https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nudno i szaro jak w Bydgoszczy?

Sławomir Bobbe
- Temu miastu dramatycznie potrzeba „zadymy”, prowokacji i wstrząsu, które ruszą je z posad - uważa socjolog Grzegorz Kaczmarek.

- Temu miastu dramatycznie potrzeba „zadymy”, prowokacji i wstrząsu, które ruszą je z posad - uważa socjolog Grzegorz Kaczmarek.

<!** Image 2 align=left alt="Image 15960" >Dzień solidarności z Białorusią, poparcie dla pomarańczowej rewolucji na Ukrainie bądź sprzeciw wobec parady równości. Dyskusja i manifestacje rozbudzają przy takich okazjach umysły młodych ludzi w największych miastach Polski. Ale nie w Bydgoszczy. Nawet Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy odniosła porażkę, gdy okazało się, że dwa razy mniejszy Toruń zebrał więcej pieniędzy.

Kiedyś wystarczyło słowo

- Kiedyś wystarczyło słowo, żeby zebrać się na jakąś akcję. Pamiętam, jak na wiec wyborczy przyjechał do nas, wtedy jeszcze kandydat, Aleksander Kwaśniewski - wspomina Jarek, „weteran” politycznych happeningów. - Na miejscu byli ludzie z Ligi Republikańskiej i prawicowych młodzieżówek. Było głośno, agresywnie i kolorowo. Wyrażaliśmy swój sprzeciw dla tego człowieka wprost - leciały jajka, interweniowała policja. Teraz jedyną grupą, która chce coś zrobić, są pseudokibice. Nie wiem jednak, czy się z tego powinniśmy cieszyć. Młodzi wolą teraz moczyć gęby w kuflach przy barze.

Potrzeba wstrząsu?

- Coś w tym jest, że substytutem kultury studenckiej staje się pub - potwierdza dr Grzegorz Kaczmarek, socjolog. - Wśród obecnej elity intelektualnej zanika chęć aktywnego wyrażania swoich opinii. Poza tym, bydgoskie środowiska opiniotwórcze, zwłaszcza w porównaniu z potencjałem demograficznym, są słabe. Potrzeba u nas wstrząsu, bo w czasie zastoju do głosu dochodzą harcownicy i miernoty.

Wielu fundacjom czy organizacjom ciężko jest w naszym mieście znaleźć osoby chętne do działań prospołecznych. - Na początku do Bydgoszczy dojeżdżali ludzie z Gdańska - mówi Agnieszka Molik z Fundacji „Mam Marzenie”. - Potem zebraliśmy grupę wolontariuszy, ale zauważam, że powoli się wykruszają, a na ich miejsce nie zawsze przychodzą nowi. Ekologicznemu Stowaszyszeniu „Empatia”, które w grudniu w całej Polsce przeprowadziło szereg akcji, w Bydgoszczy udało się pozyskać do współpracy jedynie grupkę licealistów.

Nastawieni na odbiór

- Bydgoszczanie, w tym studenci, są mało aktywni i nastawieni raczej na odbiór - uważa Sebastian Kociński, szef samorządu studenckiego bydgoskiego uniwersytetu. - Nie wiem, z czego to może wynikać. Z niskiej samooceny, kompleksów? Nie dbam o to. Robimy wszystko, żeby ten marazm przełamać. Pierwsze efekty już widać. Jednym z nich jest wspólna organizacja juwenaliów przez większość naszych uczelni. Proces aktywizacji musi jednak trochę potrwać.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski