Był pierwszym polskim tenisistą, który startował na olimpiadzie oraz talentem na miarę pierwszej dziesiątki na świecie. Skończył jednak poza pierwszą setką.
<!** Image 2 alt="Image 158615" sub="Nastoletni Wojciech Kowalski (w środku) był obiecującym zawodnikiem. Choć zapowiadał się na świetnego tenisistę, kariery tak naprawdę, nie zrobił Fot. Archiwum">Wywodził się z robotniczej rodziny i jeden z jego trenerów, Włodzimierz Folleher wspomina, że był silny jak koń. Tyle, że nie miał bogatych rodziców, a już wtedy w tym sporcie był to jeden z warunków sukcesu.
- Może też przerosło go zetknięcie się z blichtrem Zachodu i nie mógł sobie z tym poradzić? - zastanawia się rozmówca „Expressu”.
Bo, choć przez wiele lat, obok Wojciecha Fibaka, Wojciech Kowalski był uznawany za największą gwiazdę polskiego tenisa, to o nim, w przeciwieństwie do imiennika, nie pamięta już prawie nikt.
Tymczasem praworęczny, dysponujący niemal atomowym jak na tamte czasy serwisem (204 km/godz.) i znakomitym forhendem inowrocławianin był podobno jeszcze większym talentem, niż Fibak. Gdy grywali obaj w polskim deblu, serwisy wyglądały tak, jakby Fibak podawał, a Kowalski chciał skruszyć kort.
<!** reklama>Z kolei na treningach w akademii tenisowej w Stanach Zjednoczonych z czwartym w rankingu światowym Thomasem Musterem toczył pojedynki, które zadziwiały tamtejszych specjalistów.
- Dziennikarze mówili, że nie było widać, kto jest tak wysoko w rankingu - wspomina Włodzimierz Folleher. - Ale na to, żeby być w światowej czołówce, trzeba szczęśliwego splotu okoliczności. On widać go nie miał, bo byłem przekonany, że znajdzie się w czołowej dziesiątce świata - dodaje jego były trener.
Kowalski nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Miał na koncie pojedyncze wygrane nad Markiem Woodfordem czy Nicklasem Kultim. Choć przechodził rundy w wielkich imprezach i przegrał w I rundzie French Open z zawodnikiem gospodarzy, Guy Forgetem po pięciosetowej i trwającej 4 godziny batalii, to jednak na świecie nikt o nim nie pamięta. Wtedy z szacunkiem rozpisywały się o nim gazety. Dziś wspominają go tylko inowrocławianie oraz archiwiści tenisa.
Obecnie wywodzący się z Kujaw sportowiec w rodzinnych stronach bywa niezwykle rzadko. Mieszka w Niemczech, gdzie założył rodzinę. Kieruje prywatną szkołą tenisa pod Norymbergą.
Największe sukcesy
- 108 miejsce w rankingu ATP w 1988 r.
- Uczestnictwo w olimpiadzie w Seulu (odpadł w I rundzie).
- Indywidualne mistrzostwa Polski w latach 1984-89 oraz w deblu w 1986, 1987 i 1989.