https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie faworyzujemy Platformy

Janusz Bąkowski
Rozmowa z Grzegorzem Miecugowem, filozofem, publicystą, dziennikarzem.

Rozmowa z Grzegorzem Miecugowem, filozofem, publicystą, dziennikarzem.

<!** Image 2 align=none alt="Image 183033" sub="W Polsce brakuje mocnej opozycji - uważa Grzegorz Miecugow (Fot.: Janusz Bąkowski)">

Czuje się Pan bardziej filozofem, publicystą czy dziennikarzem?

Jest to dość trudno określić. Myślę jednak, że w pierwszej linii jestem jednak dziennikarzem.

Ma Pan bardzo ciekawe, bo gruzińsko-ormiańskie pochodzenie. Jacy Pańscy przodkowie stamtąd pochodzili?

Mój pradziadek kupił szyby naftowe w gruzińskim Tibilisi. Miał dwóch synów, którzy tam właśnie się urodzili. Jednym z nich był mój dziadek, z nieformalnego związku z moją prababką, która nazywała się Miecugjan. Dziadek po rewolucji październikowej i przymusowym wcieleniu go do Armii Czerwonej zdezerterował i uciekł do Polski. Służył też jeszcze przedtem w armii carskiej i tam poznał polskich żołnierzy. W Iwoniczu założył rodzinę, gdzie urodził się mój ojciec Bruno. Urzędnicy w tym mieście zruszczyli go z Miecugjan na Miecugow.

Urodził się Pan 56 lat temu w Krakowie. Czym jest dla Pana Kraków?

Kraków jest taką moją małą ojczyzną. Jestem krakusem i już nim na zawsze po prostu zostanę. Gdy jadę do Krakowa na dłużej niż jeden dzień, to po trzech dniach rozmawiam już po krakowsku. Tam mam siostrę, do niedawna miałem też ojca, mieszkają także moi przyjaciele z lat szkolnych.

Jako dziecko mieszkał Pan z rodzicami w Krakowie przy ulicy Krupniczej w Domu Literatów. Mieszkał też tam Sławomir Mrożek, Stefan Kisielewski z synami. Jedną z sąsiadek była także nasza późniejsza noblistka, Wisława Szymborska. Podobno nasikał jej Pan kiedyś na kanapę. Czy było tak naprawdę?

Szymborskiej ani Mrożka z tamtych czasów nie pamiętam, gdyż oni się wyprowadzili z ulicy Krupniczej, gdy miałem około dwóch - trzech lat. Pamiętam z kolei dobrze Kisiela i jego synów. Jeden z nich był trochę starszy. Oni dostawali paczki z Belgii. Ja nosiłem po Jurku fajne rzeczy. Ten epizod z nasikaniem na kanapę miał miejsce rzeczywiście. Przypomniała mi o tym sama Szymborska, gdy się z nią po latach spotkałem.

Ma Pan za sobą pracę w radiu publicznym, obecnie reprezentuje Pan prywatną stację TVN. Która z tych prac była dla Pana przyjemniejsza?

Każde z tych wymienionych zajęć było inne i miało swoje niewątpliwe uroki. Jednakże najważniejsze dla mnie jest te ponad dziesięć lat spędzonych w TVN24. Jest to miejsce idealne dla mnie i spełnienie wielorakich ambicji, przywódczych, autorskich. Nie ma takiej stacji na świecie, która by dała możliwość nadania ponad dwustu cyklicznych programów pod tytułem „Inny punkt widzenia”. Każda z nich ma po czterdzieści minut. Gdy się to przemnoży, to jest to ogrom mówienia.

Był Pan kiedyś doradcą do spraw medialnych ówczesnego marszałka Sejmu Macieja Płażyńskiego, tragicznie zmarłego w katastrofie smoleńskiej. Jak Pan go wspomina?

Niezwykle wysoko ceniłem pana Macieja Płażyńskiego. Był bardzo przyzwoitym człowiekiem. Uważałem go za polityka, który coraz mniej pasował do rzeczywistości, gdyż nachodziły czasy bardziej cwaniaczkowate. Znałem go parę lat, współpraca z nim należała do przyjemności.

