Nikt nie wie, ile mamy w Bydgoszczy dzielnic i osiedli. Rodzi to czasem sytuacje zabawne, częściej jednak komplikuje ludziom życie.
Ile mamy w Bydgoszczy dzielnic, a ile osiedli? Na to pytanie dokładnie odpowiedzieć nie umiał nikt. Ostatnią wielką próbę „policzenia” i określenia bydgoskiego stanu posiadania rozpoczęto na polecenie MSWiA. Pracy jednak nigdy nie dokończono, a projekt zawieszono. Tak więc nadal w spisie miast i miejscowości Polski opracowanym przez MSWiA są bydgoskie dzielnice, ale nie wszystkie.
<!** reklama>
- Inaczej miasto dzieli się administracyjnie, inne kategorie stosuje urbanistyka, jeszcze inne podziały wprowadza na swoje potrzeby urząd statystyczny. Dla nas istotny jest podział granic dzielnic i osiedli, jak i całego miasta na jednostki urbanistyczne. Nie zawsze pokrywają się z tym, co widzimy na mapach - przyznaje Stanisław Wroński z Miejskiej Pracowni Urbanistycznej. - Obecny podział administracyjny nie ma nic wspólnego z zakresem jurysdykcji rad osiedli. Często mieszkańcy, a nawet samorządowcy nie wiedzą dokładnie, pod jaką radę osiedla podlegają. Sytuację komplikuje fakt, że Fordon cały czas się rozbudowuje - mówi Jan Kwiatoń, przewodniczący Rady Osiedla Nowy Fordon.
Z tego powodu, nie tylko w Forodnie, rady osiedli dostają z ratusza pisma z prośbą o zaopiniowanie rozmaitych projektów przestrzennych na ulicach, które nie podlegają zakresowi ich działania. Czasem sami mieszkańcy Fordonu też nie wiedzą, gdzie właściwie mieszkają.
- Mieszkam na Zofinie. Ale o tym, że to Zofin, wiem chyba tylko ja i tutejsi mieszkańcy. Więc mówię, że mieszkam na Tatrzańskim, by łatwiej było to zrozumieć - przyznaje nasz rozmówca.
- Nazwy osiedli takich jak Tatrzańskie, os. Bajka, Niepodległości i wiele innych nie są nadane przez administrację miejską. Trzeba pamiętać, że w Fordonie „rządzi” Fordońska Spółdzielnia Mieszkaniowa, do której należy większość budynków. I to ona jeszcze na etapie projektów nadawała swoje nazwy osiedli - mówi Marek Grzybowski, przewodniczący Rady Osiedla Tereny Nadwiślańskie. - Powoduje to czasem przedziwne sytuacje, bo część mieszkańców nie rozróżnia rad osiedli spółdzielni mieszkaniowej od rad osiedli samorządowych. Przychodzą więc do nas w sprawach mieszkaniowych, w których w ogóle nie mamy uprawnień, by działać. Uważam jednak, że gdyby ludzie bardziej interesowali się tym, co dzieje się na osiedlu, do takich sytuacji by nie dochodziło.
Na to wszystko nachodzą jeszcze nazwy zwyczajowe i historyczne, które również można znaleźć na mapie. Najczęściej pochodzą od dawnych folwarków i majątków podmiejskich.
- Nie spotkałem się, by ktoś z Fordonu tłumaczył komuś, jak dojechać na osiedle Pałcz, Zofin czy Łoskoń. Nikt by tego nie zrozumiał, dlatego operuje się nazwami większych osiedli - mówi Jan Kwiatoń.