To już 23 lata od ostatniego awansu Zawiszy do najwyższej klasy. Czy w niedzielę w Gliwicach będziemy świętować go po raz szósty?
Pierwszych dwóch awansów nie pamiętam, bo nie mogłem, zwłaszcza tego w 1960 roku. Następny przyszedł cztery lata później, ale i o nim nie mogę wiele powiedzieć, bo wtedy miałem co innego w głowie: papu! Ale już trzeci, w 1977 roku, jak najbardziej, zwłaszcza, że jako 15-latek trenowałem na Zawiszy, a na mecze chodziłem razem z ojcem. Przeważnie stojąc w drugim, albo trzecim rzędzie na koronie. 30, 40, 50 tysięcy, to się dziś w głowie nie mieści!<!** reklama>
W 1977 roku o awansie decydował ostatni mecz w Gdańsku z Lechią. Bydgoszczanom wystarczał remis, ale od 76 min podopieczni Wiesława Gałkowskiego przegrywali 0:1 po golu Zbigniewa Kruszyńskiego. Na szczęście w 88 min wyrównał Adam Kuryło.
Niestety, nastąpił szybki spadek po skandalicznej końcówce sezonu, w której główne role zagrali piłkarze Ruchu Chorzów i Widzewa. Zawiszanie do elity wrócili rok później. I tym razem w ostatniej kolejce wystarczał remis. Bydgoszczanie swój cel osiągnęli - 0:0 na wyjeździe z Bałtykiem Gdynia.
W sezonie 1988/89 zespół prowadził duet Władysław Stachurski - Leszek Szymonowicz. Do rundy wiosennej zawiszanie przystąpili ze sporym opóźnieniem, po pięciu kolejkach.
- Przed ligą pojechaliśmy na zgrupowanie do Sosnowca i tam cały zespół zatruł się salmonellą - wspomina pomocnik Dariusz Durda. - Biegunka, leciało z nas niemiłosiernie, byliśmy nie do życia. Ale w końcu musieliśmy zacząć odrabiać zaległości. Graliśmy non-stop, weekend-środa-weekend.
To była „żelazna jedenastka”, bowiem zawiszanie całą rundę zagrali w niezmienionym składzie.
Bydgoski zespół zajął na koniec sezonu 2. miejsce, za Zagłębiem Lubin, które awansowało bezpośrednio. Zawisza o awans musiał się bić w dwumeczu barażowym z GKS Jastrzębie. Na wyjeździe bez bramek, w Bydgoszczy do przerwy też 0:0, ale po przerwie gole zdobyło dwóch Dariuszów: Podolski i Durda. I było wielka feta.
Ten awans pamiętam dokładnie, siedziałem na „szesnastce”, od strony zegara. Co tam siedziałem: oglądałem mecz na stojąco, taki był nerw! No a potem był cudowny sezon w I lidze (ekstraklasie) zakończony 4. miejscem, najlepszym w historii piłkarskiego Zawiszy. To był też początek „Expressu”...
W niedzielę okazja do wywalczenia szóstego awansu do ekstraklasy. Znowu na wyjeździe! Będę w Gliwicach i trzymam kciuki!