Po kilku dniach względnego spokoju trzy bomby samochodowe zabiły w środę w Bagdadzie przeszło 40 osób, a koło Kirkuku rebelianci zastrzelili sześciu żołnierzy irackich.
Przywódcy Iraku wznowili rozmowy o nowej konstytucji, ale nie widać, by przybliżyli się do kompromisu w spornych sprawach ustroju federalnego i roli islamu.
W Bagdadzie dwa samochody-bomby eksplodowały w odstępie 10 minut w porze porannego szczytu na dworcu autobusowym An-Nahda, a trzeci wybuchł kwadrans później niedaleko pobliskiego szpitala Al-Kindi, do którego przywożono ofiary zamachów na dworcu. Zginęły co najmniej 43 osoby, a około 90 zostało rannych.
Płaczący krewni ofiar tłoczyli się na dworcu. Pewien mężczyzna zaglądał po kolei do wypalonych autobusów w poszukiwaniu brata i kuzyna. Później ludzie szukali bliskich na dziedzińcu szpitala, podnosząc białe płótna, którymi zakryto ułożone tam zwłoki. W Bagdadzie niemal każdego dnia dochodzi do zamachów bombowych, ale środowe były najkrwawsze od miesiąca.
Parlament iracki miał przedstawić projekt konstytucji najpóźniej 15 sierpnia, ale wskutek rozbieżności w sprawach ustroju państwa i roli islamu przesunął termin ukończenia prac do 22 sierpnia.
Komisja konstytucyjna wznowiła rozmowy, ale przedstawiciele arabskiej mniejszości sunnickiej oświadczyli, że nie zgodzą się na autonomię dla zasobnych w ropę naftową terenów szyickich, ani na przyłączenie Kirkuku do irackiego Kurdystanu. Kurdowie uważają Kirkuk za swoją „Jerozolimę” i chcą, aby konstytucja zapewniła im możliwość odzyskania tego miasta.