Przed pierwszym gwizdkiem niemieccy kibice największe oczekiwania mieli względem Thomasa Muellra, który na poprzednich dwóch mundialach strzelił aż 10 bramek.
- Thomas aktywuje się średnio co cztery lata i zawsze jest jednym z najlepszych strzelców mistrzostw świata. Za nim przyzwoity sezon w Bayernie, może nie strzelił zbyt wielu goli, ale jak sam doskonale wiesz, drużyna grała na Roberta Lewandowskiego, by ten zdobył armatę dla najlepszego strzelca Bundesligi - powiedział nam Sven, kibic z Monachium.
Niełatwo było zapytać o zdanie fana z Niemiec, bo pod stadionem Łużniki absolutnie dominowali Meksykanie. Za swoją reprezentacją przyleciało do Moskwy kilkadziesiąt tysięcy fanów. Co trzeci miał na głowie sombrero, a praktycznie każdy wyposażony był w koszulkę bądź inny gadżet w narodowych barwach.
Niemców w tym tłumie prawie nie było widać. Szli spokojnie, robili sobie zdjęcia i popijali piwo. Doping rozpoczęli dopiero na trybunach, ale niełatwo było im przebić się przez tłum wiwatujących przybyszów z Ameryki Północnej.
Pierwsza połowa stała na znakomitym poziomie sportowym. Od pierwszych minut widać było, że remis nikogo nie zadowoli. Zgodnie z przewidywaniami Niemcy byli częściej przy piłce i wyprowadzali ataki pozycyjne, a Meksykanie odgryzali się kontrami z wykorzystaniem piekielnie szybkich skrzydłowych Hirvinga Lozano, Carlosa Veli i Miguela Layuna.
Osamotniony w ataku Javier „Chicharito” Hernandez często wychodził na wolne pole i starał się wywierać pressing na parze niemieckich stoperów Hummels - Boateng. Kilka razy ta taktyka przyniosła skutek, bo Niemcy nie byli tego dnia najpewniej wyprowadzającym piłkę zespołem ze swojej połowy.
Trudno było oprzeć się wrażeniu, że piłkarzom z Meksyku niekiedy brakowało po prostu decyzji o oddaniu strzału, ale w końcu dopięli swego. W 35 min wyprowadzili wzorową kontrę, po której Hernandez dograł do Lozano, a ten nawinął wracającego do defensywy Mesuta Oezila i strzałem w krótki róg pokonał Manuela Neuera, wywołując eksplozja radości na trybunach i ławce rezerwowych. W tamtym momencie Meksykanie jeszcze bardziej uwierzyli, że są w stanie ograć mistrzów świata.
W drugiej połowie początkowo obraz gry nie zmieniał się, z tym że Niemcy mieli coraz większe problemy z przedostaniem się z piłką w pole karne swoich rywali. Trener Loew próbował reagować zmianami. Wprowadzenie Marco Reusa ożywiło ofensywę Europejczyków, ale meksykańscy defensorzy za każdym razem wychodzili z opresji obronną ręką.
Trener Juan Carlos Osorio w 73 min posłał na boisko Rafaela Marqueza, wysyłając jasny sygnał do swoich piłkarzy - trzeba dowieźć to skromne prowadzenie do końca. Ostatnie minuty to już ataki Niemców całą drużyną i pojedyncze kontry ich rywali. Mimo kilku dogodnych okazji więcej bramek nie padło i to fani z Meksyku mieli po ostatnim gwizdku powody do świętowania.