https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Oda do radości z przynależności

Krzysztof Błażejewski
1 lipca 2011 roku Polska obejmie przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej. Kosztować to będzie nasz kraj ponad 430 mln zł. Przyjadą nadzwyczajni goście, zapowiadane są wielkie imprezy. A co prezydencja będzie w stanie dać przeciętnemu Kowalskiemu?

1 lipca 2011 roku Polska obejmie przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej. Kosztować to będzie nasz kraj ponad 430 mln zł. Przyjadą nadzwyczajni goście, zapowiadane są wielkie imprezy. A co prezydencja będzie w stanie dać przeciętnemu Kowalskiemu?

<!** Image 2 align=none alt="Image 173396" sub="Dwór Artusa będzie „rezydencją” prezydencji unijnej w Toruniu.
Na zdjęciu Marek Pijanowski, dyrektor Dworu Artusa i Paulina Liczmańska
z flagą unijną. Fot. Adam Zakrzewski">Na tak postawione pytanie odpowiedź brzmieć musi: właściwie niewiele poza strawą duchową, na którą złożą się poczucie patriotycznej dumy i obejrzenie serii wysokiej rangi imprez kulturalnych.

Jak określono w rządowych założeniach, głównym zadaniem polskiej prezydencji będzie „wprowadzenie Unii Europejskiej na tory szybkiego wzrostu gospodarczego i wzmocnienie siły politycznej wspólnoty”. Aby ten cel zrealizować, polska prezydencja ma skupić się na trzech podstawowych priorytetach: „Integracji europejskiej jako źródle wzrostu”; „Bezpiecznej Europie” i „Europie korzystającej na otwartości”.

To już przeżytek

Na ile to zadanie się powiedzie, nie sposób nawet przewidywać. Ostatnie meldunki z nieco innego placu boju, ale o podobnym znaczeniu, czyli z przygotowań do piłkarskich mistrzostw „Euro 2012” stawiają możliwości Polski w wywiązywaniu się z priorytetowych zadań co najmniej pod znakiem zapytania. Ponadto same hasła są bardzo ogólnikowe. Inne zresztą być nie mogą, skoro sama idea prezydencji w Unii to już przeżytek.

Idea zrodziła się wraz z powstaniem Wspólnoty Europejskiej w 1957 r. Należało wówczas do niej sześć państw. Co pół roku kolejne państwo miało sprawować prezydencję, czyli przewodniczyć pracom Rady Unii Europejskiej. Zdefiniowano to tak: „W tym czasie państwo sprawujące prezydencję staje się gospodarzem większości unijnych wydarzeń i gra kluczową rolę na wszystkich polach aktywności Unii Europejskiej. Jest odpowiedzialne za organizację spotkań UE, nadaje kierunek polityczny Unii, dba o jej rozwój, integrację oraz bezpieczeństwo”.

<!** reklama>Pomysł ten sprawdzał się doskonale w pierwszych latach Unii, potem było coraz gorzej. Kiedy UE w 2004 r. niemal dwukrotnie się powiększyła, pojawiło się w niej wiele małych krajów, stało się jasne, że idea ta musi odejść do lamusa. Aby jednak nie odbierać szans nowym członkom na prestiżowe pokazanie się na salonach Europy, utrzymano prezydencję, tyle że nadano jej status honorowy.

Od 1 stycznia 2010 r. w Unii istnieje stanowisko stałego przewodniczącego Rady Europejskiej, zwanego popularnie prezydentem UE, który jest wybierany na 2,5-letnią kadencję. Prawo reprezentowania UE na arenie międzynarodowej, które przysługiwało dotychczas przywódcy kraju pełniącego prezydencję, zostało zastąpione stanowiskiem wysokiego przedstawiciela Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa.

Doświadczenie wykazało, że okres półroczny jest zbyt krótki, aby państwo sprawujące prezydencję mogło skutecznie zrealizować założone cele swojego przewodnictwa. W tej sytuacji zaczęła krystalizować się koncepcja prezydencji grupowej, w której trzy kraje sprawujące po sobie przewodnictwo koordynowałyby między sobą główne cele, jakie chciałyby zrealizować w dłuższym okresie, to znaczy przez 18. miesięcy sprawowanych przez siebie trzech kolejnych prezydencji. Założono też, że każde trio składa się z państwa dużego i państw mniejszych, a także to, że w każdej trójce będą kraje starej i nowej Unii.

Przeszłość jest jak... piwo

Polska w swojej trójce trafiła na wspólników w postaci Danii i greckiej części Cypru. Te kraje kolejno sprawować będą prezydencję w 2012 r.

My do wykorzystania mamy także doświadczenia innych krajów, zwłaszcza nowych członków Unii, które prezydencje mają już za sobą.

