Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na lewy pas i pełen gaz

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Kierowcom toruńskim most śni się po nocach, bydgoskim - centrum miasta, gdzie nie da się jechać szybciej niż 2 kilometry na godzinę. Tracimy mnóstwo czasu w korkach. I szukamy cwanych sposobów ich omijania.

Kierowcom toruńskim most śni się po nocach, bydgoskim - centrum miasta, gdzie nie da się jechać szybciej niż 2 kilometry na godzinę. Tracimy mnóstwo czasu w korkach. I szukamy cwanych sposobów ich omijania.

<!** Image 2 align=right alt="Image 106686" sub="Przejazd ul. Dworcową od Zygmunta Augusta do Królowej Jadwigi to jedno z „wąskich gardeł” Bydgoszczy. Kto zdecyduje się na jazdę prawym pasem, ten niewielki odcinek pokonać może nawet w pół godziny. / Fot. Dariusz Bloch">Zapychanie się centrum Bydgoszczy przekroczyło już wszelkie granice odporności kierujących. Trzeba doprawdy wykazywać się anielską cierpliwością, by móc codziennie je pokonywać. Z jaką prędkością? Postanowiliśmy sami policzyć.

Startujemy z ul. Unii Lubelskiej, na wysokości Wyższej Szkoły Informatyki i Przedsiębiorczości. Jest godzina 13.45, poniedziałek, 5 stycznia. Rano było minus 12 stopni. Teraz mróz zelżał. Czy jeden z najzimniejszych dni w roku będzie w stanie „rozluźnić” ulice? Szybko te nadzieje okazują się być złudne...

Ustawiam się w kolejce do wjazdu na Dworcową. Do największego komunikacyjnego szczytu jest jeszcze półtorej godziny. Teraz jeszcze mogę na Unii Lubelskiej swobodnie wjechać, za pół godziny musiałbym liczyć już tylko na uprzejmość stojących w ogonku.

<!** reklama>Szybko liczę. Jestem siedemnasty. Nim docieram do Dworcowej, cztery pojazdy przede mną zmieniają pas ruchu na lewy i dzięki temu kolejka nieco się skraca. Trwa to jednak do 13.53, całe osiem minut, nim wsuwam się na Dwocową. Na szczęście kierowcy stojący w niekończącym się sznurze pojazdów z kierunku dworca są uprzejmi i wpuszczają mnie. Pokonałem pierwsze 50 metrów. Teraz przede mną mniej więcej stumetrowy odcinek Dworcowej. Jeszcze nie jest tak źle jak po godzinie 15, wsuwam się na lewy pas, teoretycznie przeznaczony do jazdy na wprost. Do skrętu w Królowej Jadwigi docieram w 10 minut, moi sąsiedzi na prawym pasie z pewnością jadą dwukrotnie dłużej.

Światła nie mają już tu praktycznie żadnego znaczenia. Podobnie jak przejście dla pieszych. Totalny chaos i bałagan. Współczuję jadącym z Dworcowej od strony Matejki - to trzeci strumień, który musi się zmieścić w nagłym przewężeniu, są całkowicie uzależnieni od dobrej woli jadących z drugiej strony.

<!** Image 3 align=left alt="Image 106686" sub="Wjazd na most przez Wisłę to najbar-dziej zatłoczone miejsce w Toruniu / Fot. Jacek Smarz">Wreszcie droga przez most. Kilka, może kilkanaście metrów jazdy na dwójce i znów stop. Na minutę, czasem dłużej. Wpuszczam dwa auta wyjeżdżające z Rejtana. Bez tego gestu staliby do wieczora. Do ulicy Focha docieram o godz. 14.11. Całe szczęście, że jest częściowo zamknięta, z lewej nikogo nie ma i już za chwilę zatrzymuję się na światłach na rondzie Grunwaldzkim. Pierwszy raz na moment mogłem wrzucić trójkę.

Szybko liczę. Okołokilometrowy odcinek pokonałem mniej więcej w pół godziny. Z prędkością... 2 km na godzinę.

Drugi raz zaglądam w to samo miejsce 2 godziny później, o 15.45. Teraz na Dworcowej na żadnym z trzech pasów na odcinku od Zygmunta Augusta do Królowej Jadwigi nie ma już nawet skrawka wolnej przestrzeni. Kolejka oczekujących z drugiej strony zawija się na Matejki. Liczę. Jest w niej dokładnie 49 samochodów. Do widzenia na Focha za... pół godziny? Trzy kwadranse?

Most, który się śni

Wtorek, 24 godziny później. Toruń, ul. Odrodzenia. Nastawiłem się na podobny eksperyment jak w Bydgoszczy, ale szybko okazuje się, że nie ma to sensu. Ulica jest przejezdna i to w sposób płynny. Podobnie jest na całej trasie na drugą stronę Wisły, nawet przy wjeździe na most.

- Kierowcy w Toruniu są mniej odporni na mróz? - zagaduję taksówkarza na pobliskim postoju.

- U nas korki tworzą się później, tak około 16, nawet 17 - dowiaduję się i dostrzegam niedowierzanie, gdy opowiadam o korku bydgoskim.

Poczekamy, zobaczymy. O 15.25 wyruszam z ul. Grudziądzkiej na objazd toruńskich ulic w poszukiwaniu korków. Policyjny radiowóz prowadzony przez sierżanta Jacka Połomkę z Sekcji Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Toruniu porusza się ulicą Przy Kaszowniku płynnie.

- O tej porze jeszcze da się jechać - mówi sierżant Połomka. - Niedługo zrobi się tłoczno i może to trwać tak do osiemnastej. Im bliżej mostu, tym sytuacja gorsza. Wjazd na most jest przekleństwem toruńskich kierowców. W porannym i wieczornym szczycie stoi się tam w długich korkach. Podobnie jest od drugiej strony, od Poznańskiej.

Niewiele dają próby skracania sobie drogi i kombinowania, jak tu obejść obowiązujące przepisy. Część kierowców na przykład z zapchanego Bulwaru wyjeżdża na Jana Pawła i tam, mimo nakazu jazdy na wprost, zawraca, licząc, że łatwiej wciśnie się na most.

Tym razem pokonujemy most bez problemu. Od strony Podgórza samochody poruszają się rzeczywiście wolno. Na rondzie Armii Krajowej właśnie doszło do stłuczki. Wyjeżdżający z ulicy Kujawskiej próbował się „wcisnąć”. To teraz chleb powszedni: kolizje podczas wyjazdu „poza kolejnością” z podporządkowanej i podczas „skoków” z pasa na pas, żeby nadrobić choć parę metrów.

<!** Image 4 align=right alt="Image 106686" sub="Toruński wiadukt nad
torami kolejowymi na ulicy Kościuszki. Codziennie
ustawiają się tutaj długie sznury pojazdów w godzinach rannych
i popołudniowych / Fot. Jacek Smarz">- Staramy się w miarę możliwości kierować tutaj ruchem w porze największego tłoku - mówi Jacek Połomka. - Po drugiej stronie mostu też.

Zaglądamy jeszcze na Poznańską. W korku czeka może z dziesięć aut. Za parę minut będą po drugiej stronie Wisły.

Cała ta trasa z postojem zajęła nam 20 minut. Zawracamy.

- Newralgicznym miejscem jest wiadukt na ulicy Kościuszki - mówi sierżant Połomka. - Często nie można tam nawet zmienić pasa ruchu, tak ciasno się stoi.

- Tym razem jednak korek jakoś nie „rzuca na kolana”. Jedziemy jeszcze Wschodnią, Lubicką, Warszawską, Szumana. Cały czas płynnie. Pięć minut po 16 wysiadam przy Grudziądzkiej i opowiadam, jak to było wczoraj w Bydgoszczy. I też widzę niedowierzanie...

- To zależy od dnia, dziś na pewno mróz zrobił swoje - wyjaśnia mi napotkany przy parkowaniu torunianin. - Ostatnio staram się jak mogę unikać jeżdżenia po mieście. Po prostu mam dość wystawania w korkach i denerwowania się. Na długo zapamiętam tegoroczną Wigilię. Wybrałem się rano do Warszawy. Spieszyłem się na samolot. Ode mnie, z ulicy Kołłataja, wydostanie się z miasta zajęło prawie godzinę! Takiego tłoku w Toruniu nie pamiętam. Po drodze miałem dwa lewoskręty na światłach, każdy po 10–15 minut. Przy trzecim w akcie desperacji ustawiłem się na środkowym pasie, a potem przydusiłem do dechy i zajechałem drogę skręcającym w lewo. Inaczej nie miałbym szans. Dostaję dreszczy, gdy mam jechać Kościuszki, Lubicką albo z Bulwaru skręcać w Szopena. A most to już śni mi się po nocach...

W Bydgoszczy rokrocznie przybywa około 10 tys. samochodów. Statystycznie każdy mieszkaniec, od niemowlaka po staruszka, dysponuje więcej niż połówką auta.

Roman Golański kocha samochody. I wygodę. Jeździł z pasją od drzwi do drzwi i żartował, że gdyby można było wjechać na drugie piętro, też by to robił. Tak było do tego roku. Teraz Golański przeklina, na czym świat stoi. - Kiedyś 10, góra 15 minut zajmowała mi jazda z Wyżyn do centrum. Teraz, obojętnie o jakiej porze, jadę nawet całą godzinę. I to skrótami. Unikam jak ognia Wojska Polskiego. Zjeżdżałem zwykle Planu 6-letniego, ale założyli tam tyle świateł na przejściach dla pieszych, że więcej się stoi, niż jedzie. Wybrałem więc dłuższą drogę, przez most na Spornej, tam pod wiaduktem i w Kamienną. Rewelacyjna trasa na dzisiejsze czasy.

Patent „na Garbary”

Golański ma opanowane różne „myki”, które stosuje z powodzeniem. Zawsze przy dwóch pasach wciska się, nawet „na siłę”, na lewy.

- Ludzie są przyzwyczajeni jechać prawym, zawsze trochę się zaoszczędzi - mówi. - Na Kamiennej są długie pasy dla lewoskrętów. Wie pan, ile można tam zaoszczędzić? Z reguły od razu wskakuję na taki pas, przyciskam pedał do podłogi, a przed światłami wciskam się na pas do jazdy prosto. Kilkanaście pojazów już mam do przodu!

Swój ulubiony patent Golański ma na Królowej Jadwigi. - Jadąc w stronę Dworcowej, zauważyłem, że dla pasa przeznaczonego do lewoskrętu w Garbary światło zielone startuje 5 sekund wcześniej niż dla tych, którzy jadą prosto. Tam mało kto skręca w lewo. Wyprzedzam cały sznur na prawym pasie, ustawiam się zwykle jako pierwszy i kiedy zaświeci się zielone, ostro ruszam na skos, przed jadących prosto. Dziś obowiązuje po prostu dzika walka o każdy skrawek wolnego miejsca. Z Ogińskiego nauczyłem się już wyjeżdżać nie w prawo Jagiellońską, ale na wprost, robię kółko wokół ronda, cały czas na zielonym i to znacznie przyspiesza jazdę. Z Jagiellońskiej w Gdańską jadę przez Drukarnię. Znam jeszcze parę takich skrótów, szczególnie przez stacje benzynowe. Czasem niewiele to daje, ale każdy wprzedzony pojazd to czysty zysk...

Koszmar

W korkach na długie minuty grzęzną taksówkarze, kierowcy autobusów, kursanci nauki jazdy. - Przez zapchane ulice tracimy regularność kursów, a każda awaria to blokada drogi - mówi Andrzej Arndt, szef związków zawodowych w bydgoskich MZK.

- W 2007 roku mieliśmy już ponad 8 proc. niepunktualnych kursów autobusów, w minionym było powyżej 10 proc., opóźnienia sięgają nawet kilkunastu minut - szacuje Rafał Grzegorzewski, naczelnik Wydziału Transportu Publicznego ZDMiKP w Bydgoszczy.

W Toruniu każda zmiana rozkładu jazdy autobusów przynosi wydłużenie czasu ich kursowania. - Urealniamy czas przejazdu na bieżąco - wyjaśnia kierownik inżynierii ruchu MZK w Toruniu, Krzysztof Przybyszewski. - Najwięcej ostatnio trzeba było dołożyć na „14”, już 5 minut w ostatnich latach.

