https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Od święta do święta

Andrzej Suliński
Ten miesiąc będzie wyjątkowo ciężki. Nie dosyć, że trzeba nastawić się na zdecydowanie większe wydatki spowodowane zbliżającymi się świętami wielkanocnymi, to jeszcze wypłata - jak na złość - przyjdzie dopiero po świętach.

<!** Image 2 align=none alt="Image 170386" sub="Gdyby nie moda na wszelkiego rodzaju świąteczne „upiększacze”, w wielu portfelach nie byłoby tak pusto jak z pewnością będzie / Fot. Renata Napierkowska">Ten miesiąc będzie wyjątkowo ciężki. Nie dosyć, że trzeba nastawić się na zdecydowanie większe wydatki spowodowane zbliżającymi się świętami wielkanocnymi, to jeszcze wypłata - jak na złość - przyjdzie dopiero po świętach. W wielu domach, żeby przeżyć do pierwszego, trzeba będzie się pewnie zwyczajnie zadłużyć. No, ale to przecież Polacy wymyślili przysłowie: „Zastaw się, a postaw się”. No więc się zastawimy i to nie tylko na Wielkanoc, ale także na majowy weekend, który wraz rozpoczęciem obchodów rocznicy uchwalenia konstytucji trzeciego maja przerodził się w narodowe święto pieczenia kiełbasek, karkówki i kaszanki na grillach.

<!** reklama>Oczywiście możemy sobie ponarzekać, że wszystko idzie w górę, że cukier jest po sześć złotych, benzyna po 5 zł, a cała reszta też podskoczyła, bo VAT o jeden procent podniesiono. Możemy też psioczyć na rząd, że rok temu za to, co stało na świątecznym stole, płaciliśmy 30 procent mniej, 5 lat temu 50 procent, a 15 lat temu to raj był, bo skoro z każdym rokiem jest drożej, to musiał być kiedyś i taki czas, kiedy wszystko za darmo rozdawali.

Prawda jest jednak taka, że każdy chce zarobić. I ten, co cukier sprzedaje, i ten co jest właścicielem stacji benzynowej, i ten, co kaszankę robi. A kiedy zarobić, jak nie przed świętami? Gdyby ludzie nie biegali bez opamiętania do sklepów, gdyby nie wyrzucali pieniędzy na pluszowe kurczaczki, na kalkomanie z jajem, które się przykleja na oknach, na gałęzie zerwane z przydomowych żywopłotów pomalowane na biało, albo żółto, w ich portfelach wcale nie byłoby tak pusto, jak zapewne będzie. Zresztą gdybym miał gdzieś jakąś budę ze świątecznymi gadżetami, też bym ceny o 300 procent podniósł, bo drugi raz okazja na większy zarobek zdarzy się pewnie dopiero za kilka dobrych miesięcy.

Podnoszenie cen przed świątecznymi czy przedłużonymi weekendami to już tradycja. Jedna z wielu. Bo inną tradycją są poświąteczne wyprzedaże, kiedy to człowieka szlag trafia, że to, co kupił tydzień wcześniej za 100 złotych, teraz oferują po 70 i do tego dorzucają za darmo płyn do mycia naczyń, albo ściereczki do wycierania garów, które pewnie jeszcze po świętach w zlewie leżą i nie ma ich kto umyć.

Ale czas szybko biegnie. Święta mijają jedne za drugimi. Po Wielkanocy przychodzi długi majowy weekend, po nim święto Wojska Polskiego, a później Wszystkich Świętych, Niepodległości i już mamy Boże Narodzenie. W tym czasie dorobią się rzeźnicy, handlarze zniczami i sztucznymi kwiatami, sprzedawcy papierowych chorągiewek, a po nich także hurtownicy zarzucający nasz rynek plastikowymi zabawkami z Chin. A naszym jedynym zmartwieniem będzie zastanawianie się, skąd wziąć na to kasę.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski