Wideo. Jak sprawdzić czy przeszedłeś koronawirusa?
Prześwietlenie płuc pana Włodzimierza z Włocławka zaniepokoiło lekarza
Pan Włodzimierz z Włocławka ma 77 lat. Poczuł się gorzej, więc poszedł do przychodni. Prześwietlenie płuc i jego samopoczucie na tyle zaniepokoiło lekarza rodzinnego, że wysłał go do szpitala we Włocławku. Został do niego przewieziony karetką z ratownikami ubranymi w kombinezony ochronne, typowe dla kontaktu z pacjentami z COVID-19.
Jak relacjonował w rozmowie ze stacją TVN pan Włodzimierz, tam go jednak nie przyjęto.
- Dziesięć, piętnaście, pół godziny, godzinę, półtorej. Ci kosmonauci też już ledwie żyją. Cali poubierani są. Ja też dycham coraz gorzej - mówił w rozmowie z Faktami TVN mieszkaniec Włocławka.
Włocławianina odsyłano z kolejnych szpitali - z Włocławka, Lipna, Rypina
Karetka zawiozła pacjenta do szpitala w Lipnie, później do Rypina. Tutaj jednak również odesłano włocławianina z kwitkiem. W międzyczasie zadzwonił telefon, okazało się, że karetka z panem Włodzimierzem ma zawracać do Włocławka.
"Pacjent jako osoba z podejrzeniem COVID-19, został przywieziony do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Włocławku 25.09.2020 r. (piątek) bez uprzedniego sprawdzenia czy Szpital dysponuje wolnym miejscem dla pacjenta z podejrzeniem COVID-19.W chwili przyjazdu pacjenta wszystkie miejsca jakie posiada Szpital dla diagnostyki pacjentów z podejrzeniem COVID-19 były zajęte. Z uwagi na brak możliwości izolacji kolejnego pacjenta z podejrzeniem COVID-19, lekarz SOR przeprowadził wywiad i badanie w/w pacjenta pod kątem możliwości bezpiecznego odbycia dalszego transportu do innego Szpitala dysponującego w/w miejscami. Informacje o braku miejsc oraz o stanie pacjenta zostały przekazane kierownikowi zespołu ratownictwa medycznego, który przywiózł pacjenta" - czytamy w oświadczeniu Karoliny Welki, dyrektorki szpitala we Włocławku.
W czasie około dwóch godzin zwolniło się w szpitalu we Włocławku jedno z miejsc dla diagnostyki pacjentów z podejrzeniem COVID-19, o czym szpital bezzwłocznie poinformował dyspozytora. Pacjentem, który z niego skorzystał był pan Włodzimierz. Dodajmy, że we Włocławku są jedynie 4 łóżka dla pacjentów z podejrzeniem koronawirusa.
W związku z tym, że włocławska lecznica nie jest szpitalem zakaźnym, pacjenta przewieziono karetką do Bydgoszczy.
W Bydgoszczy dla pacjenta z Włocławka też brakowało łóżek
W szpitalu zakaźnym w Bydgoszczy również okazało się, że pacjenta z Włocławka nie przyjmą. Przyjęcia pierwotnie odmówiło także Kujawsko-Pomorskie Centrum Pulmonologii w Bydgoszczy. Karetka z włocławianinem wyruszyła, więc do Grudziądza, ale w czasie podróży została zawrócona do szpitala pulmonologicznego w Bydgoszczy. Ta „międzyszpitalna” tułaczka pana Włodzimierza z Włocławka trwała dwa dni. W tej chwili pacjent znajduje się pod tlenem. Ministerstwo Zdrowia zapowiedziało zaś kontrolę. Sprawie przyjrzy się Narodowy Fundusz Zdrowia.
Mariola Brodowska, dyrektorka Kujawsko-Pomorskiego Centrum Pulmonologii w Bydgoszczy, uważa że powinny nastąpić zmiany w strategii dla województwa kujawsko-pomorskiego w zakresie organizacji pracy szpitali i opieki nad pacjentami covidowymi.
- W momencie, gdy pacjent z Włocławka pojawił się u nas, na oddziale z dwudziestoma łóżkami mieliśmy zajętych dwadzieścia trzy łóżka - tłumaczy Mariola Brodowska z K-PCP. - Liczba pacjentów jest więc ponad stan. W porozumieniu z konsultantem wojewódzkim podjęłam decyzję o przyjęciu pacjenta z Włocławka, bo wiedziałam, że dwaj pacjenci mają zostać wypisani. W tej chwili mamy 23 pacjentów covidowych.
Zdaniem dyrektorów szpitali łóżka to jedna sprawa, ale personel druga. Brakuje pielęgniarek i lekarzy do opieki nad pacjentami z koronawirusem.
