W 1992 roku, gdy bydgoskie siatkarki zdobywały Puchar Polski, pisałem „Pałac jest wielki!”. Z turnieju w Chojnicach wracałem autokarem razem z red. Jackiem Drozdowskim z „Gazety Pomorskiej”. Takiego sukcesu nie można było uczcić inaczej, jak tylko szampanem. I to nie tylko jedną butelką. W niedzielne popołudnie dotarliśmy do Bydgoszczy. A tu jeszcze trzeba było dotrzeć do drukarni na Dworcowej i napisać relację z wyjazdu.
Ech, to było gorące popołudnie (dosłownie i w przenośni) i tylko jeden red. Tadeusz Nadolski wie, z jakim trudem ten tekst powstał. Inwencji i manualnej sprawności starczyło mi tylko na wymyślenie tytułu, a żebym nie pokaleczył sobie dłoni, stukając w klawisze maszyny do pisania, sprawy w swoje ręce wziął właśnie Tadziu, który tego dnia akurat szampana nie powąchał.
Do tej pory przy każdej nadarzającej się okazji wspominamy tamten dzień, tamten artykuł i tamten tytuł. Wspomniałem o nim nie bez powodu, bo w ostatni czwartek wybrałem się znowu do Pałacu Młodzieży na inaugurację turnieju juniorek, żeby przypomnieć się ludziom, m.in. Waldkowi Saganowi, który do tej pory trzyma rękę na pulsie siatkarskich wydarzeń w Pałacu.
Powspominaliśmy sobie mecze w ciasnej salce, gdy zespół zdobywał mistrzostwo Polski w rywalizacji z Wisłą Kraków. A mój rozmówca sam przypomniał ze śmiechem tamten mój tytuł. Nie powiem, miło mi się zrobiło, poczułem się, jakbym wrócił na stare śmieci, do początków mojej pracy w zawodzie. Po 24 latach zatoczyłem koło. Tak, to był zupełnie inny świat, inny rodzaj uprawiania dziennikarstwa sportowego. Mógłby o tym coś powiedzieć nieżyjący już red. Zdzisław Sosnowski.
Wtedy na wszystko był czas, dziennikarz miał inny, bardziej bezpośredni kontakt z Czytelnikiem, kibicem sportu. Może to zabrzmieć paradoksalnie w porównaniu z dzisiejszymi czasami, gdy informacja trafia do kibica lotem błyskawicy - do Internetu, na portale społecznościowe. Wtedy liczyło się to, co masz do powiedzenia od siebie, dziś liczy się klikalność i jakieś tam słupki. To nie moja bajka, ale zdaję sobie sprawę, że innej bajki już nie będzie.
No trudno, marudzi się, pisze się swoje i idzie się dalej w ten świat sportu. Po tamtym sukcesie w Chojnicach i tytule mistrzowskim Pałacu, był awans piłkarskiego Zawiszy do ekstraklasy i zdobycie Pucharu Polski, a szampana pijam teraz tylko w sylwestra i powiedzmy - symbolicznie. Nie wiem, kiedy będę miał okazję wypić kolejną lampkę z bąbelkami, fetując sukces bydgoskiej drużyny.
Choć sukces można różnie rozumieć. Teraz to nawet utrzymanie się żużlowego zespołu Polonii w szeregach I ligi uchodzi za sukces i jest okazją do świętowania. W niedzielę byłem świadkiem, jaką huśtawkę nastrojów przeżywał red. Krzysztof Wypijewski. Gdy w pół godziny musiał zmieniać stronę, zdjęcie i tytuł, bo zmieniała się sytuacja zespołu ze Sportowej wraz z wynikami meczów w Rawiczu i Krośnie. Utrzymać się jednym punktem to też sztuka, abstrahując od okoliczności, czy komuś tam zależało, czy nie.
Teraz będę kibicować ambitnym piłkarkom KKP, żeby jak najszybciej powróciły do ekstraligi, a piłkarzom SP Zawiszy, żeby odbili się od B klasy, bo to w końcu Zawisza. I niech mi ktoś da znowu szansę napisania, że ktoś tam jest znowu wielki.