[break]
Kiedy po podpisaniu traktatu wersalskiego stało się jasne, że Bydgoszcz wraz z okolicami wejdzie w skład odrodzonego państwa polskiego, mieszkający tu licznie dotąd Niemcy podzielili się na dwa obozy.
Pozostać czy wyjechać?
Znacząca część Niemców postanowiła trwać na posterunku, czyli pozostać na miejscu, by utrzymać - jak wówczas mówiono - stan posiadania niemczyzny w Wielkopolsce i na Pomorzu. Druga grupa, zdecydowanie bardziej liczna, postanowiła wyjechać do Niemiec i rozpocząć tam życie u siebie, na nowo.
W tym celu trzeba było jednak spieniężyć posiadany majątek, aby mieć środki na start w dalsze życie. Co bardziej świadomi ekonomicznie Niemcy, który podjęli decyzję o opuszczeniu ziem przypadających Polsce, mieli świadomość, że im szybciej sprzedadzą swój dobytek, tym wyższą cenę za niego uzyskają.
Tak właśnie uczynił jeden z bardziej majętnych miejscowych Niemców, Willi Strempel, który miał w okolicach Bydgoszczy kilka majątków ziemskich i wszystkie postanowił spieniężyć. Na początek udało mu się sprzedać gospodarstwo w Lisim Ogonie. Kupił je... Henryk Sienkiewicz, 68-letni wówczas kuzyn znanego polskiego pisarza, noblisty, który na stare lata zapragnął osiąść na skraju Wielkopolski, na wsi.
Uwierzył plotkom
Do transakcji doszło jeszcze przed końcem 1919 roku. Obie strony z ustalonej sumy transakcji były zadowolone. Nie minęło jednak kilka tygodni, a Strempel zaczął żałować swojej decyzji. Bowiem zmienił zdanie i postanowił pozostać w Polsce, dając posłuch plotkom, że ziemie te szybko wrócą do Niemiec.
W marcu 1920 roku udał się do Lisiego Ogona, by porozmawiać z nowym właścicielem. Ten jednak nie chciał nawet słyszeć o odsprzedaży nabytego majątku.
Groźni komuniści
Na początku maja tego samego roku Henryk Sienkiewicz otrzymał anonimowy list, pisany w języku niemieckim. Nadawca domagał się, by do dnia 14 maja opuścił Wielkopolskę, w przeciwnym razie zostanie na nim wykonany wyrok śmierci. Pod listem widniał podpis „Związek Komunistów”, była też pieczątka.
Pierwszy list nowy właściciel gospodarstwa spalił w piecu. Po jakimś czasie otrzymał jednak, drugi, podobnej treści anonim. Tym razem wystraszył się na serio. W obawie przed spodziewanym napadem zaniósł list na posterunek policji i wniósł o pozwolenie na broń, które otrzymał. Z bronią czuł się bezpieczniej. Niewiele ona jednak pomogła.
Trzy strzały
Na początku czerwca 1920 roku zrobiło się bardzo ciepło. Henryk Sienkiewicz spał przy otwartych oknach.
W nocy z pierwszego na drugi dzień Zielonych Świątek, z 13 na 14 czerwca, właściciela majątku zbudził w środku nocy huk. Pochodził on z wystrzałów oddanych zza okna. Dwie kule trafiły w ścianę, nie czyniąc żadnego szwanku, trzecia - w nocną lampkę na stoliku, sprawiając wiele hałasu.
Policyjne dochodzenie w pierwszym rzędzie zainteresowało się sąsiadami Henryka Sienkiewicza oraz poprzednimi właścicielami majątku. Wszyscy przesłuchani w sprawie zgodnie wyparli się jakiegokolwiek w niej udziału. Dopiero analiza grafologiczna wskazała, że autorem anonimu i strzelcem był Paul Richter, przyszły zięć Willego Strempla, który chciał w ten przysłużyć się przyszłym teściom.
Paul Richter za próbę zabójstwa i nielegalne posiadanie wojskowego karabinu skazany został na karę ośmiu lat pobytu za kratami.
Jego niedoszli teściowie zostali przez bydgoski sąd uniewinnieni od współudziału w zamachu na życie Henryka Sienkiewicza.