Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pitawal bydgoski: Drogerzysta z Długiej aferzystą

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Narodowe Archiwum Cyfrowe/zdjęcie ilustracyjne
Na niezwykły pomysł, jak szybko się dorobić, wpadł w 1936 roku 42-letni bydgoszczanin, Bronisław M.

Wcześniej był właścicielem małego sklepu kolonialnego w Inowrocławiu, ale interes nie szedł i w końcu zbankrutował. Potem na jakiś czas udał się na wybrzeże, do budującej się wówczas Gdyni, gdzie liczył na większy zarobek, ale także działalność handlowa mu się nie powiodła. Przy okazji jednak zapożyczył nad morzem pewien pomysł na szybki i dobry biznes. Nieznacznie go zmodyfikował i z zamiarem rozkręcenia interesu przybył do Bydgoszczy, gdyż od gdynian dowiedział się, że w tym mieście łatwo można się dorobić z uwagi na zamożność jego mieszkańców.

„Poważna firma poszukuje pracownika kupieckiego z kaucją 2000 złotych”.

W Bydgoszczy najpierw rozejrzał się w sytuacji, a następnie, za w miarę przystępne pieniądze – prawie całą resztę, jaka mu została, wynajął pusty lokal handlowy przy ul. Długiej. Kiedy tę sprawę już załatwił, udał się do biura ogłoszeń najpopularniejszej w mieście gazety i zamieścił w niej taki oto anons: „Poważna firma poszukuje pracownika kupieckiego z kaucją 2000 złotych”.

Francuska gotówka

Intuicja nie zawiodła Bronisława M. Na jego ogłoszenie zgłosił się 27-letni niedoświadczony pomocnik kupiecki Józef F., którzy przez kilka lat ciężkiej pracy we Francji zgromadził większą gotówkę. Bronisław M. przyjął, oczywiście, hojnego kandydata do pracy, a za wręczoną mu gotówkę zakupił towary do sklepu. Nie było tego wiele, bowiem suma 2 tys. złotych okazała się być zbyt mała do zapełnienia półek drogerii, gdyż taką specjalizację wymyślił sobie Bronisław M. Wymusił zatem na swoim pomocniku „włożenie” w ten interes jeszcze tysiąca złotych, a ponadto nabrał znaczną ilość towaru na kredyt. Obiecał mu również szybko spłatę tej inwestycji, a także pensję w wysokości 80 złotych miesięcznie.

Nie płacisz, zabieram towar!

Sprzedaż nie szła jednak na takim poziomie, na jakim właściciel tego „interesu” ją zakładał. Już po paru tygodniach jego pomocnik zaczął domagać się wypłaty zysków ze sprzedaży, a w sklepie masowo zaczęli pojawiać się także wierzyciele. Nie mogąc doczekać się zapłaty za wystawiony w sklepie swój towar, zaczęli go zabierać. Widząc to, po mniej więcej dwóch miesiącach od otwarcia sklepu niefortunny pomocnik Józef F. wynajął prawnika, by pomógł mu zająć towary znajdujące się w drogerii na poczet spłaty włożonych w sklep pieniędzy.

Bronisław M. dowiedział się o tym i następnego dnia wstał bardzo wcześnie, a następnie zaczął towar ze sklepu wynosić tylnymi drzwiami, aby nie dostał się on w ręce Józefa F. Kiedy ten przybył wraz z adwokatem i usiłował powstrzymać działania swojego pryncypała, Bronisław M. wezwał policjanta, by powstrzymał „bezprawne działania” swojego pomocnika i jego prawnika.

2360 zł do zwrotu

Tak się jednak nie stało. Sklep został zamknięty i wszystko, co zostało jeszcze w środku, zostało poddane inwentaryzacji. Okazało się, że we wnętrzu lokalu znajduje się towar o wartości ledwie 800 złotych. Całą resztę zabrali wierzyciele, jak twierdził Bronisław M., choć Józef F. podejrzewał, że jego szef ukrył część towaru także u siebie w domu.
Ponieważ właściciel sklepu był winny swojemu pomocnikowi w sumie aż 2200 złotych udzielonego wkładu w interes oraz dwóch miesięcznych pensji po 80 złotych, Józef F. skierował sprawę do sądu. Razem z nim roszczenia pownosili także właściciele towaru, którzy twierdzili, że nie otrzymali do tej pory od Bronisława M. ani pieniędzy, ani zwrotu artykułów.

Bronisław M. ze skruchą przyznał, że rzeczywiście, zakładając bydgoską firmę nie miał więcej pieniędzy, a na pomysł, jak założyć biznes bez gotówki wpadł w Gdyni, gdzie w podobny, choć na zdecydowanie mniejszą skalę, radzili sobie inni kupcy, otwierając sklepy „w ciemno”, z niewielką ilością gotówki.

Jak ustalono podczas sądowej rozprawy, wszystko, co w swój drogeryjny interes włożył sam właściciel sklepu, to była suma około 300 złotych. Bronisław M. ze skruchą przyznał, że rzeczywiście, zakładając bydgoską firmę nie miał więcej pieniędzy, a na pomysł, jak założyć biznes bez gotówki wpadł w Gdyni, gdzie w podobny, choć na zdecydowanie mniejszą skalę, radzili sobie inni kupcy, otwierając sklepy „w ciemno”, z niewielką ilością gotówki. Różnica polegała na tym, że w Gdyni wciąż brakowało sklepów, bo osiedlali się tam nowi mieszkańcy, w Bydgoszczy zaś lokali handlowych było w nadmiarze.

10 miesięcy dla aferzysty

Sąd nie okazał wyrozumiałości dla aferzysty i skazał go na karę 10 miesięcy za kratami oraz zobowiązał do pokrycia szkód poniesionych przez pechowego pomocnika oraz pozostałych właścicieli towaru z drogerii.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera