Spis treści
Pies zdycha, człowiek umiera. Profesor Bralczyk wywołał burzę w internecie
Profesor Jerzy Bralczyk jest jednym z najbardziej cenionych językoznawców w Polsce. W swoich wystąpieniach dba o wysoki poziom używanego języka i często przedstawia stanowcze komunikaty, które nie każdemu mogą się spodobać, jednak są w pełni zgodne z zasadami języka polskiego. Tak było chociażby, gdy ostatnio gościł w programie TVP Info.
Podczas programu "100 pytań do..." temat zszedł na zwierzęta i języka, którym się posługujemy w stosunku do nich. Profesor wyraźnie zaznaczył, że nie powinniśmy używać wobec zwierząt wyrazów wyraźnie kojarzących się z człowiekiem. Zwłaszcza przeciwny był, by mówić, że "pies umiera".
"Nie pasuje mi, tak samo, jak nie pasuje mi adoptowanie zwierząt. Jednak co ludzkie, to ludzkie. Jestem starym człowiekiem i preferuję te tradycyjne formuły i sposób myślenia. Nawet mówienie, że choćby najulubieńszy pies umarł, będzie dla mnie obce. Nie, pies niestety zdechł" - powiedział profesor Bralczyk.
Warto zaznaczyć, że profesor Bralczyk trzyma się tej wersji od dawna. Podobne poglądy wygłaszał, goszcząc w Kanale Zero na YouTube w lutym.
Brak empatii profesora Bralczyka? Zwierzęta na równi z człowiekiem?
Słowa profesora Jerzego Bralczyka wywołały prawdziwą burzę w sieci. Wiele osób zaczęło sprzeciwiać się takiemu podejściu do sprawy, traktując zwierzęta jako bliskie sobie. Najgłośniej sprawę nagłośniła Fundacja Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt Viva!.
W swoim wpisie na Facebooku, który zebrał już ponad 600 reakcji i 300 komentarzy, powołała się na słowa innego znanego eksperta od języka - profesora Mirosława Bańko.
"W związku z tak ogromnym brakiem empatii chcemy przypomnieć słowa innego językoznawcy — prof Mirosława Bańko, który mówi: +Słowo "ZDECHNĄĆ" jest nacechowane pejoratywnie, gdy jest odnoszone do ludzi - i to nacechowanie może udzielać się także wypowiedziom, w których słowo to odnosi się do zwierząt. W języku widać liczne dowody na postrzeganie zwierząt jako gorszego rodzaju stworzeń. (...) ☠ Fakt, że człowiek podkreśla nawet odrębność zwierzęcej ŚMIERCI i że traktuje ją jako coś gorszego od śmierci ludzkiej, jest dla mnie jednak faktem dość ŻENUJĄCYM+" - czytamy.
W komentarzach pod wpisem wiele osób zdecydowało się zaatakować personalnie profesora, zaznaczając m.in. utratę sympatii do jego osoby. Sam językoznawca odniósł się natomiast do sprawy w rozmowie z "Onetem".
To nie o to chodzi, że nie powinniśmy tak mówić. Możemy, jeżeli ktoś chce. Jednak właściwym słowem, które jest używane w polszczyźnie na określenie śmierci zwierzęcia, jest to, że zdycha. Zdychają i lwy, i komary, i psy, i inne zwierzęta. Niestety, przez wieki zyskało ono negatywne skojarzenie. Umieranie zwierząt jest pewnym nadużyciem metaforycznym tego słowa. I tak jak można powiedzieć, że umierają idee czy umierają państwa, tak można powiedzieć i o zwierzętach. Ale właściwym, pierwotnym słowem jest właśnie zdychać" - wyjaśnił profesor.
Dodał, że forma "zdychać" nawiązuje do oddychania, co oznacza, że wcale nie ma pejoratywnego znaczenia, a oznacza zwyczajnie koniec oddychania. Zalecił też, by zamiast "umierania" używać na przykład takich słów jak "odszedł" lub "nie ma go".
Język w odniesieniu do zwierząt to szerszy problem
Problem języka używanego w odniesieniu do zwierząt już kilka lat temu poruszała m.in. Anna Pajdzińska z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w swoim artykule "Śmiercią jakby płytszą nie umierają, ale zdychają zwierzęta (obraz zwierząt w polszczyźnie na tle ustaleń nauk przyrodniczych)". gdzie zwracała uwagę, że obraz zwierząt widzianych przez nauki przyrodnicze, a obraz zwierząt w świecie językowym są zdecydowanie różne.
Badaczka zwróciła uwagę, że zwierzęta często przypisujemy wszystko, co złe. Widać to chociażby w sytuacjach, gdy nazywamy kogoś jakimś zwierzęciem. Rzadko kiedy używa się tego w pozytywnym znaczeniu, a częściej właśnie pejoratywnie.
Za przykłady podała chociażby takie zwierzęta jak tchórz (czyli osoba, która nie zachowuje się tak jak należy z obawy przed niebezpieczeństwem), jeleń (mężzczyzna, którego można łatwo oszukać lub wykorzystać) czy też klępa (pozbawiona wdzięku, budząca niechęć kobieta).
Dodatkowo również o złej ocenie świadczą przymiotniki, które tworzymy od nazw zwierząt. Dla przykładu, jeśli ktoś jest "szczeniacki", to jest niepoważny i nieodpowiedzialny", a jak jest "pieski" to jest nędzny i godny pożałowania.
Podobnie z pełnymi epitetami utworzonymi na podstawie tych przymiotników. Oto kilka przykładów użytych przez Pajdzińską:
- barania głowa - ktoś, kogo uważa się za głupiego
- owczy pęd - bezmyśle naśladanie działania innych
- końska twarz - twarz nadmiernie wydłużona
- końskie zęby - zbyt duże, wystające zęby
- świńskie oczka - małe oczy, zatopione w fałdach tłuszczu
- wilcza natura - natura podstępna