<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/warta_ryszard.jpg" >Jarosław Kaczyński zaatakował PO w „Sygnałach dnia” za to, że kiedyś chciała zniesienia immunitetu, a teraz broniła immunitetu Małgorzaty Ostrowskiej z SLD. Głosowanie w tej sprawie to, moim zdaniem, błąd Platformy, ale także PiS jest niekonsekwentny. Wcześniej Jarosław Kaczyński był za zachowaniem immunitetu, teraz chce jego ograniczenia. Tłumaczy, że gdyby nie immunitet, to wylądowałby w więzieniu za ujawnienie instrukcji 0015 o inwigilacji prawicy. I opowiada bajki, bo trochę wybrańców narodu wylądowało za kratkami, słusznie zresztą, ale nie było polityka, który trafiłby tam za ujawnienie czegokolwiek. Odwrotnie, w Polsce, kraju przecieków, ujawnić można wszystko. Obecne prawo to absurd. Wystarczy wspomnieć niedawny przypadek Artura Zawiszy z PiS, który spowodował wypadek w centrum Warszawy, ale nie dostał mandatu, bo policjanci przestraszyli się immunitetu. Zawisza tłumaczył potem, że chciał być ukarany, tylko funkcjonariusze byli nieubłagani.
<!** reklama right>Sensowny byłby immunitet, który chroni swobodę uprawiania polityki, ale nie jest glejtem dla aferzystów, cwaniaków i piratów drogowych. Tylko do tego trzeba niemożliwego - zgody w Sejmie i precyzyjnej roboty prawniczej. Kłopot też w tym, że nawet ograniczenie tego przywileju zda się psu na budę, póki do parlamentarzystów będzie się podchodzić na klęczkach. Jak ci policjanci do posła Zawiszy i tak, jak kilka lat temu lubelski sąd, który uznał, że nie można aresztować Danuty Hojarskiej z Samoobrony, podejrzanej o wyłudzenie kredytu, bo chroni ją immunitet. Sędziowie nie przejęli się tym, że PKW jeszcze nie ogłosiła wyników wyborów, a według konstytucji dopiero od tego momentu przysługuje immunitet. Ale czego się nie robi dla posła.