https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Panie prezesie: dziękujemy!

Marcin Karpiński
Nie miał łatwych początków. Szefostwo w klubie obejmował, gdy drużyna była na 15. miejscu w piątej lidze i trzeba było spłacić 10 tysięcy złotych długu. Dziś zespół jest w czubie trzeciej ligi.

Nie miał łatwych początków. Szefostwo w klubie obejmował, gdy drużyna była na 15. miejscu w piątej lidze i trzeba było spłacić 10 tysięcy złotych długu. Dziś zespół jest w czubie trzeciej ligi.

<!** Image 2 align=right alt="Image 148447" sub="Niezwykle szanowany w Koronowie Zbigniew Płaczkowski po 10 latach ustąpił z funkcji prezesa. Fot. Dariusz Bloch">Warto było przez dziesięć lat stać na czele koronowskiego klubu?

Niczego nie żałuję - mówi Zbigniew Płaczkowski. - Myślę, że w tym czasie piłka w Victorii urosła do zadowalającego poziomu. Drużyna była w drugiej lidze, kilka meczów, jak z Pogonią Szczecin i z Zagłębiem Lubin, który obejrzało tysiąc trzysta widzów, przeszło do historii. Pora teraz na ludzi młodszych, z większą inicjatywą, potrafiących pozyskać środki z innych źródeł. Sądzę, że gwarantuje to dalszy rozwój futbolu w Koronowie.

Pierwszy rok urzędowania chyba nie był łatwy...?

Klub istniał praktycznie bez zarządu, nie mieliśmy trenera, a dotacja z miasta wynosiła 40 tysięcy złotych. Na skutek próśb działaczy, rodziców oraz ówczesnego szkoleniowca Jerzego Boboli zdecydowałem się objąć prezesurę, stawiając jednak na sport młodzieżowy. Z czasem wzór dla juniorów miał stanowić pierwszy zespół, w którym mogli grać po wejściu do seniorów. Każdy kolejny sukces motywował do dalszego działania. Przeżyliśmy kilka awansów, rozbudowaliśmy bazę. Zabrakło natomiast dostatecznych nacisków w sprawie utworzenia bazy treningowej.

Co za swojej kadencji poczytuje Pan sobie za największy sukces, a co za największą porażkę?

Jeśli chodzi o sukces, to jest nim objęcie szkoleniem jak największej grupy młodzieży. Doczekaliśmy się pięciu drużyn i z tego, że około stu osób jest w ciągłym treningu, należy się tylko cieszyć. Są z kolei też rzeczy, które bolą. Za porażkę całego sportu uważam coraz większe zdziczenie na trybunach, na co, niestety, mamy mały wpływ. Ciągłe obrażanie, inwektywy niczemu nie służą, a jedynie szkodzą. Takie obrazki to klęska piłki nożnej.

<!** reklama>Ostatnio mecze Victorii ogląda zdecydowanie mniej fanów, niż to było przed laty. Dlaczego?

Trudno to wytłumaczyć. Niczego nie zaniedbaliśmy. Plakaty na mieście były widoczne, zaproszenia widniały w telewizji kablowej. Ceny biletów też nie były wywindowane ponad średnie obowiązuje w danej klasie. Nieustannie w przerwie spotkań wśród posiadaczy wejściówek losujemy nagrody. Może środowisko koronowskie jest zbyt wymagające? Może woli oglądać wygraną 9:0 z Węgrowianką Węgrowo, zamiast zaciętego meczu z kimś dobrym, nawet przegranego, który ujmy nie przynosi?

Niedawno zastąpił Pana Andrzej Lipiński. Byli też inni kandydaci?

To był naturalny wybór. Andrzej Lipiński przeszedł w klubie wszystkie szczeble, od sekretarza po wiceprezesa ds. technicznych. Ze starego zarządu zostały tylko dwie osoby - on i Jerzy Kiełpikowski. Nie brakuje jednak ludzi blisko związanych z klubem. Victoria na pewno będzie istniała.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski