Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie zawsze jest czas na sushi

Ryszard Warta, Mariusz Załuski
Z DARIUSZEM DĄBSKIM, prezesem i właścicielem stacji TV Puls, rozmowa o cyfryzacji, polskim rynku telewizyjnym i polskich gustach.

<!** Image 3 align=none alt="Image 211661" sub="Dariusz Dąbski: - Jeśli grupy medialne chcą funkcjonować w obszarze telewizyjnym i odnosić sukcesy, muszą funkcjonować w synergii z Internetem.
[Fot. Jacek Smarz]">

Z DARIUSZEM DĄBSKIM, prezesem i właścicielem stacji TV Puls, rozmowa o cyfryzacji, polskim rynku telewizyjnym i polskich gustach.

20 maja w Kujawsko-Pomorskiem pożegnamy telewizję analogową. Jak zmieni się nasz rynek telewizyjny?

Przede wszystkim mieszkańcy Kujawsko-Pomorskiego będą mieli zdecydowanie większy wybór. Brutalnie mówiąc - spora ich część nie będzie potrzebowała płatnej telewizji. Jeśli będzie 20-30 bezpłatnych kanałów, a - jak pokazują badania - ludzie korzystają zazwyczaj z dziewięciu, to jest to pewien problem dla płatnych telewizji. Do tego dochodzi jeszcze oglądanie telewizji na drugim telewizorze i dostęp do treści przez Internet. Generalnie, to gigantyczna zmiana.

Ale przecież wielu widzów nie zrezygnuje z płatnej telewizji choćby dlatego, że oczekuje innej jakości - programów filmowych, sportowych...

Oczywiście, wielu nie zrezygnuje, ale na przykład nie będzie potrzebowało już multiroomu. Na drugim telewizorze wystarczy im darmowa naziemna telewizja cyfrowa. Powiedzmy sobie jednak szczerze - cyfryzacja to pewien potencjał, ale, oczywiście, sam zasięg nie wystarczy. To nie zadziała, jeśli program jest słaby - trzeba w niego inwestować. My co roku podwajamy inwestycje w program.

Cyfryzacja zmienia też preferencje co do oglądanych stacji. Do tej pory rynek wydawał się zabetonowany: TVN, Polsat, Jedynka i Dwójka miały ogromną przewagę nad konkurencją. Ci wielcy powinni zacząć się bać?

Oni się nie boją, tylko coś z tym robią. Mają kanały tematyczne telewizji płatnej, mają nowe kanały na multipleksach. Bardzo zyskuje teraz TVN7, który był stacją kablowo-satelitarną, a teraz jest dostępny w ofercie naziemnej i wyraźnie inwestuje w program. Zyskają więc te drugie, trzecie stacje głównych graczy. Poza tym poprzez swoje platformy duże stacje komercyjne mają możliwość ustawienia korzystnego dla siebie pozycjonowania - miejsca na pilocie.

TV Puls nazywany jest głównym beneficjentem cyfryzacji, bo Pańska stacja ma największe wzrosty. Co zadecydowało? Wiecie o Polakach coś, czego nie wiedzą inni?

Wyciągnęliśmy wnioski z całej naszej historii. Kiedyś była to stacja, w którą zainwestował News Corporation Ruperta Murdocha, jeden z największych medialnych gigantów na świecie, ale okazało się, że bez zasięgu nie da rady. Inwestor wyszedł więc z z inwestycji w stacje naziemne w regionie i zaczęły się ciężkie lata. Musiałem zwolnić 80 proc. ludzi, aż 11-krotnie obniżyć koszty funkcjonowania. Byliśmy zmuszeni rozstać się z dobrymi dziennikarzami, których wcześniej do stacji ściągnęliśmy, inwestowaliśmy w nich, wysyłaliśmy na staże do Stanów. Trzeba było jednak znaleźć model, dzięki któremu dożyjemy do cyfryzacji. Ta walka bardzo wiele nas nauczyła. Wypracowaliśmy model, który działa i teraz go udoskonalamy.<!** reklama>

Choć czasami popełniacie błędy, nie zawsze trafiacie ze swoimi propozycjami...

Oczywiście, ostatnio na przykład wrzuciliśmy o godzinie 18 seriale, które okazały się... za ciężkie. Za bardzo trzeba się było w nie zaangażować, rozwiązywać zagadki. Widz natychmiast postawił nas pilotem do pionu - bo przychodził na schabowego, a my dawaliśmy mu sushi. Zareagowaliśmy elastycznie i szybko. Tak jak wtedy, gdy pokazaliśmy program w nieodpowiedniej porze, z treściami, które nie powinny trafiać do młodszych odbiorców.

Gdybym sam to oglądał z moimi dziećmi, pewnie też czułbym się niezręcznie. Ludzie tłumaczyli mi, że to jest dobre. Dobre, ale dla kogo? Inne argumenty mogą być takie, że „inne telewizje to pokazują”. Ale co z tego? Niech pokazują, ale my chcemy zapewnić naszym widzom bezpieczeństwo, komfort i najlepszą rozrywkę. Co innego można pokazać o godz. 20, a co innego o 23. Między innymi dzięki takiemu podejściu TV Puls i Puls 2 to stacje, które się wyróżniają i budują przewagę konkurencyjną.

Wracając do polskiego widza - czy jest coś, co go wyróżnia? Odkąd okazało się, że w różnych krajach rekordy popularności biją te same formaty telewizyjne, odnieść można wrażenie, że bez względu na różnice kulturowe i narodowe specyfiki, podoba się ten sam „Idol” ...

Te najpopularniejsze formaty telewizyjne tworzone są przy wykorzystaniu wiedzy z dziedziny neuromarketingu, na podstawie badań zachowań ludzkiego mózgu. Mamy pewne wspólne cechy, emocje, potrzeby. Tak to działa. Jest jednak coś, co jest charakterystyczne dla polskiej widowni. Spójrzmy na sukces takich produkcji jak „M jak miłość” czy dziś „Anna German”.

Chcemy polskości, cenimy to, co jest bliskie, swojskie, znane. Tym bardziej potrzebujemy tego teraz, gdy w telewizorach mamy ponad dwieście kanałów, Internet, gdy jesteśmy tak otwarci na świat.

Ściągnęliśmy kiedyś naprawdę najlepszego programera na świecie, specjalistę od układania programu. Przyjechał, popracował z nami i powiedział: „Darek, poddaję się, nie wiem, o co tu chodzi, nie rozumiem tego rynku”. Na Pulsie 2 nadawaliśmy sympatyczny serial „Jim wie lepiej” z Jamesem Belushi, znakomitą produkcję. Jego bohater ma wspaniały dom, piękną żonę, wspaniałe dzieci i mimo to narzeka, że jest mu źle. I to do naszej publiczności nie trafia, bo ludziom trudno współczuć komuś, kto według naszych wyobrażeń odniósł życiowy sukces i korzysta z amerykańskiego snu.

U nas, gdy nasza prezenterka idzie np. do domu gwiazdy, zdejmuje buty, bo tak robi się w wielu polskich domach, ale dzięki temu też atmosfera tej rozmowy jest zupełnie inna, nie jest sztywno, nie ma nadęcia.

Jak Pan patrzy na dzisiejszych nastolatków, którym zwykła, tradycyjna telewizja nie jest już do niczego potrzebna? To, czego szukają, ściągają sobie z sieci, oglądają, kiedy chcą, małe mobilne urządzenia zastępują im telewizory. Za 10 lat - już jako dorośli - staną się cennym targetem reklamowym. Czy dla branży telewizyjnej to zupełnie stracone pokolenie, czy może pokolenie, o które trzeba będzie powalczyć?

To oczywiste, że trzeba rozumieć otoczenie, w jakim się działa, widzieć nie tylko pojedyncze drzewa, ale cały las. Kiedyś, jeszcze w latach 90., gdy byłem związany z IBM, uczestniczyłem w prezentacji, podczas której człowiek, który wymyślił Yahoo, opowiadał o możliwościach tego portalu. Wtedy był to temat zupełnie nieznany - zrozumiałem, że Internet wszystko zmieni.

Później współpracowałem z Romanem Kluską przy rozbudowie Optimusa i tworzeniu Onetu, tak więc ten proces obserwuję od dawna i myślę, że dzięki temu może łatwiej mi pewne rzeczy zrozumieć. Nasza telewizja ma na przykład zupełnie inną oprawę graficzną, bardziej wyrazistą, dynamiczną, bo wiemy, że na ludzi przyzwyczajonych do Internetu działają inne bodźce, wszystko musi być ciekawe, szybkie, dynamiczne.

Jeśli grupy medialne chcą funkcjonować w obszarze telewizyjnym i odnosić sukcesy, muszą funkcjonować w synergii z Internetem. Dziś telewizja wciąż będzie rosła, bo jest większy zasięg, możliwości cyfrowe pozwalają na rozszerzenie oferty, ale trzeba mieć świadomość, że w przyszłości sukces odniosą tylko ci, którzy będą obecni we wszystkich kanałach dystrybucji treści. Drugim warunkiem powodzenia jest posiadanie unikalnej treści. Dlatego właśnie chcemy szerzej wejść w produkcję własnych programów.

Skąd w ogóle u Pana wzięły się te media? Ma Pan ciekawą pozamedialną biografię menedżerską, był Pan prezesem Optimusa, szefem Rady Nadzorczej w Orlenie, pracował w wielkich korporacjach...

Pracowałem w mediach w Ameryce, moja żona - zresztą Amerykanka - i jej ojciec są producentami telewizyjnymi. Rzeczywiście, zajmowałem się głównie biznesem komputerowym, grami wideo, znalazłem się w Orlenie w trakcie miliardowej transakcji w Możejkach, potem była jeszcze prezesura Centrum Jana Pawła II. Wszędzie widziałem, jak ważne są media. Kiedy więc nadarzyła się możliwość budowy Pulsu, zdecydowałem się zaangażować.

A jeśli dziś do Dariusza Dąbskiego przyjdzie ktoś wielki, tak jak kiedyś do telewizji Puls przyszedł Murdoch i powie: Sprzedaj? Puls jest w tej chwili na linii wznoszącej, oferta kupna może być więc bardzo atrakcyjna...

Jeśli by tak było, to można, oczywiście, wziąć pieniądze i leżeć gdzieś na Hawajach. Od początku podjęcia tej działalności prowadziłem rozmowy o wielu wariantach na przyszłość, uważam jednak, że najważniejszy jest sukces i te siedem lat, które ciężko w tej stacji przepracowaliśmy.

Jeżeli pojawiłaby się ciekawa możliwość lepszego wykorzystania naszego potencjału, to jestem skłonny rozmawiać, ale nie po to, żeby uciec, tylko żeby zapewnić tej telewizji rozwój, na który zasługuje.

Dziękujemy za rozmowę. 


Teczka osobowa

Biznes nie tylko telewizyjny

Dariusz Dąbski jest prezesem i właścicielem stacji TV Puls, jednej z najszybciej rozwijających się dziś polskich telewizji.

Ma bogate doświadczenie biznesowe i menedżerskie, związane nie tylko z mediami. Był, między innymi, szefem polskiego oddziału Fujitsu Siemens Computers, prezesem Rady Nadzorczej PKN ORLEN, gdzie zajmował się m.in. strategiczną transakcją zakupu litewskiej rafinerii w Możejkach.

Studiował na AWF, był utytułowanym judoką, podczas pobytu w Stanach pracował m.in, jako model i szef sieci salonów fitness.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!