Gdy pięćdziesięcioro dzieci chwyciło za grubą linę i zaczęło ją przeciągać zapierając się nogami z całych sił, zrobił się nagle taki hałas, jakiego to podwórko chyba nigdy nie słyszało. Hałas międzynarodowy!
<!** Image 2 align=none alt="Image 177317" sub="W zawodach przeciągania liny brały udział dzieci i ich opiekunowie. Na drugim planie wolontariuszka Alexandra z Węgier pomaga jednemu z najmłodszych uczestników zabawy / Fot. Tadeusz Pawłowski">Koniec z pluciem na odległość pod blokowym trzepakiem, z nudzeniem się w pustej piaskownicy albo wystawaniem pod klatką schodową. Ludzie z Fundacji „Wiatrak” w Bydgoszczy zauważyli, że podwórka przechodzą poważny kryzys. Podejrzewali - pewnie słusznie - że dzieciaki wakacyjny czas chętniej niż na dworze spędzają przed komputerem, telewizorem, że nie bardzo chce się im wymyślać zabawy na powietrzu...
<!** reklama>Fundacja zaprosiła więc młodych wolontariuszy z pięciu krajów: Bułgarii, Gruzji, Węgier, Ukrainy, z Włoch i poprosiła ich o zorganizowanie życia podwórkowego. Pomysł wart naśladowania! Wolontariusze (mówią, że lubią Polskę!) sami wybrali Bydgoszcz na miejsce letniej praktyki i już od kilku tygodni rozkręcają blokowisko w Fordonie. Dlaczego właśnie tutaj?
- Bo o tej dzielnicy stale mówi się, że nic się tu nie dzieje - wyjaśnia Agnieszka Ignatowska, pomysłodawczyni, opiekunka przedsięwzięcia pod nazwą Europodwórka. - Poza tym chcieliśmy, by osiedlowa integracja odbyła się w zasięgu działania „Wiatraka”.
<!** Image 3 align=none alt="Image 177317" sub="Zabawa w ciuciubabkę / Fot. Tadeusz Pawłowski">W pociągu z Bubą
No i teraz się dzieje. Kilka razy w tygodniu, aż do 13 września, zabawa organizowana jest na innym podwórku. Rozpoczyna się zawsze o 16.30. Łatwo rozpoznać kolejne miejsce akcji, bo organizatorzy puszczają z głośników dziecięcą muzykę z różnych krajów Europy. W środę wolontariusze opanowali skwerek między ulicami Chłodzińskiego a Teski.
Wysoka trawa, chwasty. To nie plac zabaw, a zwykły zieleniec przy ruchliwej ulicy. W powietrzu lata biały pył. Robotnicy właśnie ocieplają jeden z pobliskich bloków. Słychać nawet ich pokrzykiwania na rusztowaniu. Zaraz zacznie się akcja. Ale nie, jeszcze chwila.
<!** Image 4 align=none alt="Image 177317" sub="Na trawie można rysować, układać wielkie puzzle, grać na bębnach, w warcaby. To tylko niektóre pomysły wolontariuszy / Fot. Tadeusz Pawłowski">Bogdan, młody student z Ukrainy (będzie w przyszłości uczyć dzieci z podstawówki) nie może skleić swojego parkietu do tańca breakdance. Jak pech, to pech. Papierowa taśma klejąca się skończyła. Chłopak po angielsku zaczepia przechodniów. Pokazuje pustą rolkę taśmy i rozkłada bezradnie ręce. Ludzie reagują błyskawicznie. Jakaś pani mówi, że mieszka w pobliżu.
Dzwoni do męża, ale w domu nie ma taśmy klejącej. Inna fordonianka bierze Ukraińca pod rękę i ciągnie go do pobliskiego sklepu papierniczego tuż za rogiem. Bogdan odetchnął wreszcie z ulgą. Jego pokaz tańca jest uratowany. W tym czasie na skwerze impreza zaczyna się na dobre.
<!** Image 5 align=none alt="Image 177317" sub="Alexandra (Węgry) i Rafaelle (Włochy) dla dzieci gotowi są stanąć na głowie. Chwilowo jest odwrotnie / Fot. Tadeusz Pawłowski">Młody mężczyzna w czerwonej koszulce to na pewno Gruzin. Czarne oczy, włosy, ciemny zarost. Przystojny, stale uśmiechnięty. Wodzą za nim wzrokiem trzy gimnazjalistki. Wszyscy wołają na niego Buba. Tak naprawdę ma na imię Revazi. Właśnie uruchomił pociąg, który pędzi przez podwórko. Buba jest w tym składzie lokomotywą, a maluchy to wagoniki.
Kawałek dalej Zari, czyli Lozarine z Bułgarii razem z koleżanką z Węgier, Andreą, robią most z ramion, pod którym przebiegają roześmiane dzieci. Angelina z Ukrainy rysuje, Rafaelle z Włoch odpowiada za zawody w przeciąganiu liny. Z tą lina jest największa zabawa. Do zawodów ustawiają się tatusiowie, wujkowie, dziadkowie, a nawet zwykli przechodnie, których przyciągnęła nieoczekiwana w tym miejscu wrzawa. - Nazad, nazad! - dyryguje dzieciarnią Bogdan. - Dawaj, dawaj! - zachęca opornych.
Jak opanować ten żywioł? Wielu już ciągnie linę, chociaż Buba nie krzyknął jeszcze start! Ktoś zarył stopami w piachu, zrobił się tuman kurzu. Najmłodszy uczestnik zabawy (chyba dwulatek) też próbuje swoich sił. Wolontariusze pomagają mu utrzymać się w pionie.
U nas nic się nie dzieje...
Podobne hece są w czasie zabawy z przerzucaniem piłek. Zanim pada hasło „start”, w powietrzu roi się od niebieskich i czerwonych piłeczek. Nieco większa dyscyplina jest w ciuciubabce, w warcabach czy grze w kółko i krzyżyk - na ziemi z wielkimi pionkami z papieru.
Przyglądają się temu z zaciekawieniem dziadkowie, babcie, mamy i tatusiowie. No i pan kręcący watę cukrową. Klientów na słodkie, jak zawsze, sporo. - Jacy ci wolontariusze są zaangażowani - cieszy się pani Renata, która z wnukami (Bartosz - 12 lat, Wiktoria - 8 lat) kolejny raz przyjechała na Europodwórko. - Aż serce rośnie, gdy ktoś się z naszymi dziećmi tak bawi. Przecież ci obcokrajowcy wciąż się śmieją! Że im się tak chce! Moje wnuki już od rana mnie męczyły: „Babcia, chodźmy już na to podwórko!”
Lenka w jasnym kapelusiku ma 5 lat. Wolontariuszki namalowały na jej policzku flagę ukraińską. - W gazecie przeczytałam, że będzie tu zabawa - mówi mama dziewczynki. - U nas na placu zabaw nic się nie dzieje, wszyscy na wakacjach, więc wsiadłyśmy w autobus i jesteśmy. Lenka języka angielskiego jeszcze nie zna, ale już uczy się go w przedszkolu. Z wolontariuszami dzieci dogadują się na migi i chyba intuicyjnie - zauważa mama. - Lenka, powiedz nam coś po angielsku - prosi córeczkę. - I love you - śmieje się mała.
Mur radości
Dzieci na całym świecie podobnie spędzają czas. Stąd ta podwórkowa jedność. I mały Bułgar, i Polak uwielbiają berka, chowanego. Na Ukrainie popularna jest zabawa zwana łapaniem zająca. Dwie drużyny i dwóch liderów z piłkami. Piłką trzeba trafić w kogoś z załogi przeciwnej. W ten sposób zyskuje się zawodnika dla swojej ekipy. Ukraińskie dzieci bawią się także w ganianego. - Mówimy na to po angielsku „catch” - wyjaśnia nam Bogdan. Revazi zaś opowiada o żółtym pociągu: - Dzieci ustawiają się w kolejkę, przejeżdżają pod mostkiem, stworzonym przez dwie osoby trzymające się za ręce. Te łapią ostatni „wagon” pociągu, wtedy ta osoba też staje się mostem. Most rośnie, a na końcu pęka. Włoskie dzieci mają zabawę podobną do naszej gry w klasy. W Europie bardzo popularna jest także polska gra zwana „murarz”. Polega na wyłapywaniu „cegiełek” z przeciwnych drużyn (gracze przebiegają z jednej strony na drugą) i budowaniu z nich muru. To chyba jedyny mur w Europie, który wzbudza tyle radości i uśmiechu...
Fakty
Gdzie podwórka tętnią życiem?
Inicjatywa bydgoskiego „Wiatraka” to niejedyna tego typu akcja na terenie województwa. Zajęcia na podwórkach (z udziałem polskich wolontariuszy) organizuje, m.in., Fundacja Nowe. Przedsięwzięcie pod nazwą „Kolorowe Podwórka” zakłada wspólne działania plastyczne na podwórkach, placach i skwerkach miasta Nowe i okolic. Celem happeningów jest artterapia i zapoznawanie dzieci z różnymi technikami plastycznymi. Kolejne spotkanie jeszcze w sierpniu. Informacji można szukać na. www.fundacjanowe.org.
Zainteresowanych zabawą na bydgoskich podwórkach fundacja „Wiatrak” zaprasza na ulice: Bołtucia 4 (23 sierpnia), Sucharskiego 2 i Gierczak 13 (24 sierpnia), przy SP nr 65 (30 sierpnia), na ul. Witeckiego 1, 2 i 3 (31 sierpnia), przy SP nr 12 (13 września).