Konsul honorowy Republiki Czeskiej w Bydgoszczy, Dariusz Zimny, jest zdania, że czeska prezydencja była bardzo trudna.

- Zaczęła się od nieprzyjemnego incydentu, mianowicie uwagi prezydenta Francji Sarkozy’ego, który uznał, że jego kraj, który miał przekazać prezydencję właśnie Czechom, jest gotów przedłużyć swoją kadencję o kolejne pół roku. Był to wyraz wcale nierzadkich obaw, że kraj nowej Unii nie da sobie rady. Jak się okazało, Sarkozy racji nie miał. Czesi bardzo dobrze się do swojej prezydencji przygotowali i udowodnili, że nowe kraje Unii Europejskiej potrafią się w niej odnaleźć i dużo do niej wnieść. Hasło czeskiej prezydencji „Europa bez granic” było w każdym kraju odczytywane nieco inaczej. Potwierdziło ono jednak słuszność tezy, zgodnie z którą trzeba ewoluować w stronę rozszerzenia kompetencji i prawa do podejmowania decyzji dla wszystkich krajów unijnych, a nie uprzywilejowania pod tym względem dotychczas dominujących, największych krajów starej Unii.

Jak mówi Dariusz Zimny, Czesi zaczynali w momencie dużego kryzysu gazowego. To oni musieli przewodniczyć pertraktacjom, związanym z jego opanowaniem i zrobili to bardzo dobrze, wykazując dużą zdolność mediacyjną.

- Moim zdaniem, był to największy sukces prezydencji naszych południowych sąsiadów - uważa Zimny. - Jedną z jej konsekwencji dla Polski jest rura gazowa biegnąca z Czech przez Cieszyn, która pozwoli na dywersyfikację dostaw gazu do Polski. Bardzo istotne też było podejście Czechów do polityki rolnej, w okresie ich prezydencji rozstrzygały się sprawy dopłat. Czeska prezydencja owocowała też możliwością zaprezentowania na zewnątrz szerokiej oferty kulturalnej, czego efekty są widoczne na co dzień, m.in., w Polsce, lepiej się znamy. Wcześniej tak naprawdę, mimo bliskiego sąsiedztwa, byliśmy dla siebie narodami nieodkrytymi, zaszufladkowanymi w schematach. Okazało się przy tym, że historia nas już nie dzieli. Czesi mawiają, że przeszłość jest jak piwo - tyle jest jej rodzajów i gatunków, w zależności od jej postrzegania i odbioru.

Na co z okazji prezydencji możemy liczyć my, mieszkańcy Kujawsko-Pomorskiego? Ostatniego dnia czerwca w Dworze Artusa w Toruniu wysłuchać możemy konferencji „Teraz Polska”. Następnego dnia, w samo południe na bydgoskim Starym Rynku - zaśpiewać chórem „Odę do radości”, hymn UE, a potem w telewizji obserwować wielkie widowisko w stolicy pod hasłem „Tu Warszawa”.

Nawet „Camerimage”

W naszym województwie zostaną zorganizowane cztery spotkania o charakterze ekspercko-politycznym (jedno w Bydgoszczy i trzy w Toruniu), których tematem będą, m.in., migracja, zarządzanie kryzysowe, współpraca wojskowa, problematyka stosunków zewnętrznych. Poza tym, jak można dowiedzieć się ze specjalnej strony internetowej Urzędu Wojewódzkiego - konferencje, koncerty, festiwal muzyczny w Bydgoszczy i wystawa w Centrum Sztuki Nowoczesnej w Toruniu. Do „wydarzeń” z okazji prezydencji zaliczono nawet... występ bydgoskiej orkiestry w Brukseli i festiwal „Camerimage” w stolicy województwa...


Fakty

Niemcy razy dwanaście

Od chwili powstania Wspólnoty Europejskiej w 1957 r. najczęściej prezydencję sprawowały Niemcy - 12 razy. Jedenastokrotnie Unii przewodniczyły pozostałe kraje założycielskie - Belgia, Francja, Włochy, Luksemburg i Holandia, po sześć razy - Dania i Irlandia.

Z krajów nowych, przyjętych w 2004 r., pierwsza prezydencję sprawowała Słowenia, potem Czechy, obecnie Węgry. Polska jest czwarta. Przywilej ten spadnie kolejno na Cypr (2012 r.), Litwę (2013 r.), Łotwę (2015 r.), Słowację (2016 r.), Maltę (2017 r.) i Estonię (2018 r.).

Prezydencja jest pełniona przez pół roku, rotacyjnie przez wszystkich członków UE w ustalonej wcześniej kolejności. Na mocy przyjętego w 2009 r. traktatu lizbońskiego, prezydencja ma obecnie głównie znaczenie honorowe.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski