Niektórzy powiedzą, że świat stanął
na głowie. Ale takie są realia: Piłkarze inowrocławskiej Goplanii
grają dzisiaj w Złotnikach Kujawskich i remis będzie ich sukcesem.
Mecz będzie miał podteksty.
<!** Image 2 align=middle alt="Image 198652" >
Przed laty to Goplania wyciągała
talenty z okolicznych klubów. Najlepsi zawodnicy odeszli jednak do
miasteczek i wiosek, dla których niegdyś pokonanie
biało-niebieskich było szczytem marzeń. Dziś to codzienność.
To dlatego wyprawa Goplanii
do Złotnik Kujawskich nie będzie w tej miejscowości wyczekiwana.
Ot, kolejny zespół do pokonania. Choć kilka smaczków jest.
Podstawowy to fakt, że trenerem Piasta
jest Jerzy Mądrzejewski, przez wiele lat podpora defensywy Goplanii
oraz jej trener.
<!** reklama>
- Gramy jak zwykle, bez podniecania
się. To nie te czasy, co kiedyś, choć nadal nie wiem, co Goplania
robi w tej lidze. To liga dla małych miejscowości, a nie klubu z
80-tysięcznego miasta – mówi szkoleniowiec, który jako zawodnik
uczestniczył w złotych latach dla klubu z ul. Orłowskiej, gdy
rzutem na taśmę i w podejrzanych okolicznościach awans do II ligi
zabrała mu Arka Gdynia.
Także w szatni Piasta nie ma jakiegoś
większego poruszenia, choć w biało-niebieskich koszulkach grali
już Marcin Skonieczka, Mateusz Włoch, Jakub Redmann czy Krystian
Piechocki. – Nie słyszałem, żeby mówili jakoś specjalnie o tym
meczu – zapewnia Jerzy Mądrzejewski.
Przy ul. Orłowskiej nastroje nieco
oklapły po klęsce na własnym boisku z Czarnymi Wierzchosławice
1:4. Tam też pojawili się byli piłkarze Goplanii i na dodatek było
bardzo nerwowo, bo sędzia pokazał łącznie 16 kartek, w tym dwie
czerwone.
- Pogubił się zupełnie. Ale liczę,
że po pechowym meczu z Czarnymi, w Złotnikach się odbudujemy. Na
pewno nie będzie żadnych sentymentów. Byle tylko arbiter sprostał
zadaniu – mówi prezes inowrocławskiego klubu, Andrzej Prabucki.
Dzisiejszy mecz zaplanowano na godz.
15. Obie drużyny dzieli pięć pozycji w tabeli i 10 punktów. Inne
rozstrzygnięcie, niż wygrana Piasta, będzie niespodzianką.