Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie było "žrozmów z katem"

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski

W bydgoskim areszcie razem ze zbrodniarzami wojennymi więzieni byli polscy żołnierze wyklęci. Jednym z nich był Czesław Rzadkosz.

We wtorek w naszym dodatku „Życie dorosłego człowieka” szczegółowo opisaliśmy jedyny proces hitlerowskich zbrodniarzy czasu wojny i okupacji, jaki odbył się w Bydgoszczy. Miał on miejsce w listopadzie 1949 roku, a sądzeni w nim byli - trudno zrozumieć, dlaczego na miejsce procesu wybrano akurat Bydgoszcz, zwłaszcza w przypadku tego pierwszego - Richard Hildebrandt i Max Henze. Obydwaj skazani zostali na karę śmierci.

Po tej publikacji skontaktował się z nami mieszkaniec Fordonu, Czesław Rzadkosz.

- Pamiętam ich! - powiedział nam. - Siedziałem na Wałach razem z nimi.

<!** reklama>

Rzadkosz to jeden z bydgoskich żołnierzy wyklętych. Swoje korzenie rodzinne ma na Podhalu, choć od urodzenia mieszka w Fordonie. W 1949 roku został aresztowany za przynależność do nielegalnej młodzieżowej organizacji, która tak zagrażała ówczesnej władzy, że został za „próbę obalenia ustroju” skazany na 6 lat więzienia. Wyszedł z niego, co prawda, nieco wcześniej, bo już po 4 latach, zaliczając w międzyczasie pracę w kamieniołomach w Piechcinie, ale zaraz potem upomniało się o niego wojsko. Na kolejne 2 lata jednak zamiast do normalnej służby trafił jako „wróg ustroju” do karnych batalionów żołnierzy górników.

O rozmowach nie było mowy

- W moim przypadku nie było mowy o jakichkolwiek „rozmowach z katem”, jak to było w przypadku Kazimierza Moczarskiego i Jurgena Stroopa, czy w paru podobnych przypadkach - mówi Rzadkosz. - Hildebrandt i Henze w bydgoskim więzieniu byli izolowani od polskich aresztantów. Widywaliśmy ich za to praktycznie codziennie, ale wyłącznie na spacerach na więziennym dziedzińcu na dużym podwórzu od strony Wzgórza Dąbrowskiego.

Polak w bluzie Wechrmachtu

Czesławowi Rzadkoszowi jako strój więzienny do noszenia na co dzień przypadła znienawidzona bluza żołnierza Wehrmachtu.

- Niemal za każdym razem, kiedy któryś z tych dwóch hitlerowców widział mnie podczas spaceru w pobliżu, próbował do mnie zagadać, domyślając się, że i ja zapewne jestem Niemcem, co było w więzieniu rzadkością - wspomina Rzadkosz. - Nigdy jednak nie odzywałem się do nich, ani nie dawałem im żadnego znaku zachęty do dalszego kontaktu. Nie miałem ochoty na jakiekolwiek rozmowy z byłymi zbrodniarzami, a zresztą nawet nie znałem na tyle języka niemieckiego.

Jak twierdzi bydgoski „wyklęty”, w tym czasie w więzieniu na Wałach Jagiellońskich przebywali w zdecydowanej większości więźniowie polityczni - młodzi polscy opozycjoniści, AK-owcy i członkowie różnych podziemnych organizacji, kryminalistów było raczej niewielu, podobnie jak folksdojczów.

W bydgoskiej celi Rzadkosz przebywał nieco ponad pół roku, od stycznia 1950 roku do przełomu września i października tego samego roku, kiedy to został przewieziony do dalszego odsiadywania sześcioletniego wyroku do Koronowa.

- Z Hildebrandtem i Henzem widywaliśmy się prawie co dzień do maja - wspomina. - Tak gdzieś do końca maja, może do początku czerwca. Potem obydwaj zniknęli. Więziennymi kanałami dotarła do mnie wiadomość, że zostali wywiezieni z Bydgoszczy do Gdańska.

- Jestem pewny - dodaje Rzadkosz - że nie zostali straceni w Bydgoszczy, ale właśnie w Gdańsku. W naszym mieście wyroki śmierci wykonywano do 1949 r., potem już nie.

Wynika z tego, że podana przez niemieckiego historyka Dietera Schenka w 2002 roku informacja o powieszeniu Hildebrandta i Henzego 10 marca 1951 w Bydgoszczy jest nieprawdziwa. W naszej publikacji wcześniej przytoczyliśmy ją za Schenkiem.

Datę 10 marca i miejsce wykonania wyroku Gdańsk podał wcześniej prof. Zdzisław Biegański z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, jednakże do dziś nie są one pewne. Ostatnio nawet informacji w tej sprawie poszukują krewni Richarda Hildebrandta, mieszkający w Niemczech, którzy nie posiadają w tej kwestii żadnej wiedzy.

- W tym czasie rzeczywiście orzeczone kary śmierci wykonywano już tylko w miastach, gdzie istniały akademie medyczne - dodaje kryminolog, Roman Andrzejewski. - Po wojnie akademie miały dość ciał do przeprowadzania ćwiczeń z anatomii przez studentów, potem jednak zaczęło ich brakować. Stąd decyzje o egzekucjach wyłącznie w określonych miejscach.

Niemców oskarżał bydgoski sąd

Richard Hildebrandt dopuścił się zbrodni, m.in. będąc od 21 września 1939 r. wyższym dowódcą SS i policji w okręgu Rzeszy „Gdańsk-Prusy Zachodnie”.

Max Henze był prezydentem policji w Bydgoszczy. We wrześniu 1939 roku brał udział w masowych zabójstwach polskiej ludności Bydgoszczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!