https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie lekceważę roli przypadku

Tomasz Barański
Rozmowa z TOMASZEM GUDZOWATYM, fotoreporterem, 5-krotnym zdobywcą nagród na prestiżowym konkursie Fotografii Prasowej World Press Photo.

Rozmowa z TOMASZEM GUDZOWATYM, fotoreporterem, 5-krotnym zdobywcą nagród na prestiżowym konkursie Fotografii Prasowej World Press Photo.

Kto jest najlepszym fotografem w Polsce?

<!** Image 2 align=right alt="Image 20208" >Najlepszy, najzdolniejszy - co to w ogóle znaczy? Takich pytań nie powinno się zadawać. Najważniejsze, gdy fotografowaniu towarzyszy poczucie misji i pasji. Dużo zdjęć, które chciałbym powiesić w domu, zrobili ludzie kompletnie nieznani, którym się po prostu chciało.

Ale to właśnie Pan po raz piaty zdobył nagrodę na konkursie World Press Photo. Mówiąc językiem sportu, to Pan jest numerem jeden w tej klasyfikacji.

Ale fotografia to nie sport. Tu ścigać się nie trzeba, bo ani religia, ani natura nas do tego nie namawiają. Człowiek sam sobie ten wyścig wymyślił…

… a Pan w tym konkursowym wyścigu od lat bierze udział.

Konkursy są dla fotografa śladem przebytej drogi. Pozwalają spojrzeć na własny dorobek oczyma najbardziej kompetentnych krytyków. Samo uczestniczenie w konkursie – nieważne czy zakończone nagrodą – jest świętem, zamknięciem pewnego okresu. Jest to wydarzenie ważne też dla ludzi, którzy fotografowi pomagają.

<!** Image 3 align=left alt="Image 20209" >Deklaruje Pan, że lubi fotografować sport. Niedawno skończyły się igrzyska olimpijskie w Turynie, ale Pana tam nie było.

Bo tam nie było prawdziwego sportu. Tam liczyła się jedynie technologia, która ze sportem uduchowionym i prawdziwym nie ma nic wspólnego. Dzisiaj igrzyska olimpijskie to wielkie wydarzenie medialne, a tak naprawdę idea sportu jest w tle. Ważniejsze jest, kto ma prawo do transmisji i czy udało się wybudować stadion na czas. O aferach dopingowych nie wspomnę.

Zrobiłby Pan zdjęcia trenerowi biegaczki, Justyny Kowalczyk, który bije kamerzystę?

Nie, bo by mnie tam nie było. W fotografii pogoń za newsem niczemu nie służy. Wolę fotografować rzeczy ważne kulturowo.

Takie, jak nagrodzony na ostatnim World Press Photo cykl o nada kusti, czyli tradycyjnych zapasach hinduskich?

Od lat poszukuje inspiracji w tradycjach różnych kultur. Zapasy w hinduskim stylu były już fotografowane wcześniej i dlatego musiałem, z moją partnerką i współautorką cyklu, Judit Berekai, znaleźć nowy punkt widzenia. Nie pojechaliśmy do najbardziej znanego ośrodka nada kusti, czyli Kolharuru. Wybraliśmy Mysore. Zapasy kusti są tam uprawiane od stuleci, ale w ostatnich latach sport ten ma się coraz gorzej. Nie ma zaplecza, a kluby przekształcają się w zwykłe siłownie. W znalezieniu ciekawych miejsc pomógł nam miejscowy dziennikarz i dzięki jego wskazówkom zrobiliśmy najciekawsze zdjęcia.

Ciężko było wdrapać się na fotograficzny szczyt, na którym się Pan dzisiaj znajduje?

Na ten szczyt nie zbudowano żadnej kolejki linowej. Gorzej: nie ma nawet drogi na skróty. Dziedzina fotoreportażu wymaga przede wszystkim pracy i konsekwencji.

<!** Image 4 align=right alt="Image 20210" >A szczęście jest ważne? Czy jakieś okoliczności zewnętrzne mogą decydować o sukcesie?

Każdy, kto jakiś tam sukces osiągnął, woli myśleć, że nie. Ten, komu się nie udaje, zapewne uważa, że jest odwrotnie. Jako fotoreporter nie ośmieliłbym się jednak lekceważyć roli przypadku w swojej pracy.

Jest Pan jednym z najbogatszych ludzi w Polsce, synem Aleksandra Gudzowatego. Duże pieniądze pomagają w robieniu nagradzanych potem zdjęć?

Bardzo wielu ludzi stać dziś na podróże i fotografowanie najlepszym sprzętem. Wiele osób wysyłają do pracy najpotężniejsze agencje fotograficzne. Bariery nie istnieją. Jeżeli komuś uda się znaleźć zależność między osobistym majątkiem fotografa a jego osiągnięciami artystycznymi, to będę szczerze zdziwiony.

Kiedyś fotografia była dziedziną dla wtajemniczonych. Dzisiaj zdjęcia robią wszyscy, niektórzy nawet telefonami komórkowymi. To dla poważnej fotografii dobrodziejstwo czy przekleństwo?

Bardzo dobrze, że ludzie robią zdjęcia, ale nie można tych dwóch obiegów fotograficznych porównywać. Uwielbiam oglądać zdjęcia w albumach, ale gdy ktoś wyciąga komórkę i robi zdjęcia bez namysłu, to taka fotografia staje się kolejnym gadżetem. Teraz jest telefon z aparatem fotograficznym, a za chwilę będzie z wodotryskiem. W fotografii nie gadżety są ważne, a świadomość fotografującego.

Kogo nie sfotografowałby Pan za żadne pieniądze?

Nie jestem związany żadnym kontraktem, więc nie mam takich dylematów. Na pewno nie chciałbym gonić za newsem, za zdjęciami, które najdalej po tygodniu przestają kogokolwiek interesować. Pracuję po to, by coś po sobie zostawić. Chciałbym tworzyć rzeczy wartościowe i ważne. Tworzenie jest radością, a konsumowanie to ułomność, coś, co w życiu nam przeszkadza. Potrzebuję namysłu, cierpliwego zbliżania się do tematu. Nawet w potocznym języku mówi się, że fotografia uwiecznia rzeczywistość, a ja nie chciałbym fotografować rzeczy niegodnych wieczności.

Autor wywiadu jest dziennikarzem „Super Expressu”

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski