Ta śmierć wstrząsnęła niewielką miejscowością Koziegłowy w powiecie myszkowskim. Pod koniec ubiegłego roku, a dokładnie 15 grudnia, mały Tomek zmarł, gdy był pod opieką partnera swojej mamy. Dziś wiemy już, jaka była przyczyna śmierci niespełna dwuletniego chłopczyka.
Znane są już bowiem wyniki badań histopatologicznych, a do Prokuratury Rejonowej w Myszkowie wpłynęła ostateczna opinia biegłych z zakresu medycyny sądowej, którzy wykonywali sekcję zwłok.
CZYTAJ KONIECZNIE
TAJEMNICZA ŚMIERĆ DZIECKA Z KOZIEGŁÓW
PRZYCZYNA ŚMIERCI TOMKA
- Zapoznali się z wynikami tych badań. Wstępnie podawali, że przyczyną zgonu mogło być zapalenie płuc. Teraz to potwierdzili - przekazał prokurator Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie, reprezentujący w kontaktach z mediami także m.in. myszkowską prokuraturę. - Chodzi o śródmiąższowe zapalenie płuc, które u tak małych dzieci potrafi rozwijać się bardzo szybko - dodał prokurator Tomasz Ozimek.
Dotarliśmy jednak do informacji, z których wynika, że 17 listopada, a więc miesiąc przed śmiercią, mały Tomek był w szpitalu w Myszkowie. Rozpoznano u niego „nieokreślone odoskrzelowe zapalenie płuc”, a na karcie informacyjnej pacjenta jest dodatkowo napisane: „Mama nie wyraziła zgody na hospitalizację, deklaruje leczenie ambulatoryjne”.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Tragedia w Koziegłowach. Nie żyje dziecko. Przyczyną śmierci zakrztuszenie? Rodzice w szoku
Stan zdrowia dziecka powinien być szczególnie monitorowany, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Tomek był po operacji niedrożności dwunastnicy, którą przeprowadzono w lipcu 2017 roku w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Rozmawialiśmy z lekarzami, którzy jednoznacznie stwierdzają, że Tomek powinien zostać w szpitalu w Myszkowie. Dlaczego wrócił jednak do domu? Kto podjął taką decyzję?
ŚMIERĆ DZIECKA: KTO ZAWINIŁ
- Z naszego punktu widzenia SP ZOZ w Myszkowie wykonywał swoje obowiązki tak, jak należy. Co do odmowy przyjęcia do szpitala, to była suwerenna decyzja mamy. Miała do tego prawo i absolutnie nie możemy kogoś zmusić do leczenia - mówi dyrektor SP ZOZ w Myszkowie, Khalid Hagar.
Skontaktowaliśmy się z mamą zmarłego chłopca. Twierdzi, że 17 listopada 2017 r. nie odmówiła hospitalizacji syna w szpitalu w Myszkowie.
- Po prostu nikt nie powiedział mi, że sytuacja jest tak poważna, że mój syn powinien tam zostać. Nie było propozycji pozostania w szpitalu - twierdzi kobieta.
Przyczyną śmierci niespełna dwuletniego Tomka było zapalenie płuc. Ustaliliśmy, że miesiąc przed śmiercią chłopiec był w szpitalu, ale w nim nie został, chociaż rozpoznano „nieokreślone odoskrzelowe zapalenie płuc”. Z karty informacyjnej dla pacjenta wynika, że na hospitalizację nie zgodziła się mama Tomka.
- Usłyszałam, że jeśli mamy kogoś, kto może robić zastrzyki, to dziecko może wrócić do domu. To, że na karcie informacyjnej jest napisane coś innego, to już inna kwestia - tłumaczy matka chłopca.
Dyrektor Khalid Hagar widzi to jednak zupełnie inaczej: - Przyjmowanie każdego dziecka do szpitala określają procedury. Niezależnie od tego, czy przychodzi ze skierowaniem, czy bez, lekarz z oddziału chorób dziecięcych ocenia stan kliniczny dziecka. Jeśli stwierdzi, że objawy są podejrzane nawet w minimalnym stopniu, to zawsze proponujemy przyjęcie do szpitala. By diagnozować i leczyć. Często zdarza się, że opiekunowie prawni nie zgadzają się na pozostanie w lecznicy. W takich sytuacjach zawsze żądamy od nich podpisu o odmowie przyjęcia do szpitala - podkreśla dyrektor Hagar.
Dodaje, że zdarza się, że dzieci są przyjmowane do szpitala pomimo tego, że objawy nie są bardzo zaawansowane. - Nie jesteśmy w stanie ocenić, co będzie działo się z dzieckiem za 2-3 godziny, następnego dnia czy za miesiąc. Gdy po 3-4 dniach obserwacji dziecka nic się nie dzieje, to zostaje wypisane - wskazuje Hagar.
ŚMIERĆ TOMKA: MAM CZYSTE SUMIENIE - MÓWI MATKA
- Szpital ma mój podpis pod deklaracją, że nie wyrażam zgody na hospitalizację? Nie czytałam, co tam jest napisane. Zapoznałam się z zaleceniami lekarskimi i wróciliśmy do domu - mówi mama Tomka.
Śledztwo wszczęto pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci i do tej pory ta kwalifikacja się nie zmieniła.
- Opiekowaliśmy się synem na 100 procent, ale doszło do ogromnej tragedii. Nie było w tym naszej winy i mam czyste sumienie. Nikomu nie życzę, by znalazł się w takiej sytuacji jak nasza rodzina. Do tej tragedii nigdy nie powinno dojść - podsumowuje mama Tomka.
W jakim kierunku może być prowadzone prokuratorskie śledztwo w kolejnych tygodniach?
- Prokuratura rozważa zasięgnięcie opinii biegłego w zakresie prawidłowości sprawowania opieki nad tym dzieckiem. Prokurator ma jeszcze do wykonania takie czynności procesowe, jak m.in. przesłuchanie kilku świadków. Dopiero po tych czynnościach zapadnie decyzja - podsumowuje prokurator Tomasz Ozimek.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Magazyn informacyjny Dziennika Zachodniego