https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pies umiera czy zdycha? Profesor Jerzy Bralczyk słowami o zwierzętach wywołał burzę w internecie. Trwa spór o nazewnictwo

Damian Kelman
Wideo
od 16 lat
Profesor Jerzy Bralczyk wywołał prawdziwą burzę w internecie i naraził się miłośnikom zwierząt. Uznany językoznawca na wizji sprzeciwił się stwierdzeniu, że pies umiera. W ocenia eksperta psy "zdychają". Choć to niezmienna od lat opinia Bralczyka - tak miłośnicy zwierząt zarzucają mu brak empatii - podkreślając, że pies, czy kot obecnie są pełnoprawnymi członkami rodziny. Jak się okazuje, temat zwierząt to w języku szerszy problem.

Spis treści

Pies zdycha, człowiek umiera. Profesor Bralczyk wywołał burzę w internecie

Profesor Jerzy Bralczyk jest jednym z najbardziej cenionych językoznawców w Polsce. W swoich wystąpieniach dba o wysoki poziom używanego języka i często przedstawia stanowcze komunikaty, które nie każdemu mogą się spodobać, jednak są w pełni zgodne z zasadami języka polskiego. Tak było chociażby, gdy ostatnio gościł w programie TVP Info.

Podczas programu "100 pytań do..." temat zszedł na zwierzęta i języka, którym się posługujemy w stosunku do nich. Profesor wyraźnie zaznaczył, że nie powinniśmy używać wobec zwierząt wyrazów wyraźnie kojarzących się z człowiekiem. Zwłaszcza przeciwny był, by mówić, że "pies umiera".

"Nie pasuje mi, tak samo, jak nie pasuje mi adoptowanie zwierząt. Jednak co ludzkie, to ludzkie. Jestem starym człowiekiem i preferuję te tradycyjne formuły i sposób myślenia. Nawet mówienie, że choćby najulubieńszy pies umarł, będzie dla mnie obce. Nie, pies niestety zdechł" - powiedział profesor Bralczyk.

Warto zaznaczyć, że profesor Bralczyk trzyma się tej wersji od dawna. Podobne poglądy wygłaszał, goszcząc w Kanale Zero na YouTube w lutym.

Brak empatii profesora Bralczyka? Zwierzęta na równi z człowiekiem?

Słowa profesora Jerzego Bralczyka wywołały prawdziwą burzę w sieci. Wiele osób zaczęło sprzeciwiać się takiemu podejściu do sprawy, traktując zwierzęta jako bliskie sobie. Najgłośniej sprawę nagłośniła Fundacja Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt Viva!.

W swoim wpisie na Facebooku, który zebrał już ponad 600 reakcji i 300 komentarzy, powołała się na słowa innego znanego eksperta od języka - profesora Mirosława Bańko.

"W związku z tak ogromnym brakiem empatii chcemy przypomnieć słowa innego językoznawcy — prof Mirosława Bańko, który mówi: +Słowo "ZDECHNĄĆ" jest nacechowane pejoratywnie, gdy jest odnoszone do ludzi - i to nacechowanie może udzielać się także wypowiedziom, w których słowo to odnosi się do zwierząt. W języku widać liczne dowody na postrzeganie zwierząt jako gorszego rodzaju stworzeń. (...) ☠ Fakt, że człowiek podkreśla nawet odrębność zwierzęcej ŚMIERCI i że traktuje ją jako coś gorszego od śmierci ludzkiej, jest dla mnie jednak faktem dość ŻENUJĄCYM+" - czytamy.

W komentarzach pod wpisem wiele osób zdecydowało się zaatakować personalnie profesora, zaznaczając m.in. utratę sympatii do jego osoby. Sam językoznawca odniósł się natomiast do sprawy w rozmowie z "Onetem".

To nie o to chodzi, że nie powinniśmy tak mówić. Możemy, jeżeli ktoś chce. Jednak właściwym słowem, które jest używane w polszczyźnie na określenie śmierci zwierzęcia, jest to, że zdycha. Zdychają i lwy, i komary, i psy, i inne zwierzęta. Niestety, przez wieki zyskało ono negatywne skojarzenie. Umieranie zwierząt jest pewnym nadużyciem metaforycznym tego słowa. I tak jak można powiedzieć, że umierają idee czy umierają państwa, tak można powiedzieć i o zwierzętach. Ale właściwym, pierwotnym słowem jest właśnie zdychać" - wyjaśnił profesor.

Dodał, że forma "zdychać" nawiązuje do oddychania, co oznacza, że wcale nie ma pejoratywnego znaczenia, a oznacza zwyczajnie koniec oddychania. Zalecił też, by zamiast "umierania" używać na przykład takich słów jak "odszedł" lub "nie ma go".

