Po starcie nasz młodziutki reprezentant został na ostatnim miejscu, ale na moment przedarł się na czołowe lokaty. Chwilę później przeciwnicy jednak przyspieszyli i Niewiński nie miał już z nimi szans.
- W szybkich biegach lepiej trzymać się z przodu stawki. Tym razem było tak samo i też poszedłem do przodu, ale potem chłopaki zaczęli już mnie mijać. To był ciężki bieg, w którym startowało dużo mocnych i doświadczonych zawodników. Rozgrywałem go dobrze, ale jeszcze trochę mi do tych rywali brakuje. Czas był jednak zadowalający, bo pobiłem o dwie sekundy rekord Polski. Nie chcę się jednak na tym zatrzymywać i czekam na więcej.
Warto przeczytać
- Chiński smok na torze saneczkarskim. Nowoczesny obiekt zrobił wrażenie na Polakach
- Natalia Maliszewska wraca na lód. W środę Polka wystartuje w dwóch konkurencjach
- Najpierw Bródka, później Król - w Pekinie znów dopada nas tzw. klątwa chorążego
- Dawid Kubacki odebrał medal olimpijski! Wzruszająca ceremonia w Zhangjiakou
Rok temu Niewiński po raz pierwszy w karierze startował na mistrzostwach świata. Po zawodach w Dordrechcie mówił wówczas, że mierzył się jeszcze nie z rywalami, co po prostu ze swoimi idolami. Obecnie młody Polak traktuje konkurentów już bardziej jako przeciwników, a nie tylko wzory do naśladowania. - Owszem, bywa, że są to mistrzowie świata, ale nie myślę już o tym i nie robi to na mnie takiego wrażenia – powiedział.
Niewiński to oczywiście olimpijski debiutant. Młody łyżwiarz nie krył, że start w Pekinie wiązał się u niego z dodatkowymi emocjami, jednak, jak sam przyznał, udało mu się z nimi poradzić.
- Stres był nawet większy niż cztery dni wcześniej, gdy debiutowałem w sztafecie. Wtedy byłem na lodzie razem z drużyną i czułem, że się nawzajem wspieramy. Byłem wśród swoich, a teraz na lodzie znalazłem się sam. Stres był więc większy, ale myślę, że sobie z nim poradziłem i ułożyłem wszystko w głowie. Nie było tak, że emocje wpłynęły na moją jazdę.
