Dwóch mężczyzn włamało się wczorajszej nocy do kościoła ewangelicko-augsburskiego w Bydgoszczy. Uciekali w przeciwną stronę niż nakazywała logika. <!** Image 3 align=none alt="Image 153066" sub="Fot. Tymon Markowski">
Świątynia znajduje się naprzeciw redakcji "Expressu Bydgoskiego". Około godziny 4 rano nasz pracownik wywieszał nowe wydanie gazety w gablotach, gdy zauważył dwóch mężczyzn, którzy przeskoczyli przez płot parafii ewangelicko-augsburskiej. - To byli tacy typowi dyskotekowcy. Mieli po około 20 lat. Byli pijani, zataczali się, mówili wulgarnie. Myślałem, że chcą sobie zrobić skrót, ale podeszli do drzwi i zaczęli je szarpać. W końcu je wyłamali i weszli do środka. Niewiele myśląc zadzwoniłem na policję. Po chwili na miejscu pojawiły się radiowozy. Policjant w cywilu krzyknął od drzwi: "policja, wyjdźcie, bo będę strzelał". Po jakimś czasie policjanci wyprowadzili obydwu włamywaczy. Byli wulgarni, wyzywali nawet funkcjonariuszy - relacjonuje pracownik "Express Media"<!** Image 4 align=none alt="Image 153066" sub="Fot. Tymon Markowski">.
To, co działo się wewnątrz świątyni, wiemy od kościelnego, Herberta Wesnera: - To jacyś pechowcy, bo najpierw sforsowali boczne drzwi, ale okazało się, że za nimi jest ściana. Wtedy wyłamali drzwi główne. Ale prawie od razu pojawiła się policja i otoczyła budynek. Włamywacze uciekli po schodach na górę. Schowali się w takim ślepym pomieszczeniu, skąd nie można dalej się wydostać. Tam dopadli ich policjanci. Przestępcy tak mocno zapierali się, że butami porysowali świeżo malowane ściany - mówi kościelny Wesner.
Włamanie miało miejsce pod nieobe<!** reklama>cność księdza proboszcza Marka Loskota, który przebywa na urlopie. Wczoraj rano został telefonicznie poinformowany o wizycie niepożądanych gości. Ksiądz nie krył zdenerwowania, zwłaszcza że było to już drugie włamanie do kościoła w ciągu ostatnich pięciu lat. - Poprzednio złodzieje weszli przez okienko w piwnicy. Dostali się na piętro i wyciągnęli przewód elektryczny z żyrandola nad główna nawą, niszcząc przy okazji okazały kandelabr. Próbowali też sforsować szafę pancerną w kancelarii, ale nie udało im się to. Wtedy sprawcy nie zostali złapani - dodaje pan Herbert. Jego zdaniem zatrzymani wczoraj rabusie niekoniecznie muszą mieć coś wspólnego z tamtym włamaniem.