Czy Pana zdaniem krzyż powinien wisieć w sali sejmowej?

Zmartwiło mnie, gdy premier wrzucił do jednego worka w swoim exposé sprawę awantur z jedenastego listopada i sprawę krzyża. To nie są te same sprawy. Moim zdaniem, ten krzyż nie powinien wisieć na sali sejmowej. Jeżeli ma już wisieć, to w specjalnej gablocie, gdyż jest to krzyż specjalny, stanowiący pamiątkę, pochodzącą od matki księdza Jerzego Popiełuszki. Nie powinien stanowić symbolu religijnego, lecz eksponat.

Czego brakuje jeszcze naszej młodej polskiej demokracji?

Wydaję mi się, że brakuje nam przytomnego spojrzenia na to, że dokonaliśmy rzeczy niezwykłych przez ostatnie 22 lata. Brakuje nam też porządnej opozycji. To, że PO mogła się tak przez ostatnie cztery lata prześmigać, wynikało ogólnie ze słabości opozycji. Dzisiaj dalej opozycja nie potrafi mobilizować do pracy. Jeżeli Janusz Palikot otrzepie się z gęby pajaca, którą mu przyprawiono, i zorientuje się, że nie powinien się otaczać niektórymi ludźmi, to może powstać wreszcie prawdziwa opozycja. Jego ostatnie wystąpienie w Sejmie w ramach exposé premiera było całkiem niezłe.

A co z problemem tolerancji?

My jesteśmy bardzo podzieleni. To było widać pod krzyżem, pod Pałacem Prezydenckim. To jest po Smoleńsku właściwie nie do załatania. Jesteśmy podzieleni nierównomiernie. Jest część która wierzy, że był zamach. Jest część, która wierzy, że tak nie było. Dziennikarze czasem chyba mylą trochę swoje posłannictwo. Bardzo często zamiast o danej sprawie opinię publiczną rzetelnie informować, prowokacyjnie dolewają oliwy do ognia, niepotrzebnie ją podburzają i psują poprzez to jej obiektywny obraz. Zgadza się pan z tą opinią?

Oczywiście, że są takie przypadki. Jest też tak, że zamiast debaty organizuje się celowo pyskówki. Robi się to świadomie...

Konflikt na wizji jest w cenie. Ludzie chcą oglądać, jak inni obrzucają się błotem. To mi się nie podoba i uważam, że powinniśmy jednak dążyć do debaty.

Na antenie TVN24 współprowadzi Pan bardzo popularny program „Szkło kontaktowe”. Widzowie dzwonią do niego na żywo. Jakiego rodzaju telefonów szczególnie Pan nie lubi?

Staram się uczulać widzów na to, żebyśmy się wzajemnie nie obrażali. Jeżeli ktoś dzwoni i mówi „te wstrętne kaczory”, to proszę o to, abyśmy się wzajemnie nie nakręcali. Nie lubię tych widzów, którzy nie słuchają, co się do nich mówi, tylko mają w sobie samą żółć i chcą komuś za wszelką cenę przywalić. To staram się zwalczać.

Koronnym zarzutem pod adresem Waszej stacji jest to, że zbytnio faworyzujecie PO, a za często niesprawiedliwie krytykujecie PiS. Jest to słuszny zarzut?

Nie zgadzam się z nim. Przedstawiciele PO uważają, że my ich tępimy. Premier nie przychodzi do naszego studia i wręcz nas nienawidzi. Wszystko więc jest widziane różnie, z różnego punktu widzenia.

W lipcu tego roku dotknęły Pana poważne problemy zdrowotne. Jak jest teraz?

Jest o tyle dobrze, że nie muszę poddać się operacji. Te ostatnie pięć miesięcy dały mi sporo do myślenia. Ja, namiętny palacz, palący dwie paczki dziennie, rzuciłem palenie.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

u
uważny
Szkoda, że nie dopytał pan o osiągnięcia satyryczne wspomnianego w wywiadzie ojca Bruno Miecugowa... A jest co wspominać. Ów Bruno Miecugow był gwiazdą satyry stalinowskiej, walił w kulaków, akowców, aż huczało
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski