Przeciętny koszt wychowania dziecka do czasu ukończenia przez nie studiów w Polsce wynosi od 300 do 500 tysięcy złotych - wyliczyli finansiści.
<!** Image 2 align=right alt="Image 25450" >Nasz redakcyjny kolega od niedawna cieszy się z nowej roli. Jest ojcem Michalinki, która mimo, iż ma zaledwie sześć dni, już zdążyła „naciągnąć” rodziców na spore wydatki. - Zrobiliśmy zakupy razem jeszcze przed porodem. Skompletowaliśmy wszystko, co potrzeba. Wbrew przesądom, wcześniej kupiliśmy nawet wózek - mówią świeżo upieczeni rodzice, którzy „na początek” wydali ponad trzy tysiące złotych. - Obiecaliśmy sobie, że na dziecku nie będziemy oszczędzać, ale też nie ulegniemy wariactwu i nie damy sobie wcisnąć wszystkiego. Oczywiście stało się odwrotnie - śmieje się Adrian Basa.
Im dalej, tym drożej
Rodzice małej Michalinki nie pożałowali córce między innymi „najlepszej” kołdry z włókien kukurydzy za ponad sto złotych, dwustronnego supermateraca z gryką za drugie tyle i wózka, który kosztował 1,4 tys. zł. - Jestem szczęśliwy, ale byłbym jeszcze bardziej, gdybym mógł się wyspać - wylicza kolejny „koszt” rodzicielstwa młody tata.
<!** reklama left>Okazuje się, że stara prawda, że im starsze dziecko, tym większe wydatki wciąż jest aktualna. - Gdzieś wyczytałam ostatnio, że wychowanie dziecka od momentu urodzenia do założenia przez nie swojej rodziny to koszt kilkuset tysięcy złotych. Przeżyłam szok, gdy to usłyszałam, ale jest to możliwe - wyznaje pani Małgorzata, mama 10-letniego Filipa i o pięć lat starszego Michała. Młodszy syn chodzi na basen, gra w tenis i pobiera lekcje gry na pianinie. Dodatkowe zajęcia, w jakich bierze udział chłopiec, pochłaniają w sumie ponad 150 złotych miesięcznie. Do tego trzeba jeszcze doliczyć czesne w niepublicznej szkole, które wynosi prawie 300 złotych. Drugie tyle pani Małgorzata z mężem przeznaczają miesięcznie na starszego syna.
- Do tego trzeba przecież dodać ubranie, wyżywienie czy wydatki, których nie da się wcześniej przewidzieć, na przykład wycieczkę szkolną, za którą musiałam zapłacić 225 złotych. Nie wspominam już o tym, ile trzeba wydać na lekarstwa w razie choroby dziecka - dodaje mama chłopców.
Bez dna
- Czasem żartujemy z mężem, że nasze dzieci to prawdziwe skarbonki bez dna. Gdyby nie wydatki na nie, moglibyśmy raz w roku wyjechać na Majorkę - uśmiecha się pani Grażyna Kowalik, mama nastolatka trenującego koszykówkę i studentki, której zostały jeszcze trzy lata nauki.
- Bilety sieciowe, buty sportowe, soczewki kontaktowe, karta do telefonu komórkowego, po prostu zawsze coś „wychodzi” - wzdycha pani Grażyna.