzie cała ona ma tylko trochę więcej ludności (672 tysięcy) niż Wrocław, ale piłkarzy obecnie nie gorszych niż 38-milionowa Polska.

Jeśli Jovetić i Vucinić mają - a w domu mają zawsze - wsparcie pozostałych wojowników, zespół klasy Polski musi się zbliżyć do górnych granic swoich możliwości, by w Czarnogórze nie przegrać.

I tak było teraz. Orzełki Fornalika zagrały, jak na nich, co najmniej dobrze - dość szybko, momentami składnie, a przede wszystkim ambitnie, twardo, ofiarnie, ile „fabryka dała”. A że nie dała za wiele, to inna sprawa. Starczyło na tyle, by zremisować.

Będę się upierał: obecne pokolenie polskich piłkarzy umie na tle świata tak mało, że ewentualne sukcesy musi wybiegać, wyrwać przeciwnikom, łącząc pełne zaangażowanie z pełną koncentracją w każdej minucie meczu.

I tu jest problem. Polacy - i w kadrze, i w klubach - nie są w stanie utrzymać równego poziomu (choćby tylko pod względem fizycznym) przez 90 minut w żadnym meczu. Albo zaczynają śpiąc, albo zasypiają po zdobyciu prowadzenia, albo kończą ledwo żywi.

Tak było na Euro 2012, tak było i w ostatni piątek w Czarnogórze, gdy mając szybko 1:0 rzucili biały ręcznik na całą resztę pierwszej połowy. Tak też było z Legią (jedyną, która nas nie kompromitowała w pucharach) tracącą w meczu u siebie z Rosenborgiem prowadzenie i zwycięski remis w rewanżu, bo dającą się zdominować w końcówkach obu spotkań.

Tak było wreszcie w ubiegłym tygodniu w meczu ostatniej szansy kwalifikacji do mistrzostw Europy 21-latków Rosja - Polska. Nasi prowadzili 1:0, do przerwy remisowali 1:1, a przegrali& 1:4. Coś strasznie męcząca ta piłka.

Dziś mecz z Mołdawią, której cała 23-osobowa kadra jest tyle warta, co jeden Łukasz Piszczek. Po piekle Podgoricy, Wrocław jak sanatorium? Oby.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!