- Egzaminatorzy starają się omijać korki i godziny szczytów, ale nie zawsze to się udaje - mówi Tadeusz Błażejewski, zastępca dyrektora Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Bydgoszczy. - Zwykle egzamin powinien trwać 40-45 minut, ale teraz często trwa i godzinę...

Na pytanie, kiedy ten koszmar się skończy, wypada odpowiedzieć, że... będzie jeszcze gorzej. Tak długo, aż nie przestanie przybywać aut i kierujących, bądź do momentu, gdy komunikacja zbiorowa nie stanie się konkurencyjna. A tymczasem, na najlepsze korki zapraszajmy do Bydgoszczy....

Warto wiedzieć

W szczycie

- Rokrocznie natężenie ruchu w Bydgoszczy rośnie o 3-4 proc. - szacuje Maciej Gust, główny specjalista ds. ruchu drogowego w ZDMiKP w Bydgoszczy. - Zakładamy w przyszłości dalszy wzrost. Opracowujemy właśnie prognozę do roku 2030. Wiele będzie zależało od ceny paliwa i polityki transportowej miasta.

Jak wynika z obliczeń, liczba pasażerów w jednym pojeździe komunikacji miejskiej odpowiada mniej więcej liczbie pasażerów samochodów osobowych zajmujących pas jezdni o długości 300-350 m.

Według badań z 2006 r., codziennie ul. Fordońską przemieszczało się wówczas około 40 tys. samochodów, Grunwaldzką 30 tys., Krasińskiego 10 tys. Te same pomiary wskazywały, że w szczytowej porze dnia tworzą się kolejki czekających na wjazd o długości: do 100 m u wlotu z Focha na Królowej Jadwigi, do 132 m u wlotu z Unii Lubelskiej na Dworcową, do 222 m z Królowej Jadwigi w Focha i ponad 350 m z Planu 6-letniego w Wojska Polskiego.

Na drogach

W Toruniu sto tysięcy pojazdów, w Bydgoszczy dwa razy więcej

Liczba pojazdów rejestrowanych w dwóch największych miastach naszego województwa rośnie w lawinowym tempie. W 2008 roku (nie ma jeszcze dokładnych danych, spodziewane są lada dzień) w Bydgoszczy przekroczyła 200 tysięcy, a w Toruniu - sto tysięcy.

- Największy „skok” w naszym mieście miał miejsce w 2005 roku, po wejściu Polski do Unii Europejskiej – mówi dyrektor Wydziału Uprawnień Komunikacyjnych w Bydgoszczy, Edward Dobrowolski. - Wówczas zanotowaliśmy przyrost rzędu 20 tysięcy zarejestrowanych pojazdów, o 12,5 proc.

Oto dane z Bydgoszczy za ostatnie lata: 2004 rok - 151 tys. zarejestrowanych pojazdów, 2005 rok - 171 tys., 2006 rok - 180 tys., 2007 rok – 191 tys.

Analogiczne dane dotyczące Torunia: 2004 rok - 87 tys. zarejestrowanych pojazdów, 2005 rok - 88 tys., 2006 rok - 91 tys., 2007 rok - 95 tys. (w tym 68,5 tys. samochodów osobowych). Tu z kolei największy przyrost miał miejsce w latach 2002, 2006 i 2007.

- Liczby te są trochę mylące, zaniżone. Po Toruniu porusza się więcej samochodów, niż jest tu ich zarejestrowanych - mówi Anna Brzezik-Magdowska, kierownik Referatu Rejestracji Pojazdów Urzędu Miasta Torunia. - Tak jest często w przypadku mniejszych miast. Wiele pojazdów firmowych, zwłaszcza nabywanych w leasingu, jest rejestrowanych w miejscach siedzib ich central, w większych ośrodkach. Jeżdżą po naszym mieście, ale w ewidencji ich nie mamy.

Podobnie jak samochodów, przybywa również ludzi z uprawnieniami do jeżdżenia. W okresie obowiązkowej wymiany praw jazdy w Bydgoszczy, w ciagu pięciu lat wydano 170 tysięcy tego rodzaju dokumentów. Każdego roku dodatkowo przybywa około 5 tysięcy osób po zdanym pomyślnie egzaminie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!