Ochroniarz z Biedronki uratował życie 14-latka. Piotr Ligus jest bohaterem
Piotr Ligus sam nie wie, co kierowało nim w środę, 7 października, około godz. 15, że postanowił wyjść na obchód wokół sklepu. - Nie mam pojęcia, co mnie tknęło. Poczułem, że po prostu trzeba wyjść i zobaczyć, czy coś nie dzieje się za sklepem - opowiada.
Na co dzień nie pracuje w Biedronce przy al. Szczęście Ludwika w Zabrzu. Jako pracownik ochrony został tutaj przeniesiony na kilka miesięcy, żeby zaprowadzić porządek, ponieważ na dawnym wale kolejowym często przesiaduje szemrane towarzystwo, które zachowuje się głośno, pije alkohol, a czasem dochodzi nawet do podpalania śmietników, które należą do sklepu.
Miał nosa, ponieważ na wale zauważył nastolatków, ale od początku wiedział, że coś jest nie tak. Jeden z chłopców leżał bez ruchu, a jego kolega powiedział, że upadł i nie wie, co się stało. Mógł robić sobie żarty albo zemdleć.
- Spojrzałem na jego twarz. Była fioletowo-sina. Sprawdziłem funkcje życiowe i nie stwierdziłem oddechu. Zacząłem reanimację, a w między czasie wezwałem policję. Cały czas do niego mówiłem: "Nie poddawaj się! Musisz walczyć!" - mówi Piotr.
Ochroniarz samodzielnie prowadził resuscytację chłopca, aż do przyjazdu funkcjonariuszy policji, którzy włączyli się do akcji. Później na miejscu pojawił się zespół ratownictwa medycznego, a wraz z nim helikopter LPR, którym poszkodowany trafił do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
Ligus: To spojrzenie, kiedy w oczach widać śmierć, jest nie do opisania
Piotr Ligus, ochroniarz z Biedronki, stał się tego dnia bohaterem. Aby na pewno wtedy? Nie był to pierwszy raz, kiedy uratował komuś życie. - Przeżyłem już taką sytuację w rodzinie, kiedy bliska mi osoba zatruła się tlenkiem węgla. To spojrzenie, kiedy w oczach widać śmierć, jest nie do opisania. Podobnie jak towarzyszące temu emocje - wspomina.
Nie przeocz
Zanim zatrudnił się na stanowisku pracownika ochrony, czym zajmuje się od siedmiu lat, spędził pewien czas w szkole policyjnej. Pracował również w straży miejskiej. Dziś jest wdzięczny za doświadczenia i naukę, jaką wyniósł z tych miejsc, ponieważ dzięki nim dobrze wiedział, jak ma się zachować.
- Nie oczekuję żadnych podziękowań. Uważam, że każdy kto potrafiłby pomóc, na moim miejscu zachowałby się tak samo. Mam za sobą dwie nieprzespane noce, wszystko z tych emocji. Mam nadzieję, że ten chłopiec wyjdzie z tego - mówi Piotr.
Policja: Grupa nastolatków zażywała substancje odurzające
Funkcjonariusze z Komendy Miejskiej Policji w Zabrzu już w dniu wypadku rozpoczęli śledztwo, które ma wyjaśnić jego okoliczności. Zabezpieczono informacje na temat osób, które były wtedy na wale kolejowym, wykonano oględziny miejsca i rozpoczęto pierwsze przesłuchania.
- Ustalono, że grupa nastolatków zażywała substancje odurzające, co mogło przyczynić się do utraty przytomności przez 14-latka. Ponadto chłopiec posiadał obrażenia w okolicy głowy. Nie wiemy jednak, czy powstały one na skutek upadku po omdleniu, czy wywrócił się on z innego powodu i to uderzenie było przyczyną utraty przytomności - mówi sierż. szt. Sebastian Bijok.
Wojciech Gumułka z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka informuje, że stan pacjenta w piątek, 9 października, pozostaje ciężki. Przebywa on w śpiączce farmakologicznej na OIOM-ie.
Musisz to wiedzieć
Zobacz koniecznie
Bądź na bieżąco i obserwuj
