Nie mógł odwiedzić ciężko chorej żony w szpitalu, bo wciąż obowiązują obostrzenia związane z pandemią.
Dlatego Stefano Bozzini wyprosił zgodę na wejście na wewnętrzny dziedziniec szpitala Castel San Giovanni we włoskiej Piacenzy, tam usiadł na krzesełku i zagrał dla Carli serenadę na akordeonie.
Potem były kolejne utwory, ukochana i szpitalny personel byli zachwyceni i wzruszeni. 81-latek, który wystąpił w kapeluszu alpejskiego strzelca, podbił serca internautów.
Niestety Carla wkrótce zmarła, pozostała tylko historia wielkiej miłości i przywiązania do siebie ludzi, którzy byli razem 47 lat.
Bozzini powiedział lokalnej prasie, że stracił swoją „gwiazdę alpejską”. 74-letnia Carla spędziła 10 dni w szpitalu, była chora na raka i została wypisana dzień po romantycznym geście męża.
Przebywała w szpitalu, który nie leczy pacjentów zakażonych koronawirusem, ale odwiedzający mają zakaz wstępu do lecznicy w obawie przez rozprzestrzenianiem zarazy.
Bozzini mówił, że podążał za głosem serca. Zrobiłem to dla Carli - aby pokazać jej, jak bardzo ją kocham i podziękować jej za wszystko, co mi dała.
- Nie mogłem jej odwiedzić w szpitalu, więc poszedłem na dziedziniec z akordeonem - moje serce kazało mi tam iść. Po usłyszeniu muzyki Carla wyjrzała przez okno, więc przynajmniej mogłem ją zobaczyć.
Pierwszą piosenkę, którą zagrał, była „Spanish Eyes” Engelberta Humperdincka.
Była tak zakochana w tej piosence, że grałem ją cały czas w domu – mówił Bozzini. Grałem też inne znane wszystkim piosenki, jedną po drugiej, nie przestawałem. Wielu chorych przebywających w szpitalu wyglądało w tym czasie przez okna.
Bozzini został sfilmowany przez swojego syna, Maurizio, który umieścił film w Internecie.
- W tej serenadzie wszyscy rozpoznawaliśmy miłość w jej prostocie i bezpośredniości i jej uniwersalny język - napisała na Facebooku Patrizia Barbieri, burmistrz Piacenzy.
- Choroba złamała ich uścisk… ze specjalnymi myślami dla ich obojga oraz w imieniu całej społeczności Piacenzy, chcę podziękować Stefano za ten gest czułości, który przypomina nam, co tak naprawdę znaczy kochać - robisz wszystko, by sprawić, że druga osoba nie czuje się samotna, znajdując sposób na pokonanie bariery.
Para poznała się, gdy mieli po 20 lat, Carla urodziła troje dzieci, ale najmłodsze z nich, syn Marco zmarł wcześnie na raka.
