<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Kiedy tak duma się o publicznych mediach, to serce trzepie się w rozterce. A jeśli chodzi o radio, to już trzepie się wyjątkowo. Bo wszyscy wyrzekają na nie i biadolą, ale jednocześnie, gdyby pewnego dnia zniknęło w odmętach przemian, to zrobiłoby się ponuro. I to nie tylko jeśli chodzi o kulturę wysoką, ale również o kulturę pop. Kiedyś trójkowy na wieki wieków - nawet gdy pracował u konkurencji - Marek Niedźwiecki powiedział nam w wywiadzie, że skoro wszystkie stacje komercyjne grają „tylko wielkie przeboje”, to ktoś je przecież musi wynaleźć i wylansować. I coś w tym jest.
<!** reklama>Zresztą zostając przy mojej ulubionej Trójce - to dobry przykład na huśtawkę plusów i minusów publicznego radia. Bo Trójka to świetny przykład i na jakość dobrej radiowej roboty, i na mankamenty. I nie chodzi mi tu wcale o seryjne wymiany dyrektorów, bo, mówiąc szczerze, każdy coś tam wniósł, nawet „komercyjny” Witold Laskowski. Zresztą rytuał tu mamy zawsze ten sam - razem z kolejnymi ekipami nowi szefowie przychodzą w roli komisarzy, a potem odchodzą w aureoli męczenników. Trójka jest więc odważna w lansowaniu trendów - nie boi się ryzykować choćby z nową muzyką - ale momentami wpadała i wpada w pułapkę niszowatości, czyli programu strawnego dla prowadzącego i gromadki entuzjastów.
I gdzieś zawsze kołacze się wtedy pytanie, jak duża musi być ta gromadka, żeby finansować jej hobby z publicznych pieniędzy. A idąc dalej - co jeszcze jest „kulturalnym znakiem jakości”, a co już uprawą działek własnych? Z drugiej strony, choć główna pani redaktor od kultury w Trójce od lat budzi wesołość w narodzie swoją nadętą pretensją i dziwacznym akcentowaniem, to jednak o tej kulturze opowiada już kolejnej generacji.
Publicznemu radiu zarzuca się zwykle cztery grzechy główne - nudziarstwo, finansowe rozpasanie, upolitycznienie i mijanie się z odbiorcą. Grzech pierwszy to oczywiście sprawa względna - choć te pienia o pełnym profesjonalizmie publicznych stacji to niestety zaklinanie rzeczywistości. Finansowe szaleństwa? Prawda jest taka, że narzekający na oszczędności koledzy z mediów publicznych nie mają zwykle bladego pojęcia, jak wygląda prawdziwe oszczędnościowe prasowanie w mediach prywatnych. I wracając do Trójki - ciekawe, ile osób przestało płacić abonament, słuchając relacji dziennikarzy z wojaży, choćby z pięknych brazylijskich plaż. W ramach misyjnego przybliżania świata maluczkim, oczywiście. No, pewnie mniej niż po ujawnieniu wysokości kontraktów gwiazdorów z TVP, ale jednak... Upolitycznienie? Nie da się go ukryć, choć to temat na zupełnie inny felieton.
Można by jeszcze długo tak wydziwiać i wypominać. Tyle że można też wyobrazić sobie popkulturę ulepioną wyłącznie przez eski, zetki i eremefki. I wtedy nawet o nadętej pani od kultury myśli się jakoś cieplej.