Te fotografie nie zdradzają rewolucyjnych aspiracji. Nie są elementem walki politycznej ani kampanii społecznej. Pokazują jednak te same pęknięcia, z którymi spotkaliśmy się między innymi przy wyborze na posłankę osoby transseksualnej. Te same miejsca nadszarpnięcia społecznych szwów.
- Tożsamość to w tej perspektywie konstrukcja, chybotliwa, niejednoznaczna, zmienna i uszyta z nie zawsze pasujących do siebie materiałów - mówi Monika Kokoszyńska, autorka zdjęć.
Niesamowitość jej fotografii rodzi pewną niewygodę. Odczuwaną tym silniej, im dłużej wpatrujemy się w anonimowe postaci. Są obce. Nie noszą znaków, dzięki którym możemy je ulokować w jakimś znanym nam kontekście. Są nagie i tę nagość, rezygnację z jakiejkolwiek maski, wystawiają na pokaz. Widz nie może uciec w wygodną ocenę, bo brak tu jakichkolwiek wskazówek. Mógłby próbować podążyć za śladem permanentnego makijażu albo wyregulowanych brwi, ale niedaleko go to doprowadzi. Identyfikacja sportretowanych osób niepokojąco rozmywa się na naszych oczach.
Wykonane przez Monikę Kokoszyńską portrety pokazują, że norma wcale nie jest tak uniwersalna, tak wszechobowiązująca i tak nienaruszalna, jak chciano by wierzyć.
Więcej na monika.kokoszynska.com/