
Od 1 listopada za parkowanie na terenie szpitala "dziecięcego" przy Chodkiewicza będzie trzeba płacić
Od 1 listopada parking na terenie Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego będzie płatny. Czy wprowadzenie takiego rozwiązania wpłynie na poprawę sytuacji zmotoryzowanych mieszkańców tej dzielnicy i przyjeżdżających rodziców z małymi pacjentami do lecznicy? Wydaje się to wątpliwe...
Więcej informacji. Kliknij lub przesuń planszę gestem >>>
O krok od wielkiej tragedii! Cudem uniknęli śmierci! [wideo - program Stop Agresji Drogowej]

Odwieczny kłopot, nie tylko rodziców małych pacjentów
Możliwości parkowania w pobliżu szpitala dziecięcego nigdy nie były mocną stroną placówki. Na Bielawach brakuje miejsc, w których można byłoby zostawić auto. Jak wielki to problem, wiedzą rodzice, którzy muszą dojechać do szpitala z chorym dzieckiem. Nie zawsze mogą zostawić auto w pobliżu szpitala. Wydawałoby się, że po rozbudowie kompleksu Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Bydgoszczy (w tym także parkingu), problem będzie rozwiązany. Tak się nie stało. Kłopoty z parkowaniem mają i rodzice pacjentów, i personel. - Codziennie krążymy w okolicach Chodkiewicza, żeby znaleźć jakieś miejsce. To oczywiście męczące, ale przepustek na wjazd nie mamy. Ma je kierownictwo. Najgorsza sytuacja jest rano, po południu i na nocnych zmianach problem odpada, bo jest mniej lekarzy i pracowników administracji, więc jakieś miejsce zawsze się znajdzie - mówi jedna z pielęgniarek z dziecięcego. - Na parkingu mogą zostawić też auta pacjenci, którzy przyjeżdżają z dziećmi do 5. roku życia, o ile znajdą wolne miejsce. A wolne miejsca są bardzo rzadko. Na parkingu są 152 miejsca. Około 80 z nich przeznaczonych jest dla personelu.
Od 1 listopada parkowanie na terenie szpitala będzie płatne.
Więcej informacji. Kliknij lub przesuń planszę gestem >>>

Stawki na razie nieznane
Od 1 listopada parking na terenie Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego będzie płatny. Na razie nie wiadomo, jakie stawki będą obowiązywać na terenie szpitala, ale jak informuje Gazeta Wyborcza, nie mają to być kwoty odbiegające od tych, które trzeba za parkowanie płacić na terenie miasta.
O fatalnej sytuacji w obrębie budynku szpitala od dłuższego czasu piszą Czytelnicy. W okolicy każdy skrawek wolnego miejsca zajmowany jest przez rodziców małych pacjentów szpitala. Po zawalonych samochodami uliczkach krąży Straż Miejska i zakłada blokady. Ja się tym kierowcom wcale nie dziwię, parking przy szpitalu wciąż jest przepełniony i ochrona rzadko kiedy wpuszcza tam ludzi. To jest paranoja. Mamy szpital o wojewódzkiej randze bez gwarancji parkowania w ludzkich warunkach. Wstyd! - pisze do nas pani Krystyna.
Rodzice małych pacjentów mają obawy, że zarządca szpitala wykorzysta ich sytuację do pobierania wysokich opłat >>>

Jeśli będzie tak, jak przy "Juraszu", to będzie to rozbój w biały dzień!
Inni Czytelnicy obawiają się, że trudna sytuacja rodziców będzie wykorzystana przez zarządcę szpitala do zarabiania pieniędzy. - Oby nie było tak, jak to działa przed "Juraszem", gdzie forma opłaty za postój jest nie do przyjęcia. Człowiek musi wjechać na parking, zapłacić, chociaż nie wie, ile spędzi czasu w szpitalu. Jeśli przekroczy wyznaczony czas, musi zapłacić 30 złotych i ma na to tydzień. Jeśli się spóźni, płaci dodatkowo nie 30, a 70 zł! Przecież to czyste złodziejstwo! W każdym cywilizowanym kraju płaci za czas postoju auta - narzeka pan Marcin z Wyżyn.
Do tematu wrócimy.