<!** Image 3 align=none alt="Image 186589" >
W sobotę od rana dało się wyczuć atmosferę nerwowego wyczekiwania, a na ulicach zrobiło się czarno od skórzanych kurtek. Fani metalu zjechali do Bydgoszczy na ostatni w tym roku polski koncert Behemotha.
Metalowy koncert z okazji 666. urodzin Bydgoszczy do niedawna stał jeszcze pod znakiem zapytania. Wpierw na organizację imprezy nie zgodziły się władze Zawiszy, później okazało się, że klub Broadway nie spełnia stawianych wymogów bezpieczeństwa, a niedawno pojawiła się plotka, że Behemoth nie zagra ze względu na zły stan zdrowia wokalisty.
<!** reklama>
Przeciwny organizacji koncertu był także Ogólnopolski Komitet Obrony przed Sektami i Przemocą, który obawiał się, że w trakcie występów dojdzie do profanacji symboli religijnych. Czarny scenariusz się jednak nie spełnił i w miniony weekend tłumy miłośników ciężkich brzmień mogły bawić się w „Astorii” przy dźwiękach czołówki polskiego metalu. Na scenie wystąpili kolejno The Sixpounder, Decapitated, Vader i Behemoth.
- Jestem zawiedziony. Koncert wypadł bardzo słodko, skończył się trochę po 22.00, a na hali nikt nie mógł mieć piwa. Żenująca była obecność wolontariuszy namawiających przybyłych na oddawanie szpiku. Kręcił się koleś i prawił morały jak w kościele, że Nergal taki diabeł a pomaga - komentował po koncercie Piotr.
Na występy zjechali fani muzyki z całego kraju. W kilkusetosobowym tłumie można było spotkać gości z Olsztyna, Katowic, Kołobrzegu czy Rzeszowa, a pewna pula biletów powędrować nawet miała do obcokrajowców. Na widowni królowały glany, skóry, ćwieki i długie włosy, a wśród fanów nie było mowy o ograniczeniach wiekowych. Najwięcej było rozentuzjazmowanych nastolatków, ale nie zabrakło też muzycznych weteranów.
Przed „Astorią” spotkaliśmy Michała, który na koncert przyjechał specjalnie z Tczewa. Metalu słucha od kilkunastu lat, od dawna śledzi też poczynania Behemotha. Jeszcze nim rozbrzmiała muzyka był pewny, że w trakcie imprezy nie dojdzie do niczego kontrowersyjnego.
- Ci, którzy słuchali ostatnich wypowiedzi Negrala, wiedzą, że nie jest on już tym samym człowiekiem, co przed chorobą. Nie sądzę by drugi raz zdecydował się taki krok - powiedział nawiązując do sytuacji sprzed pięciu lat, gdy podczas koncertu w Gdyni muzyk zniszczył na scenie Pismo Święte. - Nie wiem, czy to kwestia mentalności, ale w Bydgoszczy takie zachowanie by nie przeszło. Są jednak miasta, gdzie na undergroundowych koncertach dzieją się podobne rzeczy.
Nie taki Nergal straszny

W sobotni wieczór w hali bydgoskiej "Astorii" odbył się koncert zespołu Behemoth. Było mrocznie i głośno, ale wbrew obawom niektórych środowisk, obyło się bez ekscesów