Pogotowie dla Zwierząt podjęło interwencję w jednej z wsi pod Inowrocławiem. Sygnał dotyczył psów zyjących w tragicznych warunkach. Jeden z psób umierał miesiącami. Zgłoszenie nadeszło za późno: gdy ekipa dotarła do gospodarstwa, pies leżał martwy przy budzie. Cały w odchodach, dredach, kołtunach. Zmarł dzień przed przyjazdem pogotowia.
- Tak szczerze: miałam go zakopać, ale mi go żal - tłumaczy właścicielka psa. Nie ma jednak wyrzutów sumienia. Wie, że pies był chory, ale do weterynarza z nim nie poszła.
Dlaczego? - Bo to był mój pies - odpowiada krótko. - Wiedziałam, że zdechnie i zdechł.
Zwłoki psa zabrano do Bydgoszczy, na sekcję, która ustali przyczyny zgonu czworonoga.
Właścicielce odebrano kilka innych psób oraz chorych kotów. Zwierzęta są wychudzone i wychłodzone. Nie miały wody, ani karmy. Malutka, przestraszona suczka w budynku gospodarczym trzęsła się cała z zimna. Zwierzęta trafiły do lekarza weterynarii. Okazało się, że mają sporą niedowagę. Niektóre ważą połowę tego, co powinny.
