Grzanie podłogowe, nawiew, wełna mineralna. Sposobów na zapewnienie ciepła parafianom jest wiele. Byle było czym za nie zapłacić.
- U nas ogrzewania brak z prostego powodu. Nie mamy na to pieniędzy. Nie ma u nas przecież srogich zim - mówi ks. Teodor Paradowski, proboszcz parafii pod wezwaniem Świętych Apostołów Piotra i Pawła na placu Wolności. Temperatura wynosi tu zaledwie kilka stopni. - Zamontowaliśmy nawiew, który miał ogrzewać. Nie dość, że nic nie dał, to pobrudził nam całą polichromię. Egzaminu nie zdało też ogrzewanie z promiennikami, które na dodatek zużywało bardzo dużo energii - mówi proboszcz.
<!** reklama>Pot nie leje się również z parafian ze Szwederowa. Tu jednak jest tak na ich własne życzenie. - Budujemy nowy kościół, tam ogrzewanie, oczywiście, będzie. Gdy rodziła się parafia i powstała kaplica, konsultowaliśmy tę sprawę z parafianami. Doszliśmy do wniosku, że zimy nie są uciążliwe, a jak wszyscy nachuchają, to i tak będzie ciepło. Mieszkańcy powiedzieli nam, że oni przychodzą tu na godzinę i bardziej martwią się o nas, bo przebywamy tu cały czas! - mówią księża z parafii Bożego Ciała.
- Zawsze włączamy ogrzewanie, gdy temperatura w budynku spada poniżej 6 stopni. Jest nastawione na około 8-10 stopni. Gdy ktoś wejdzie z dworu, nie marznie i nie jest mu gorąco - tłumaczy ks. Jan Andrzejczak, proboszcz parafii Matki Bożej Królowej Męczenników. Przyznaje, że koszt zapewnienia ciepła parafianom to ogromny wydatek. - Nie grzejemy bez przerwy, ale włączamy je w piątek i w sobotę. Gdybyśmy robili to w niedzielę, kościół nie zdążyłby się nagrzać.
W wybrane dni grzeją również w parafii Świętej Jadwigi Królowej. W kaplicy codziennie, w kościele - tylko w niedzielę. - Wydatek jest ogromny. Szukamy innych sposobów zatrzymania ciepła, nakładamy właśnie wełnę mineralną na strop. Nasz kościół jest duży i wysoki, więc rachunki są spore, mimo że i tak korzystamy z ogrzewania gazowego. Przy życzliwości parafian jest u nas ciepło, i to nie tylko duchowe - śmieje się proboszcz parafii, ks. Tomasz Cyl.