https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Po meczu Zooleszcz Gwiazda Bydgoszcz - Unia AZS Gdańsk (3:1)

Krzysztof Wypijewski
Adam Pattantyus
Adam Pattantyus Filip Kowalkowski
Pojedynek Adama Pattantyusa z niepokonanym wcześniej Wang Yangiem był najlepszy, jaki kiedykolwiek oglądali kibice w Bydgoszczy.

Bydgoscy pingpongiści nie byli faworytem niedzielnego starcia z Unią AZS Gdańsk (drużyna przeniosła się tego lata z Grudziądza do Trójmiasta, gdzie otrzymała większe wsparcie finansowe). Świadczyły o tym wyniki wcześniejszych czterech kolejek: gdańszczanie zanotowali w nich komplet wygranych za 3 oczka (3:0 lub 3:1), z kolei Zooleszcz Gwiazda triumfowała tylko raz i to za 1 punkt (3:2).

Dość nieoczekiwanie drużyna znad Brdy pokonała aktualnego mistrza Polski 3:1. I żadnym wytłumaczeniem dla gości nie może być absencja kontuzjowanego Patryka Zatówki.

- Nasz Marek Badowski nigdy z nim nie przegrał. Przypuszczam, że gdyby Zatówka przyjechał, znów by poległ - mówi „Expressowi” Zbigniew Leszczyński, menedżer, sponsor i zawodnik Zooleszcz Gwiazdy Bydgoszcz.

Po gładkiej przegranej Andrew Baggaleya z Kaii Konishi, naprzeciwko siebie stanęli Adam Pattantyus i niepokonany we wcześniejszych spotkaniach tego sezonu - Wang Yang. Ten pojedynek rozgrzał kibiców. Węgier przegrywał już 0-2 w setach, by triumfować 3-2.

- Pojedynku na tak wysokim poziomie bydgoscy kibice nigdy wcześniej nie widzieli - komentuje Leszczyński. - Były zwroty akcji, bardzo długie wymiany, niesamowite obrony i pogonie za piłką. To była promocja tenisa stołowego, jaką można sobie tylko wymarzyć.

Okazuje się, że w odwróceniu losów pojedynku Węgrowi pomogły... stare-nowe piłeczki.

- Na mecz z Unią specjalnie sprowadziliśmy piłeczki, którymi graliśmy kiedyś i które bardziej odpowiadają Adamowi Pattantyusowi. Są ogromne kłopoty z ich zakupem. Mihai Bobocica, który reprezentował nasz zespół w sezonie 2014/2015, przysłał nam je z Włoch - opowiada Zbigniew Leszczyński.

Kropkę nad „i” postawił w niedzielę Andrew Baggaley, pokonując Wang Yanga. W tym pojedynku emocji również nie brakowało. Anglik przegrywał już 0-1 w setach i 3:9 w drugiej odsłonie. Zdobył jednak 8 punktów z rzędu, a w decydującej partii triumfował 11:6.

Po niedzielnej wygranej ekipa Zooleszcz Gwiazdy opuściła dwunaste, ostatnie miejsce w tabeli (jest dziesiąta).

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

N
Navzar
Gratulacje! Dobra drużyna + normalni zawodnicy = dobry wynik.
Mihai chyba zajmuje się sprzedawaniem sprzętu do tenisa.
K
Kei
Czy Mihai już wrócił do zdrowia? Z tego co pamiętam ciągle narzekał na ból pleców i nie chciał występować spotkaniach.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski