<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/jakubowski_jaroslaw.jpg" >Uczestnicy grup rekonstrukcji historycznych nie są tak samo nieszkodliwymi wariatami jak modelarze klejący U-Booty czy maszyny Luftwaffe.
Człowiek w mundurze SS-mana działa na wyobraźnię o wiele mocniej niż sto modeli. Tak właśnie trzeba tłumaczyć niezwykłą popularność inscenizacji historycznych. Ludzie chcą wiedzieć, „jak było naprawdę” i dlatego całymi godzinami, tygodniami i miesiącami ślęczą nad szczegółami umundurowania, byle tylko zgadzały się z tym, co Hans miał na sobie pamiętnego dnia roku 1945. Wierzę rekonstruktorom, że nie mają w domach „ołtarzyków z Hitlerem”. <!** reklama>
To w końcu ludzie dobrze znający historię, a podobno kto ją zna, ten nie jest skory to robienia głupstw. Ale pamiętam moją wizytę na Jarmarku Dominikańskim parę lat temu i ogromne ilości hitlerowskiego i komunistycznego szmelcu, którym się tam handluje. Czułem się nieswojo oglądając talerze z nadrukami SS czy odznaki z Leninem. Granica między fascynacją gadżetami a fascynacją ideologią jest cienka.