Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowe wiosenne obyczaje

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Panie nauczycielki z przedszkola w Fordonie w tym roku postanowiły przywitać wiosnę tradycyjnie i nowocześnie zarazem. Maluchy jak co roku przygotowały więc marzannę, którą następnie oprowadzono w szyderczym kondukcie pogrzebowym po osiedlu. Zamiast okrutnego finału, nastąpiło jednakże nadzwyczajne złagodzenie kary. Paskudne, zimne dziewczę powędrowało do przedszkolnego składziku, w którym odsiedzi do następnego pożegnania zimy.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Panie nauczycielki z przedszkola w Fordonie w tym roku postanowiły przywitać wiosnę tradycyjnie i nowocześnie zarazem. Maluchy jak co roku przygotowały więc marzannę, którą następnie oprowadzono w szyderczym kondukcie pogrzebowym po osiedlu. Zamiast okrutnego finału, nastąpiło jednakże nadzwyczajne złagodzenie kary. Paskudne, zimne dziewczę powędrowało do przedszkolnego składziku, w którym odsiedzi do następnego pożegnania zimy.

Odłożenie egzekucji marzanny nie wynika z humanitarnych pobudek. Zapewne trudno byłoby dzieciom wytłumaczyć, że bezterminowa odsiadka w ciemnicy lepsza jest od śmierci w nurtach Wisły. Marzanna została ocalona ze względów ekologicznych: by jej truchło nie zatruwało ekosystemu królowej polskich rzek. Tu jednak można mieć jeszcze poważniejsze wątpliwości. Chowanie marzanny w składziku do następnego roku kojarzy mi się z kupowaniem i chowaniem w piwnicy sztucznych choinek. Dość dawno temu spryciarzom od marketingu udało się do nich zachęcić wielu Polaków argumentami do mieszka (że taniej) i do zdrówka (że ekologicznie). Jak jest w rzeczywistości? Przed gwiazdką złodzieje i tak pustoszą lasy, bo nic tak pięknie nie pachnie i nie wygląda, jak naturalne drzewko. Szpetne, plastikowe choinki i tak zaś co parę lat wędrują na śmietnik albo, co gorsza, na dzikie wysypisko, i tam będą się rozkładać przez circa pół tysiąca lat. Oby to samo nie stało się z fordońską marzanną. Może lepiej było od razu sklecić ją z naturalnych surowców, powkładać do kieszeni trochę karmy dla rybek i zrzucić z mostu czy ze skarpy, wpinając złe wspomnienie zimy do łańcucha pokarmowego w przyrodzie?

<!** reklama>Mój kolega z Kozielca magię odrodzenia w przyrodzie tego roku miał okazję obserwować już w noc przed nadejściem kalendarzowej wiosny. Czarownik pojawił się na ogromnym polu obok jego domu na równie imponujących rozmiarów ciągniku. Widniał na nim charakterystyczny znaczek Lamborghini. Mag w magicznym pojeździe dokonał magicznej sztuki. Wieczorem wjechał, rankiem zjechał, pozostawiając liczne hektary zaorane równo jak od linijki.

Tej samej nocy nie przespali też pewnie rolnicy koczujący w sali sesyjnej Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego. Jak za starych, złych (?) czasów okupują oni urząd - gdy piszę te słowa, w środę, wciąż aktualny jest czas teraźniejszy - domagając się spełnienia kilku żądań. Gdy jednak, kierowany współczuciem, oprotestowałem gazetowy tytuł do protestu: „Jedzą, piją, protestują”, inny mój kolega odpalił: „Poczekaj, jak rząd spełni ich żądania, to wszyscy za to zapłacimy”. Niby racja, jakoś jednak nie mogę się przekonać do chińskiego czosnku czy mamucich chińskich truskawek na talerzu. Okupantom życzę więc nadal, między innymi, dopłat do paliwa rolniczego, nawet gdybym parę kropli miał im sam zafundować. Niech mają, niech sobie zatankują po korek te swoje lamborghini.

<!** Image 4 align=none alt="Image 187162" sub="Rolnicy na strajkowej placówce w Urzędzie Wojewódzkim FOT. Tymon Markowski">Mają mieć również - i to tyle, że ho, ho - nasi skrzydlaci bracia mniejsi. I za to solidarnie zapłacą bracia więksi, według wyliczeń elity braci większych, która najbardziej miłuje skrzydlatych braci mniejszych. Mówiąc prościej i odwołując się do przykładów: lokatorzy bloku Fordońskiej Spółdzielni Mieszkaniowej przy ulicy Rataja 6 wydadzą w sumie 100 tysięcy złotych na zakup i instalację w ramach wiosennych porządków 127 budek lęgowych dla ptaków. Taką liczbę wskazali bowiem ornitolodzy, działający z mandatu Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i wyliczający niezbędne budki na podstawie spisu ptactwa, zaszczycającego nieruchomość swą regularną obecnością. Prezes spółdzielni łamie zaś teraz głowę nad innym zadaniem, godnym Matematycznego Kangura: jak rozmieścić 127 budek lęgowych na jednym, niebyt obszernym dachu?

Ornitolodzy to ludzie z pasją, prospołeczni, lecz przede wszystkim proptasi. Wykluczone, by któryś z nich wziął łapówkę za pominięcie w spisie części małych sublokatorów. Ich uczciwość krzepi zresztą uczciwa zapłata za raporty o ptasim zasiedleniu. Ornitolodzy dostają za nie po ok. 1500 złotych. Barbarzyńców, którzy na wieść o wydatkach na budki podnieśli groźne pomruki, uświadamiam, że ptaki są naszymi sprzymierzeńcami: zjadają wszystkie stadia rozwojowe owadów niszczących uprawy. Jedna sikorka bogatka może dziennie spałaszować 36 000 jaj motyli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!