<!** Image align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/walenczykowska_hanna.jpg" >Czy byliście Państwo kiedyś w starych teatralnych magazynach? Czy znacie zapach garderoby? To cudowne, tajemnicze, nieco przykurzone miejsca, w których bladawe promienie słońca oświetlają dziesiątki, setki płaszczy, spodni, sukien, surdutów, bluz, kapeluszy, pasków... Tu można stać się tym kim się pragnie; kotem w butach, królem, świnką, gnomem, posłem. W jednej chwili! Wystarczy ściągnąć z wieszaka odpowiedni strój, strzepnąć i założyć. A potem, w garderobie, trzeba usiąść przed lustrem, by szybko poprawić kontur ust, podkreślić kształt oczu, podrumienić policzki, przyklepać włosy. Teatralne magazyny - kojarzą się z przygotowaniami do kampanii wyborczych. Dlaczego? Dlatego, że twórcy list kandydatów często sięga się po ludzi nieco już zapomnianych, takich, o których nie pisze się na pierwszych stronach gazet. Takich, którzy pojawiają się tylko raz na cztery lata. Tak jest. Właśnie tak, jak z wybieraniem stroju. Jeśli został dobrze uszyty, niewiele trzeba będzie zrobić, by zachwycił. Ale, jeśli krawiec sknocił robotę, to ktoś, komu ów strój został przeznaczony, będzie musiał skorzystać z innych środków wyrazu.
<!** reklama>
Nie dziwi, że pojawiają się tacy, którzy na długo przed kampanią rozpoczynają bicie piany. Publiczne prężenie muskułów daje im okazję do istnienia, zjednoczenia się z pożądanym przez wyborców wizerunkiem. Nic więc w tym nowego, list nie ma, stroje jeszcze na wieszakach, a pianka już wylewa się z niejednego kufelka! Wystarczy posłuchać niektórych polityków, by ją zobaczyć.