https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Osłabiona Franz Astoria

Maciej Pieszczyński
Franz Astoria Bydgoszcz przegrała ostatni w tym roku mecz przed własną publicznością. W sobotę bydgoscy koszykarze ulegli MOSiR-owi Krosno 62:80.

Franz Astoria Bydgoszcz przegrała ostatni w tym roku mecz przed własną publicznością. W sobotę bydgoscy koszykarze ulegli MOSiR-owi Krosno 62:80.
<!** Image 3 align=none alt="Image 201845" >

Do tego spotkani koszykarze Franz Astorii przystępowali bez pauzującego za trzy przewinienia techniczne Mateusza Bierwagena. Poza liderem naszego zespołu, trener Jarosław Zawadka mógł skorzystać w sobotę ze wszystkich swoich zawodników, bowiem kontuzje wyleczyli Piotr Robak, Adrian Andryańczyk oraz Filip Małgorzaciak.<!** reklama>

Po pierwszej remisowej kwarcie, w drugiej odsłonie bydgoski zespół przez prawie siedem minut kontrolował przebieg gry. Podopieczni trenera Zawadki skutecznie powstrzymywali ataki przyjezdnych, dzięki czemu powiększyli swoją przewagę do 10 oczek (37:27). Ostatnie trzy minuty przed przerwą należały jednak do gości, którzy na przerwę schodzili prowadząc 38:37.

- Przez osiemnaście minut nasza gra była bardzo dobra - mówił po meczu trener Zawadka. - Gdy graliśmy spokojnie, to wszystko nam wychodziło.

W trzeciej kwarcie bydgoszczanie mieli problem w akcjach ofensywnych, bowiem goście zaczęli bronić strefą. „Asta” utrzymywała się w grze do 6 minuty, gdy po „trójce” Laydycha było 52:52. Później bardziej doświadczony zespół MOSiR-u zaczął zyskiwać przewagę. Przełomowym momentem spotkania były cztery rzuty wolne, wykorzystane przez Wojciecha Pisarczyka po dyskusyjnym faulu Wojciecha Frasia i przewinieniu technicznym trenera „Asty”.

W ostatniej kwarcie przewaga gości była już bardzo widoczna. Na ostatnie pięć minut spotkania Zawadka wpuścił na parkiet rezerwowych, którzy dokończyli sobotni pojedynek.

- Doświadczenie zespołu z Krosna było widać w każdym elemencie - powiedział po spotkaniu trener Franz Astorii, Jarosław Zawadka. - Gdy zaczęliśmy szybko oddawać rzuty, to gra się nam „posypała”. Na parkiecie brakowało też Mateusza Bierwagena - mówił szkoleniowiec „Asty”.

Pod nieobecność lidera bydgoskiego zespołu, ciężar gry na swoje barki wziął Sebastian Laydych, który zdobył 22 punkty (5/9 za 2, 4/10 za 3) i dorzucił 4 zbiórki.

- Gdy na początku meczu wpadały nam rzuty z dystansu, to jakoś się trzymaliśmy - powiedział po spotkaniu Laydych. - Później szukaliśmy rozwiązań podkoszowych, ale zespół z Krosna dobrze zacieśniał w obronie, przez co trudno było nam dostarczać piłkę wysokim zawodnikom - zakończył Sebastian Laydych. (nad)

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski