Premier Donald Tusk skrytykował postępowanie związkowców. Natomiast ich przedstawiciele uznali, że czas rozpocząć akcje strajkowe.
- Jestem rozczarowany postawą niektórych działaczy związkowych, bo nie widzimy po tamtej stronie gotowości do poważnej rozmowy - powiedział wczoraj premier Donald Tusk, który od godziny 8 bezskutecznie oczekiwał w Centrum Dialogu na spotkanie ze związkowcami.
W tym czasie, przedstawiciele FZZ, OPZZ i NSZZ „Solidarność”, czekając na premiera, nadal okupowali ministerstwo pracy. Pozostali tam, bo w środę kolejny raz w Komisji Trójstronnej nie doszło do porozumienia w sprawie projektu ustawy o emeryturach pomostowych.
<!** reklama>- Mieliśmy do dyspozycji całe piętro. Pani minister poczęstowała nas kanapkami. Wszystkie szybko zniknęły i musieliśmy zamawiać jedzenie. Nie byliśmy przygotowani, nie mieliśmy koców, śpiworów. W ministerstwie, na szczęście, krzesła są dość miękkie. Nie było tak źle - relacjonował Sławomir Wittkowicz, lider Wolnego Związku Zawodowego „Solidarność-Oświata”. - Wcześniej, o czternastej, rozpoczęły się obrady komisji. Zaprosiliśmy premiera, ponieważ nie mogliśmy dojść do porozumienia w sprawie emerytur. Dowiedzieliśmy się też o innych ustawach, których nie konsultowano z nami i, które drogą poselską wprowadzono pod obrady Sejmu. Są w nich bardzo niekorzystne zmiany.
Sławomir Wittkowicz wyjaśnił, że w ministerstwie było około 30 przedstawicieli central związkowych. Premier, chciał jednak rozmawiać tylko z trzema reprezentantami OPZZ, NSZZ „Solidarność” i FZZ.
Związkowcy planują przeprowadzenie wielu akcji protestacyjnych. Pierwsza pikieta odbędzie pod gmachem Sejmu 5 listopada. Dzień później kolejarze wstrzymają ruch pociągów. Kolejne protesty zależeć będą od tego, co postanowi Sejm.
Moim zdaniem
Dziwne...
Było jasne, że rano nikt na spotkanie do premiera nie pójdzie. Dziwne... Bo kiedy strajkowały pielęgniarki Donald Tusk, wówczas lider partii opozycyjnej, nawoływał ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego, by spotkał się z protestującymi i rozwiązał ich problemy. Teraz Donald Tusk miał taką okazję. Mógł przyjść i przynajmniej wysłuchać naszych argumentów. Wybrał jednak spotkanie z przedstawicielami pracodawców.
Sławomir Wittkowicz