
Tomasz Czachorowski
I wcale im się nie dziwię. Trochę czasu im zejdzie, zanim „przerobią” tę niewykorzystaną szanse, jaką byłaby gra w środowym półfinale przeciwko Walijczykom.
Nie wiem, czy wszyscy wykorzystali swoją szansę, ale z nieobecnych najbardziej brakowało mi Rybusa. Nigdy się nie dowiemy, jak biało-czerwoni wyglądaliby na boisku z byłym piłkarzem Tierieka Grozny (gdzie w ostatnim meczu sezonu złapał kontuzję barku, która wyeliminowała go z gry), a obecnie piłkarzem Lyonu (okazuje się, że nawet bez występu na Euro można złapać fajny kontrakt).
Rybus jako boczny obrońca podłączał się do ofensywnych akcji, był bardzo kreatywny. Co ciekawe, pod jego nieobecność swoją szansę dostał Jędrzejczyk i według mnie ją wykorzystał. Co nie zmienia faktu, że Rybus też by się przydał, wtedy Nawałka miałby większe pole manewru.
Można żałować tej straconej szansy na półfinał Euro 2016, ale dziś możemy tylko gdybać. Bo tak naprawdę, to czego nam zabrakło, żeby być na miejscu Portugalczyków? Lepiej rozegranej akcji przez Grosickiego w polu karnym, gdy prowadziliśmy już 1:0? Lepszego celownika Milika? Większej kreatywności w środku pola? Dobrze wykonanej „jedenastki” przez Kubę?
A może troszkę szaleństwa Nawałki? Pod koniec dogrywki, mając jeszcze jedną zmianę do wykorzystania, mógł za Fabiańskiego wprowadzić do bramki Boruca, który w Premier League broni co rusz z powodzeniem rzuty karne.
Czy może po prostu odrobiny szczęścia? Trudno powiedzieć. Tak samo jak nie była w stanie powiedzieć w poniedziałek po południu Isia Radwańska, czego jej zabrakło, żeby wygrać z Cibulkovą i awansować do ćwierćfinału Wimbledonu.
Jedyne, co przyszło jej do głowy, to tyle, że zabrakło jej punktu (faktycznie, miała piłkę meczową). Podobnie możemy spojrzeć na przegrany ćwierćfinał piłkarzy Nawałki. Zabrakło punktu.
To tyle co nic, ale boli jak diabli. Dlatego też muszę to "przerobić".
A w półfinale będę kibicować oczywiście Walijczykom.