PKS nie chce prezentów. - Jako szef spółki muszę dbać o jej interesy - podkreśla Ryszard Kołudkiewicz

Od kilku tygodni nabrzmiewała sprawa przekazania w trybie bezprzetargowym 30 linii autobusowych w regionie, które obsługiwać miałaby wojewódzka spółka Kujawsko-Pomorski Transport Samochodowy. Swoje uwagi związane z tym pomysłem zgłaszał bydgoski PKS - obawiano się, że dotowany przez urząd Kujawsko-Pomorski Transport Samochodowy zabierze dochodowe połączenia, które bydgoska spółka rozwijała w ciągu ostatnich lat. Kursy wielu linii marszałkowskich i obsługiwanych przez PKS miałyby się bowiem pokrywać. W praktyce oznaczałoby to, że PKS nie mógłby konkurować z liniami dotowanymi przez marszałka - tym bardziej, że to władze wojewódzkie zatwierdzałyby rozkłady jazdy przewoźników.
[break]
Wczoraj doszło do spotkania, na którym przełamano lody i zamiast - jak dotychczas - przerzucać się pismami, strony zadeklarowały współpracę i takie rozwiązanie konfliktu, by interesy prywatnej spółki, interes pasażerów i obowiązki marszałka jako organizatora przewozów można było pogodzić.

- Cieszę się, że doszło do spotkania, żałuję, że dopiero teraz. Mogliśmy wiele dobrego zrobić wcześniej. Jako szef PKS Bydgoszcz potwierdzam nasze negatywne zdanie na temat działania Urzędu Marszałkowskiego, który chciał powierzyć obsługę ponad 60 procent komunikacji wojewódzkiej KPTS - powiedział Ryszard Kołudkiewicz, prezes PKS Bydgoszcz. - Ustaliliśmy jednak, że trzeba zacząć od nowa i wypracować zasady, które powinny funkcjonować przy tego rodzaju działaniach. W 2017 roku nastąpi przewrót w komunikacji w sensie organizacji transportu. Logika nakazuje, by do tego rodzaju działań odpowiednio się przygotować. W styczniu zostaną stworzone formalne podstawy do dużych zmian. Będziemy rozmawiać na temat wypracowania takiej formuły, która doprowadzi do tego, że organizacja transportu opierać się będzie na zasadach rynkowych i jakości oferty przewozowej, a nie na zasadzie prezentów. Sądzę, że to dobre rozpoczęcie drogi. Szkoda, że doszło do tego dopiero, gdy w sprawę zaczęły się angażować związki zawodowe i przez niektórych temat zaczął być określany jako afera.

Nowe przepisy dają marszałkowi możliwość tzw. powierzenia, czyli zlecenia usług transportowych określonej spółce bez przetargu. Ta forma nawiązania współpracy nie podoba się bydgoskiej spółce, bowiem w praktyce wyklucza ją z grona tych, którzy mogą przejazdy realizować. Marszałek zamierza uruchomić 45 linii, z których tylko 15 miałoby zostać przekazane przewoźnikom w trybie przetargu. Wczorajsze początki porozumienia wskazują na to, że nie musi się tak stać.
- Chcemy zbudować taką platformę współpracy, która będzie głosem doradczym, z którym będziemy konsultować i wypracowywać różne rozwiązania. Tak, aby transport zbiorowy w województwie jak najlepiej funkcjonował. Organizatorzy na poziomie województwa uczą się swojej roli, podobnie przewoźnicy muszą znaleźć swoje miejsce w nowym systemie. Chcemy do tej platformy zaprosić reprezentantów powiatów, bo nie wyobrażamy sobie, by system wojewódzki funkcjonował w oderwaniu od powiatowego transportu. Po zintegrowaniu tych systemów może powstać model korzystny dla mieszkańców - mówi Magdalena Mike-Gęsicka, dyrektor Departamentu Nadzoru Właścicielskiego i Transportu Publicznego Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu.
Niedługo nie tylko województwo, ale również powiaty będą organizatorami transportu publicznego. - Tyle, że za tymi nowymi obowiązkami nie poszło ich finansowanie - dodaje Magdalena Mike-Gęsicka. - Będziemy rozmawiać tak, by PKS, KPTS i inni przewoźnicy byli usatysfakcjonowani. Celem jest dobrze zorganizowany transport wojewódzki.