https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Płacę podatki, to świętuję po swojemu

Jarosław Reszka
Święta, święta - i po świętach. Na poświąteczny czwartek zaplanowaliśmy w redakcji raport, pokazujący wszelkie niepożądane skutki świątecznego luzu. Nic większego z tego nie wyszło.

<!** Image 2 align=none alt="Image 202387" sub="Blisko 2000 ludzi spotkało się na Wigilii Bydgoskiej [Fot. Tomasz Czachorowski]"><!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw_powazny.jpg" >Święta, święta - i po świętach. Na poświąteczny czwartek zaplanowaliśmy w redakcji raport, pokazujący wszelkie niepożądane skutki świątecznego luzu. Nic większego z tego nie wyszło.

Łotry nie włamywały się do domów, w których sam został mały Kevin. Nawet zwykle wyolbrzymiająca świąteczne zagrożenia „drogówka” w drugi dzień Bożego Narodzenia nadawała uspokajające komunikaty: mniej wypadków niż przed rokiem, mniej pijanych za kółkiem. Przerazić mogły jedynie wiadomości o ludziach zatrutych metanolem. <!** reklama>

W Stargardzie Szczecińskim zmarło trzech, którzy raczyli się siwuchą, prawdopodobnie kupioną spod pazuchy na targowisku. W Gnieźnie kostucha przyszła po dwóch amatorów napoju ongiś zwanego poetycko likierem na kościach, czyli denaturatu. Śmierć po denaturacie trudno jednak zaliczyć do świątecznych przypadłości. Bo jak na Boże Narodzenie jest denaturat, to co pije na co dzień?...

Huk pracy w Boże Narodzenie miało też bydgoskie pogotowie ratunkowe. Nie dlatego, że ucztowaliśmy wyjątkowo rozpustnie, lecz z powodu braku lekarzy dyżurujących w czynnych przez całą dobę przychodniach. Tradycyjnie więc karetki wzywane były nie do ratowania życia, lecz po to, by dać ulgę zagrypionym. Na szczęście w przyszłym roku ma być więcej w mieście całodobowych punktów, więc może już we wczesną w przyszłym roku Wielkanoc (31 marca)ratownicy nie będą musieli tak często pędzić na sygnale z aspiryną w torbie.

Bydgoszczanie mogą sobie za to gratulować charytatywnej aktywności przed Bożym Narodzeniem. Zwłaszcza „Szlachetna paczka” pięknie się rozwinęła w tym roku. W dniu jej finału miałem przyjemność dostarczyć przygotowane przez wydawnictwo Express Media dwie wielkie paki do jednego z miejsc zbiórki darów - w kościele Jezuitów na placu Kościeleckich. Jakiż tam ruch panował! Ale zarazem porządek przy ewidencji darów. Młodzi wolontariusze zachowywali się perfekcyjnie - jakby na przekór obiegowej opinii o Polakach jako ludziach z sercem na dłoni, lecz stawiających na improwizację. Tu żadnej improwizacji nie było, więc byłem spokojny, że nasza paczka dotrze do ubogiej matki i jej dwojga dzieci na czas i że w paczce znalazły się rzeczy naprawdę przez tę rodzinę wyczekiwane.

Mile zaskoczyła mnie także Wigilia Bydgoska, którą w sobotę zorganizowali na Starym Rynku urzędnicy z ratusza, księża z diecezji i wolontariusze z Caritasu. Na posiłek pod chmurką przyszli nie tylko bezrobotni czy bezdomni. Na rynku spotkało się blisko dwa tysiące ludzi, w tym sporo dzieci z rodzicami. Wierzę, że przygnało ich tam coś więcej niż chęć spróbowania za darmo barszczu czy pierogów. Warto tradycję miejskich wigilii podtrzymywać, bo być może bardziej służą one integracji bydgoszczan niż festiwale plastikowych gwiazdek piosenki pod halą „Łuczniczka” czy w Myślęcinku.

Jedna tylko rzecz wpędziła mnie przed świętami w niezbyt miły nastrój. Był to opis reakcji bydgoszczan podczas prowokacji dziennikarskiej, którą przygotowaliśmy do wigilijnego wydania gazety. Tym, którzy nie czytali tego artykułu, wyjaśniam, że nasz reporter zadzwonił pod przypadkowe numery telefonów i usiłował nakłonić osoby, które odebrały telefon, do przyjęcia samotnej staruszki lub samotnego staruszka na wigilijną wieczerzę w rodzinnym gronie. Dla uwiarygodnienia swych działań, reporter tłumaczył rozmówcom, że reprezentuje stowarzyszenie „Złota Jesień”, które niesie pomoc dla seniorów. Niestety, tylko jedna osoba zareagowała wzorowo - gotowa była przyjąć w swym domu obcego w potrzebie bez żadnych warunków wstępnych. Inni nasi rozmówcy albo podawali jakieś wytłumaczenie, które wykluczało przyjęcie staruszki czy staruszka (na przykład: „Dorabiam sobie w Wigilię jako Święty Mikołaj”), albo odmawiali. Najbardziej obcesowo zrobił to pan, który stwierdził: „Po to płacę podatki, by państwo zajmowało się takimi ludźmi. Ja chcę spędzić Wigilię z rodziną”.

Gdy czytałem te słowa, przypomniał mi się jeden z polityków, który kiedyś przed telewizyjną kamerą w podobny sposób określił odpowiadający mu model współczesnego patriotyzmu: „Pracuję w tym kraju i sumiennie płacę podatki”. Na to, by czuć się polskim obywatelem, taki program być może wystarczy. Ale czy wystarczy też, by czuć się człowiekiem?

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski