Niełatwe życie ma nowy prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Jerzy Skucha. Po kontroli Ministerstwa Sportu okazało się, że związek ma do oddania 1,8 mln złotych.
<!** Image 2 align=right alt="Image 111583" sub="Krzysztof Wolsztyński oficjalnie odważył się wypomnieć Irenie Szewińskiej, że wynagrodzenie szefa związku powinien ustalić zarząd, a nie sekretarz generalny. / Fot. Tomasz Szatkowski">Fatalnie zakończyły się dla Polskiego Związku Lekkiej Atletyki rządy prezes Ireny Szewińskiej. Ikona polskiej lekkiej atletyki pozostawiła, jak pisaliśmy na początku stycznia, kilkaset tysięcy zobowiązań, w tym około 400.000 złotych wobec Urzędu Skarbowego niezapłaconego podatku VAT od umów sponsorskich związku.
„Skromna” pensja
Pikanterii całej sprawie dodawał fakt, że od połowy kadencji prezes PZLA Irena Szewińska pobierała pensję w wysokości 15.000 złotych (to rocznie podwyższało dług o kolejne 200.000 zł). Jej wysokość ustaliła przyjęta przez nią do pracy sekretarz generalna, a nie zarząd. Kiedy sprawa długu wyszła na jaw w marcu 2008 roku prezes PZLA zgodziła się na obniżenie pensji o połowę, w związku wprowadziła oszczędności i sama stanęła na czele komisji tropiącej długi, choć wcześniej podpisywała wszystkie zobowiązania finansowe.
<!** reklama>Jest dług, nie ma winnych?
Dobrotliwi delegaci na zjeździe wyborczym 10-11 stycznia w Spale udzielili ustępującemu zarządowi absolutorium. Dlatego Sebastian Chmara proponuje, aby podczas kolejnego głosowania za 4 lata absolutorium było przyznawane każdemu członkowi z osobna.
- Wtedy unikniemy rozmywania odpowiedzialności i każdy będzie musiał ponieść konsekwencje swojej pracy - mówi Sebastian Chmara, nowy wiceprezes PZLA ds. promocji i marketingu, i jednocześnie prezes CWZS Zawisza.
Kilkanaście dni po wyborze (10 stycznia) na prezesa związku Jerzy Skucha dostał kolejny cios - kontrola Ministerstwa Sportu dotacji za 2007 rok wykazała, że związek wydał niezgodnie z przeznaczeniem i musi oddać 1,8 mln złotych, czyli ponad 10 procent rocznej dotacji.
- Nie chcę wykończyć lekkoatletyki, więc będziemy rozmawiać o sposobach spłacenia kwoty - powiedział w jednym z wywiadów minister Mirosław Drzewiecki.
- Tych pieniędzy nikt nie wziął do kieszeni, nie było również fałszowania faktur - dodaje Sebastian Chmara. - Środki były wydawane niezgodnie z przeznaczeniem. Prezes i sekretarz generalna związku płaciły pieniędzmi z ministerstwa zobowiązania z poprzedniego roku, podczas gdy dotacja była celowa na zadania zaplanowane w 2007 roku.
PZLA ma czas do 13 marca br. na złożenie w ministerstwie odwołania.
- W sprawie tego długu do rozmów z ministerstwem zobowiązał się prezes Jerzy Skucha - poinformował nas Krzysztof Wolsztyński, wiceprezes związku ds. organizacyjno-finansowych i jednocześnie prezes okręgu kujawsko-pomorskiego.
- Prowadzimy rozmowy z ministerstwem - powiedział nam Jerzy Skucha. - Jesteśmy w trakcie przygotowywania odwołania. Na razie nie potrafię odpowiedzieć, w jakiej kwocie, czy w ogóle będziemy musieli zwrócić dług. Gdybyśmy mieli ją zwrócić zachwiałaby finansami związku.
Spłaca nieswoje długi
Na razie nowy prezes, który urzęduje siedem tygodni, może pochwalić się już konkretnymi sukcesami.
- Dzięki środkom sponsorskim uregulowaliśmy zobowiązania związku za 2008 roku w kwocie 400.000 złotych i zaległości w podatku VAT względem urzędu skarbowego - 200.000 złotych.
Fakty
Jak w PZLA nakręcano spiralę długów
Jeszcze w 2004 związek miał nadwyżkę budżetową z umów sponsorskich 600.000 zł. Rok później w kasie brakowało już 150.000 zł. W 2006 roku dług wynosił 500.000 zł. Za 2007 ponad 1,5 mln zł.
W 2008 dzięki działaniom oszczędnościowym i wsparciu sponsorów udało się Irenie Szewińskiej zmniejszyć go o 2/3. Jak się okazało, nie były to wszystkie zobowiązania związku...