Język w odniesieniu do zwierząt to szerszy problem

Problem języka używanego w odniesieniu do zwierząt już kilka lat temu poruszała m.in. Anna Pajdzińska z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w swoim artykule "Śmiercią jakby płytszą nie umierają, ale zdychają zwierzęta (obraz zwierząt w polszczyźnie na tle ustaleń nauk przyrodniczych)". gdzie zwracała uwagę, że obraz zwierząt widzianych przez nauki przyrodnicze, a obraz zwierząt w świecie językowym są zdecydowanie różne.

Badaczka zwróciła uwagę, że zwierzęta często przypisujemy wszystko, co złe. Widać to chociażby w sytuacjach, gdy nazywamy kogoś jakimś zwierzęciem. Rzadko kiedy używa się tego w pozytywnym znaczeniu, a częściej właśnie pejoratywnie.

Za przykłady podała chociażby takie zwierzęta jak tchórz (czyli osoba, która nie zachowuje się tak jak należy z obawy przed niebezpieczeństwem), jeleń (mężzczyzna, którego można łatwo oszukać lub wykorzystać) czy też klępa (pozbawiona wdzięku, budząca niechęć kobieta).

Dodatkowo również o złej ocenie świadczą przymiotniki, które tworzymy od nazw zwierząt. Dla przykładu, jeśli ktoś jest "szczeniacki", to jest niepoważny i nieodpowiedzialny", a jak jest "pieski" to jest nędzny i godny pożałowania.

Podobnie z pełnymi epitetami utworzonymi na podstawie tych przymiotników. Oto kilka przykładów użytych przez Pajdzińską:

  • barania głowa - ktoś, kogo uważa się za głupiego
  • owczy pęd - bezmyśle naśladanie działania innych
  • końska twarz - twarz nadmiernie wydłużona
  • końskie zęby - zbyt duże, wystające zęby
  • świńskie oczka - małe oczy, zatopione w fałdach tłuszczu
  • wilcza natura - natura podstępna

Komentarze 8

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

M
Marcinek
Cóż, zgodnie z biologią ludzie to jeden z gatunków zwierząt, skoro zwierzę może zdechnąć to i człowiek (bo jest zwierzeciem). A jak zdechnie to, w naszym tradycyjnym pochówku, zżerają go robaki, jak psa.

Wniosek: pan prof. Bralczyk też jest zwierzęciem, a jak zdechnie, to zeżrą go robaki jak psa, niezależnie czy się z tym dobrze czuje czy nie.
J
Jaroslaw
Lewacka nowomowa śle mnie pies i inne zwierzeta [wulgaryzm]ą i tyle
g
gosc
Historia relacji z psem jest dość skomplikowana i zmienna, jeszcze nie tak dawno powiedzieć do kogoś "zbiję jak psa" lub inne bardzo mocne określenia relacji między człowiekiem a zwierzęciem np. powiedzieć do kogoś że będzie zdychał.

Często bywało że pies zdechł z powodu czynności lub niedopatrzenia człowieka. Obecnie o psa się troszczymy, leczymy i w końcu chowamy na psim cmentarzu.

Pan profesor już wiekowy i pewnie pamięta że psa się biło aż zdechł, oczywiście powinno się inaczej nazywać odejście człowieka i odejście zwierzęcia ale zdychanie zwierząt kojarzy się z wcześniejszym koszmarem, na przykład taki Putin powinien zdechnąć a nie umrzeć.
G
Gość Gość
19 lipca, 06:32, Stachu:

Oczywiście, że psy krowy, konie itd [wulgaryzm]Ą. Ta pseudo poprawność słownictwa dla zwierząt nie ma nic wspólnego z ich traktowaniem, poprostu lewakom i innym opentanym przez zachodnie ideologie poprzewracało się w głowach. Bo można pluć na żołnierzy, można na ulicach krzyczeć hasła ośmiu gwiazdek, ala powiedzieć że pies zdechł to już karygodne. 🤣🤣🤣🤣🤣

Zgadzam się. Proszę jednak zauważyć, że Prezes widzi SIEDEM GWIAZDEK!

J
Jaro
Tak zdychać będziesz Arthurze K
k
keraM
Jestem za profesorem Bralczykiem; zwierzęta [wulgaryzm]ą a nie umierają. Takich kanonów językowych mnie nauczono i tak będę mówił. Podobnie z tą adopcją. Tworzymy nowomowę w stylu ministra, psycholożka czy reżyserka.
T
Turbodymomen
Całe moje życie zwierzę zdychało.

Teraz język polski sięgnął dna dzięki lewusom
I
Iks
Jak już to nie umiera, tylko "odchodzi". Teraz się odchodzi, taka nowomowa 😉
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski