Niepunktualność tej grupy zawodowej to zjawisko powszechne. Narzekamy na nich, ale za plecami. Otwarcie mało kto ośmiela się zwrócić im uwagę lub złożyć oficjalną skargę.
- Lekarz to zawód zaufania publicznego jak prawnik, ksiądz czy policjant. Zawody te obdarzane są prestiżem i zaufaniem. Inna sprawa, że często bezzasadnie - tłumaczy respekt przed białym fartuchem Grzegorz Kaczmarek, socjolog. Problem niepunktualności lekarzy zna z autopsji. - Najskuteczniejszy byłby chyba jakiś system ewidencji i kar finansowych wobec nierzetelnych lekarzy. Myślę, że to szybciutko uregulowałoby sprawę - dodaje, podając przykład jednej z bydgoskich uczelni, która wprowadziła dla wykładowców elektroniczny system sprawdzania obecności, oparty na kartach czipowych.<!** reklama>
Zgodnie z umowami prawnocywilnymi, jakie ze swymi pracownikami zawiera bydgoski szpital „Biziela”, lekarzowi niedopełniającemiu obowiązków można potrącić do 40 procent wartości kontraktu.
- Nie chodzi wyłącznie o problem spóźnień. Może to być również nieodpowiednie traktowanie pacjenta - dyrektor Zbigniew Sobociński przypomina, że właśnie z tego powodu w przeszłości szefostwo szpitala podziękowało kilku dobrym fachowcom.
Sankcje finansowe za niepunktualność przewiduje także NFZ - aż do rozwiązania kontraktu. W praktyce jednak stosowane są one niezmiernie rzadko, ponieważ skargi na spóźnianie się medyków zdarzają się sporadycznie.
- W tym roku była jedna - mówi Jan Raszeja, rzecznik bydgoskiego oddziału NFZ. (szu)